Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzień Kobiet, do tego międzynarodowy. Od samego rana jesteśmy obdarowane przez naszych trzech Panów prezentami a nawet kwiatami.
Najpierw Wacek prezentuje nam naczynka tajin, potem Sławek i Lahcan „zbroją” się w lobby i kiedy są już gotowi to wraz z Wackiem wręczają nam po róży (ta ma swoją historię, ponieważ została już wręczona a Dzień Kobiet za nami to mogę ja opisać). Sławek zamówił róże wieczorem, kiedy nie było już szans na zakupy. Lahcan miał od kilku dni zlecenie na kwiaty dla nas Kobiet z grupy, ale nie mógł sobie uporządkować tej prośby i rano już w Dniu Kobiet poinformował mnie, że róże to sprzedają tylko na drugim końcu miasta i nie da rady po nie pojechać. Nie zostało mi nic innego jak wyjąć róże i to na dodatek bez liści z hotelowego wazonu. Cóż na bezrybiu i rak ryba. Co śmieszniejsze, większość z nas nie chcąc zabierać kwiatów w podróż, gdzie na pewno by zwiędły, zaniosła te same róże dla dziewczyn w kuchni. Warto podkreślić, że ostatnie dwie noce spędziliśmy w eleganckim riadzie, gdzie zamiast panów, którzy dotychczas sprawowali opiekę nad wszystkimi hotelami, tu były dziewczyny, do tego bardzo ładne dziewczyny. Uśmiechnęły się dostając kwiaty, które wczoraj osobiście obdzierały z liści ustawiając w wazonach w hotelu i tak mamy koniec historii z różami.
Dostajemy jeszcze po miseczce i idziemy do busa. Wracamy dzisiaj do Casablanki. Przed nami 4 godziny drogi. Opuszczamy zatłoczony i gwarny Marrakesz, gdzie wszystkim nam się bardzo podobało, ale dwie noce to akurat tyle by się nacieszyć tym miastem. Po drodze dzisiaj wyjątkowo nudnej, bo idealna gładka autostrada pomiędzy tymi dwoma miastami, robimy postoje na kawę i toaletę.
Kiedy wjedziemy do Casablanki zastaną nas gigantyczne korki. Czas przeznaczony na zwiedzanie znacząco się kurczy.
Nic to jednak, zatrzymujemy się na Placu, robimy kilka zdjęć, choć plac nie ma swoistego uroku. Potem ruszamy w stronę bulwaru nad oceanem, i tu niemiła niespodzianka, powietrze jakby zupełnie zaparowane, budynki toną we mgle, temperatura spada do zaledwie 18 stopni i widoku nie ma. Liczymy jeszcze, że za kilka godzin będzie lepiej. I z tą nadzieją idziemy na lunch nad oceanem. Widoku nie ma, kuchni marokańskiej co kot napłakał, sporo turystów, ta próba na zaprzyjaźnienie się z Casablanką spalona.
Ale na pocieszenie zostaje nam meczet Hassana II, który dla odmiany robi wielkie wrażenie, poraża nas swoim rozmachem, dekoracjami, elegancją i wolnością wnętrz.
Podoba się nam bardzo, jako przewodnika dostajemy miejscowego Mojżesza (naprawdę tak ma na imię, co z moim imieniem Estera tworzy zabawną parę) szczególnie podczas zwiedzania meczetu… Mojżesz nokautuje nas wymieniając nazwiska znanych polskich piłkarzy, i Lewandowski oraz Błaszczykowski zostają wzmocnieni o Żmudę, Bońka. Robi na nas wrażenie. Dowcipnie komentuje niektóre fakty, pokazuje najpiękniejsze zakamarki meczetu.
Niestety po wyjściu z budynku okazuje się, że mgła jest może nawet gęstsza i większa i nadal nie widać zbyt wiele nawet minaretu, tego najwyższego na świecie. Cóż…
Ale nie poddajemy się idziemy na spacer po bulwarze, właściwie po jego lepszej części. Tu poza plażą za mgłą natrafiamy na koncert specjalnie z okazji Dnia Kobiet, co znacznie ratuje obraz mężczyzn w Maroko. Nasi kierowca i przewodnik jakoś szczególnie nie wykazali zainteresowania tym świętem, wydają się nim być nawet dość zaskoczeni. Nie odważyłam się zapytać, czy złożyli życzenia swoim żonom, które na pewno mają.
Tu przed jedną z galerii handlowych zgromadzenie kobiet w różnym wieku, dużo bardziej wyzwolonych, ubranych jak ja czy ty, wesołych, uśmiechniętych. Długie polarowe szlafroczki wyjściowe zostały zastąpione modnymi rurkami i bluzkami z cekinami oraz eleganckimi płaszczami, a kapcie w misie lub gwiazdki zastąpiły buty na obcasach. Kiedy tak stoimy i czekamy na nasz autobus, tuż przed Mc Donaldsem mamy idealny punkt obserwacyjny. Po chodniku obok nas przetacza się cały ten tłum dziewcząt.
Hotel zmieniony, bo pierwszy nocleg w Casablance nie podobał się nam zbytnio, przede wszystkim dlatego, że nieumiejętnie chciał udawać stary dom marokański.
Teraz wydaje się lepiej, bo czyściej, chociaż sam budynek do najnowszych nie należy. To zmora Casablanki. Wielu ucieka jak tylko może do pobliskiego Rabatu czy nawet Meknes omijając nocleg tutaj. Damy radę.
Jeszcze przed nami pożegnalna kolacja. I tu po raz pierwszy na krótko pojawia się pomysł na rozłam w grupie. Jedzenie choć smaczne to jednak monotonne, bo ile razy można jeść naprzemiennie tajin lub kuskus i zupę harirę, powoduje iż powstaje pomysł by nas pobyt w Maroko zakończyć w restauracji na przykład chińskiej…
Mój kontrahent blednie, bo nie ma pojęcia gdzie należy szukać kuchni chińskiej. Kilka polecanych przez miejscowych restauracji okazuje się słabymi lokalami sushi z zupełnym brakiem klimatu i sushi wyjmowanym z lodówki już w postaci gotowych skręconych rolek. Nie tego szukałam na ostatnią kolację. Jest jeszcze restauracja hiszpańska, ale to od jutra będziemy mieli już w domu, czyste obrusy, piękną zastawę, dania rodem z Iberii, wino, piwo ale tu dla odmiany ani ciutki Maroka w Maroko. Kiedy zrezygnowana poszukiwaniami wracam do hotelu godząc się z myślą, że albo będzie Chińczyk w Maroko albo słaba restauracja marokańska z pomocą nadciąga Ola, która ma wyszukaną restaurację. Czasu mało, lokal kawałek od naszego hotelu. Mój kolega, jak dziecko we mgle, nie wie, że może zapytać o adres (tłumaczy mi, że nikt w Maroko nie posługuje się numerami i nazwami ulic!!!, potem nie potrafi zatrzymać taksówki, bo to jednak tylko 800 metrów i nikt nas nie chce zabrać…, wreszcie iedy czasu nam brak on życzy sobie orzeszki prażone, życzy sobie, bo nie ma drobnych i ja mimo tego, że też ich nie mam płacę za orzeszki, które on głęboko chowa w swojej torbie). Wieczór cudów, restauracja w jest w starym forcie jeszcze poportugalskim, już z zewnątrz wygląda lepiej niż wszystkie sześć lokali, które dopiero co odwiedziłam, a wnętrza jeszcze milsze. Pan manager tylko przez chwilę ma problem z miejscami dla całej grupy, które za chwilę się znajdują, zabiera mnie do kuchni, gdzie pokazuje potrawy i pozwala mi nawet popróbować. Zostajemy tutaj, moja głowa w tym jak zaprosić grupę na kolację marokańską a nie chińską…
Udaje się bez trudu, ważniejsze jest być razem na koniec niż 12 tajin z kolei. Dlatego ruszamy wspólnie busem do restauracji. I to był najlepszy możliwy wybór. Jedzenie jest przepyszne, klimat niesamowity, akurat na pożegnanie się z Maroko.
Było świetnie.
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "