Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Poniedziałek, wstajemy dość wcześnie bo mamy sporo do zobaczenia dzisiaj a jeszcze więcej do przejechania. Maroko to wielki kraj, dwa razy większy od Polski. Na szczęście zmiana czasu dla nas korzystna, oszczędzamy godzinę, czyli śpimy dłużej i niby pobudki o 6:00 tutaj to dla nas cały czas jeszcze 7:00 w Polsce. Spotykamy się na śniadaniu. Takie ono jak i nasz hotel upstrzony zdobieniami, sztucznościami, kolorowymi płytkami, baldachimami i kołatkami a jak zajrzeć pod łóżko to dopiero można by pisać i wymieniać cuda i skarby znalezione właśnie tam. Cóż jak na pierwsze spotkanie to mocne uderzenie na dzień dobry. Jednak pełni werwy, że to to tylko jedna krótka noc jemy śniadanie odkrywając tutaj nowe smaki dla siebie. Herbata zielona i miętowa i słodka, nie występuje w żadnej z wersji w pojedynczym wydaniu. Czyli albo 3 w 1 albo wcale. Kawa całkiem ok. Jaja jak zwykle, omlety też nas nie zaskakują. Pyszny miód. Sporo różnych placków i placuszków, tu trzeba próbować. Są rogale na modłę francuskich i trochę różnych konfitur i dżemów. Da się przeżyć.
Tak naprawdę pierwsze spotkanie z kuchnią marokańską to trójka z nas miała jeszcze wczoraj wieczorem. Gosia, Sławek i ja wybraliśmy się do najbliższej otwartej o 23:00 w niedzielę jadłodajni. Nie wyglądała zachęcająco ale głodnemu nic nie przeszkadza. Menu też było bardzo proste, pan zaproponował nam to co jeszcze było w kuchni. I tak mając wielkie apetyty i marzenia co byśmy zjedli, dostaliśmy zupę harirę i chleb. Nawet herbaty już nie było, co znaczyło tylko jedno: jest późno, pora spać a nie jeść. Jak na pierwsze zetknięcie z daniem narodowym wypadło ono pozytywnie, ale wierzymy, że zjemy w trasie lepszą odmianę tej samej zupy.
Wracamy do śniadania i zapakowani punktualnie opuszczamy Casablankę ruszając dalej na północ. Do miasta jeszcze wrócimy na pół dnia i jedną noc przed wylotem powrotnym do Polski. Zatem teraz tylko opowiadam z grubsza o mieście i jego rozmachu zatrzymując detale na później.
Droga mija nam bardzo przyjemnie, pierwsze landszafty zaskakują nas bujną zielenią, ostatnie deszcze zrobiły wiele dobrego. Wszędzie widać pięknie zagospodarowane poletka, sporo warzyw i owoców, mnóstwo kwiecia na prawo i lewo.
Dla nas pierwszym postojem jest rabat, stolica, która już na wjeździe wydaje się bardziej przytulna i czystsza niż Casablanka. Zatrzymujemy się najpierw na terenie Pałacu Królewskiego, nawet udaje się nam wysiąść z autobusu na małą sesję. Jest tu kilka grup innych turystów. Po chwili pakujemy się na nowo do busika by zobaczyć Szellah starą nekropolię, niestety brama, która zdobi wejście na cmentarz jest przykryta ponieważ robi się tutaj teraz remont fasady zewnętrznej. Kolejny przystanek to Kazba Udajna. Tu udajemy się na spacer i nie możemy nasycić oczu widokami. Piękne białe budynki do połowy pomalowane na kolor błękitny, czasem bardziej, czasem mniej niebieskie, ozdobą tych plenerów są koty, kolorowe doniczki, pierwsze kwitnące rośliny. I tak spacerujemy sobie wypatrując a to pięknych kołatek, a to dachów, gdzieniegdzie ozdobą staje się nawet pranie.
Mijamy bibliotekę, księgarnię, kilka galerii. Docieramy na plac z widokiem na Ocean Atlantycki, powiew świeżej bryzy, a my dokładnie analizujemy wewnątrz grupy podział na wielbicieli kotów i psów. Poznajemy powoli swój inwentarz opowiadając piękne historie o naszych czworonożnych przyjaciołach. Razem mamy naprawdę mini zoo. Wracamy z przystankiem na pyszną herbatę w lokalnej kawiarni, która winna nosić nazwę herbaciarni, gdyż od lat nieprzerwanie w tym samym miejscu serwuje się tylko herbatę miętową i do tego tradycyjne bardzo słodkie i małe ciasteczka marokańskie. Na ciasteczka kuszą się tylko Ola, Agata i Wacek, reszta poprzestaje na herbacie pomna zbliżającego się lunchu.
Najpierw jednak musimy zatrzymać się by wymienić pieniądze. Tu bojkotujemy bank, w którym kurs okazuje się dla nas za niski. Za rogiem znajdujemy dwa kantory, szybko i sprawnie dzielimy się na dwie grupy i idziemy wymieniać pieniądze. Trwa to moment i wracamy do restauracji w ogrodzie.
Menu wydaje się być bardzo przejrzyste i dlatego bardzo sprawnie składamy zamówienie. Mamy ochotę na sałatkę z bakłażana na ciepło, tadżin z kurczakiem lub samymi warzywami, inni próbują także kuskusu z warzywami a i zupa gości na naszych stołach. Do tego obowiązkowo sok pomarańczowy jako że sezon na słodkie marokańskie pomarańcze w pełni. Zajadamy się, bo rzeczywiście dania bardzo smaczne, świetnie doprawione a sok aż gęsty tak prawdziwy i pyszny.
Posileni ruszamy w dalszą drogę do Chefchaouen. Początkowo nie mieliśmy tego w planach ale na wyraźną prośbę Krysi dopasowaliśmy plany do oczekiwań i jedziemy. Przed nami dłuższy przejazd, który częściowo wykorzystujemy na małą drzemkę, przez sen oglądamy lasy dębu korkowego potem kwitnie rzepak, dojrzewa fasola i soczewica, gdzie indziej wielkie pole buraków. Jest naprawdę bardzo wiosennie. Na 60 km przed miastem robimy postój na kawę i widok na dolinę. Uczymy się że nos nos to kawa pół na pół z mlekiem a herbatę potrafimy już zamawiać z cukrem lub bez cukru. Kilka chwil na zdjęcia i ciekawi jedziemy dalej. Już na wzgórzu wyłania się zza chmur i gór widok na Chefchaouen. Nie na darmo nazywa się to miasto Perłą Błękitu. Ściany domów, drzwi i okna, okiennice a nawet pnie drzew są tu malowane na niebiesko. Wygląda to niesamowicie tym bardziej w świetle zachodzącego słońca. Szybko jedziemy do ronda skąd musimy dojść do naszego hotelu pieszo. Bardzo sprawnie rozdajemy bagaże do pokoi a potem po krótkiej chwili na przebranie się abo raczej doubieranie się, bo nagle z 20 stopni w słońcu w ciągu dnia zrobiło się zaledwie 12 a temperatura ma jeszcze bardziej zmaleć.
Idziemy na spacer po mieście. Tętni tu teraz życie, pootwierane są sklepy, stoiska, garkuchnie. Sporo ludzi, rodzin z dziećmi, samotnych kobiet i samotnych mężczyzn wyległo teraz na ulicę. Nie bardzo dają się nam fotografować, jeden z panów w tradycyjnym krasnalowym kapturze nawet machał mi swoim telefonem przed nosem będąc złym, że zrobiłam mu zdjęcie.
Ale nie wszyscy reagują w ten sposób. Miasto ma swój klimat, przechodzimy wzdłuż pootwieranych sklepów z mydłami, maściami, nalewkami na bazie ziół, znajdujemy dywany, biżuterię, breloczki, magnesy. Niespodziewanie pojawia się na małym zakręcie sprzedawca dymiących ślimaków. W wielkim garze wyławia na spód miseczki trochę bulionu i dorzuca ślimaki, za nim stara babuleńka z ziółkami. Jeszcze dalej lokalny targ, właściwie już tylko końcówka tego, czego nie sprzedano w ciągu dnia.
Wracamy do naszego hotelu, który tym razem jest bez zarzutu, podoba się nam wszystkim. To stary budynek zaadoptowany dla potrzeb hotelowych, przestronne patio, kominki, urokliwe zakamarki. Zdecydowanie jesteśmy na tak. Jeszcze chwilę podsumowujemy dzień i zapadamy w sen. A za oknem zimna ale gwieździsta marokańska noc.
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."