Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Węgry 23-30.08.2017

Mad about wine?!


26-08-2017

Baseny otwierają już o 7 rano, i kiedy otwieramy jedno oko widać pojedyncze osoby, które jako amatorzy wczesnego wstawania już się moczą. My jednak wstajemy ciut później i idziemy najpierw na śniadanie, klimatu i ciszy nie ma się co spodziewać po takim hotelu molochu, zatem i na to przymykamy oko. Wybór duży, jedzenia nie brakuje, a ciszy niestety nie da się zagwarantować.

Potem koniecznie jeszcze przed wykwaterowaniem kąpiele i baseny. Jeszcze nie jest zbyt tłoczno, w ogóle wszystkie te atrakcje wydają się tutaj takie przystępne i nie nadmuchane. Kolejek nie ma, wszędzie bezpiecznie, woda ciepła, az żal nam wyjeżdżać ale nie możemy przesiedzieć tygodnia na Węgrzech w Aquaparku.

Niechętnie ale ruszamy na północ, tym razem celem jest Mad. Sobotnie południe, ruch na autostradzie żaden, pusto prawie zupełnie. Zatrzymujemy się na kawę i małe przekąski, dzieciaki przysypiają trochę w samochodzie, pogoda nas nie zaskakuje, cały czas jest bardzo gorąco. Wjeżdżamy w region wina, wszędzie na stokach dojrzewające winorośla, pięknie to wygląda. Mieszkamy w małej miejscowości w bardzo urokliwym małym butikowym hoteliku. Dzieciaki wniebowzięte bo cały parter zajmuje wielki kącik zabaw dla dzieci. My w tym czasie na tarasie z piękną panoramą na okolicę sączymy winko i planujemy popołudnie.

Wybór jest dość prosty, zaczynamy od obiadu w jednej z winnic, które chciałabym zobaczyć bo planujemy tutaj wyjazdy wraz z Misją Wino. Pięknie wygląda zabudowa na wzgórzach pośród wina, a restauracja pod rozłożystą koroną kasztanowca zachęca do degustowania pysznych dań w towarzystwie sugerowanego lokalnego wina.

Nie ze wszystkich dóbr udaje się nam skorzystać, bo tolerancja dla kierowców wynosi 0,0 % ale jedzenie smakuje wybornie.

Pan z recepcji polecił nam wizytę w jednym z pobliskich miasteczek, a stąd już blisko do Tokaju, który chcemy zobaczyć.

Samo miasteczko obfituje w małe piwnice, wybieramy się na spacer po centrum i wieńczymy popołudnie pyszną kawą i czekoladą w jednej z tutejszych kawiarni. Wracamy do hotelu, gdzie powoli zapada zmrok, kurant na kościelnej wieży o każdej niepełnej godzinie, 5 minut przed nią, wyśpiewuje charakterystyczną melodię.

My jeszcze kino, popcorn i dobre węgierskie wino.

Pojechali i napisali: