Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Kuba 27.04-07.05.2017

Ostatni dzień w Hawanie


30-04-2017

Na dzisiaj zaplanowaliśmy ostatni dzień w Hawanie. Zabrakło nam jeszcze nowoczesnej części miasta. Tym razem jeszcze inaczej bo po śniadaniu czekają na nas oldmobile. Najpierw trochę kręcimy nosem, że jednak nie kabriolety, ale po chwili wiemy, że auto zamknięte i do tego z klimatyzacją to lepszy wybór. Nasze czarne auto powożone przez szefa szefów to rocznik 1956, ford, z silnikiem wymienionym całkiem niedawno. Wypytujemy o szczegóły techniczne auta, zaskakuje nas cena paliwa ale i ilość spalanego oleju na 100 kilometrów. Mimo wszystko drążymy temat.  Łapiemy się za głowę, kiedy kierowca podaje nam kwotę za jaką można takie auto kupić tutaj na Kubie, cena wyższa niż u nas w Europie.  A jeśli dodać do tego tutejsze warunki to nijak się to nie składa…

Kolejne dwa auta w bardzo podobnym wieku, i też mają poprzekładane silniki ale reszta części oryginalna. Zachwycają nas detale a to już pewnie kreatywność właścicieli aut, a to pozmieniane manetki, a to udekorowane lusterka, gdzie indziej ozdobne guziki do otwierania drzwi.

Jest nam na tyle ciekawie, że na każdym kolejnym postoju zmieniamy miejsca tak by nacieszyć się trzema starymi samochodami a nie tylko jednym. Czasu mamy dość, bo spędzimy wspólnie aż 4 godziny.

Pierwszy przystanek robimy sobie na słynnym Placu Rewolucji, dzisiaj o tyle ciekawszym, iż częściowo gotowym już do jutrzejszego pochodu pierwszomajowego i wystąpienia Raula Castro. Wielkie flagi Kuby zdobią budynki otaczające plac, gdzieniegdzie widać już przygotowane barierki, które na jutro na pewno odgrodzą część placu. Krzesła, scena, trybuna, podium to wszystko już gotowe. Póki  możemy to oglądamy cały plac. Próbujemy wdać się w dyskusję lekko polityczną z naszym przewodnikiem, ale ślizga się niczym piskorz unikając odpowiedzi wprost.

Zachodzimy go od prawa i lewa, prowokujemy ale nie udaje się nam poznać jego stanowiska odnośnie sytuacji na Kubie. Wiemy, że pewnie jako oficjalny przedstawiciel narodu kubańskiego jest zobowiązany do prawdy oczywistej więc odpuszczamy mu za to chętnie przenosimy się kilkadziesiąt lat wstecz wspominając nasze pochody pierwszomajowe, białe podkolanówki, kolorowe flagi, plakaty a nawet pieśni marszowe.

Kolejny przystanek to część konferencyjno uniwersytecka, potem dzielnica willowa a nieopodal park. Nie wzbudza w nas wielkiego zachwytu bo wielkość tutejszych drzew i pięknych bluszczy oraz wspaniałych lian przyćmiewa niestety bałagan. Wszędzie w krzakach mnóstwo śmieci, brak jakichkolwiek ścieżek spacerowych, ławeczek, czegokolwiek co nam przyszło na myśl słysząc słowo park. Za to zupełnie niespodziewanie w rzece napotykamy księdza, bardzo umownego, jest to młody mężczyzna ubrany tak jak ja albo ty, w czapeczce na głowie, który recytuje pod nosem jakieś słowa, macha rękami nad głową pochylonej wiernej ubranej na biało ciemnoskórej kobiety. Za chwilę chwyta skrępowanego sznurkiem kurczaka i dotyka nim głowy kobiety, potem podnosi go nad jej głowę a następnie kuca i nożem dziurawi szyję ptaka. Powoli krew zaczyna kapać i oblewać skorupy orzecha kokosowego złożone przed nim w miseczce. Santeria to religia miks z Afryki i z Karaibów – jesteśmy właśnie świadkami jakiegoś obrządku. Nie dowiemy się niestety jakiego, ale i tak jesteśmy zaskoczeni i tak z nijakiego parku wracamy bogatsi o autentyczne zwyczaje religijne.

Jedziemy dalej Cmentarz Colon, piękny cmentarz miasto, z drogami, ulicami, przejściami, nawet znakami drogowymi. Akurat mimo niedzieli w kaplicy cmentarnej odbywa się nabożeństwo pożegnalne. Spacerujemy pomiędzy pięknymi grobowcami, podziwiamy nagrobki, wypatrujemy nazwisk i lat pochówku. Nie wszystkie są bardzo stare zdarzają się też nowsze.

Przed nami jeszcze jedna atrakcja, Dom Fustera to niesamowicie kolorowe miejsce, sam artysta tworzy z mozaiki i ceramiki, potłuczonych szkiełek całe wielkie bryły, domy, zdobi nimi ściany, układa niesamowite plątaniny różnych kształtów. Sam o sobie mówi Gaudi Karaibów i rzeczywiście takie mamy skojarzanie patrząc na jego pracę.

Stąd ruszamy do dzielnicy Miramar gdzie znajdujemy bardzo urokliwą małą marynarską kawiarnię. Przepyszne drinki oczywiście na bazie rumu, przesympatyczna obsługa i niesamowite wnętrza. Kolejny przykład prywatnej inicjatywy opartej na kreatywności i przedsiębiorczości.

Na lunch panowie odstawiają nas przy restauracji na 33 piętrze z cudnym widokiem na miasto. Niestety w ostatniej minucie naszej wspólnej przejażdżki samochód cofający przed hotelem nie zauważa i niestety ociera się o reflektor naszego pięknego czarnego forda. Zerkamy tylko okiem na wgniecenie niestety widoczne i uciekamy bo panowie kierowcy nabierają mocy i dyskusja nie zapowiada się pokojowo. Pomni tego jak tu bezpośrednio rozstrzyga się spory choćby na przykładzie wczorajszego spięcia między dwiema paniami wolimy uniknąć kolejnej konfrontacji wręcz.

W restauracji zgodnie z oczekiwaniami piękny widok, jedzenie bez szału ale też nie najgorsze. Dla widoku warto było się poświęcić.

Do hotelu wracamy jeszcze inaczej bo korzystamy z coco taxi czyli małych moto riksz w kształcie skorupy kokosa.

Mamy mnóstwo frajdy sunąc wybrzeżem z rozwianymi włosami i pięknym widokiem na morze i starą Hawanę po drugiej stronie. Chwila przerwy akurat na spacer zdjęciowy albo na basen a wieczorem idziemy na prezydencką kolację.

Kolejne bardzo zaskakujące miejsce, którego wejście raczej by nas zniechęciło niż zachęciło. Stary budynek całkowicie zrujnowany ze stemplami podtrzymującymi dach, obdrapany i w trakcie długiego remontu by na trzecim piętrze zobaczyć przecudny taras, nakryte białymi obrusami stoliki i wspaniały zachód słońca nad Hawaną. Jedzenie wyborne i zaskakująco podane. Kolejny wspaniały posiłek w Hawanie.

A ponieważ umówiliśmy się już wcześniej na spacer po Hawanie nocą, nasi panowie opiekunowie zostawiają nas przy katedrze, tam się z nimi żegnamy i ruszamy najpierw na mojito do knajpy Hemingwaya potem na jego ulubione daiquiri w trzech różnych kolorach i smakach.

Rozśpiewani wracamy do hotelu. Idziemy szybko spać, bo jutro wczesna pobudka, idziemy na pochód pierwszomajowy.

Pojechali i napisali: