Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Gotowe na śniadanie o ósmej w naszej jurcie szykujemy się do wyjścia. W nocy szalała burza piaskowa, lało nawet przez chwilę, aż nie do wiary skoro średnia opadów na Pustyni Gobi wynosi 100 mm w ciągu całego roku. Teraz tylko pojedyncze krople deszczu dudnią obijając się o dach pobliskiej toalety. Okazuje się, że śniadanie jednak przełożono do drugiej jurty i musimy zmienić plany pakując się szybciej do odjazdu.
U naszych kolegów stół w pełni nakryty. Pani domu serwuje dzisiaj zgodnie z tradycją mongolską ryż na mleku i to kozim.
Nie wszyscy jesteśmy zachwyceni takim śniadaniem, ale ratujemy się jak możemy. Wyciągamy częściowo zapasy z naszych toreb, hitem okazuje się chleb przywieziony przez Mirka jeszcze z Polski.
Posileni gotowi do drogi pakujemy się do samochodów. Dzisiaj przed nami 200 kilometrów do pokonania i to w większości szutrami. I jakżeby inaczej: jedno auto nie może wystartować silnika. Które? Oczywiście numer 3. To już nasza wyprawowa tradycja.
Zaczyna się wielka akcja naprawcza, my mając trochę czasu rozpierzchamy się po okolicy. Udaje się nam podpatrzeć jak gospodyni z bratem swego zmarłego męża zagania kozy i owce do jednej zagrody by potem w sobie tylko wiadomy sposób je rozdzielić na te do dojenia i te do pasienia. Wgonione do małej zagródki nie opierają się zbytnio by je wydoić. Ciekawi nas papka, którą pani nakłada sobie na palec i smaruje wymiona oraz sutki każdej wydojonej kozy. Ponieważ mam pewność, że nikt z uczestników naszej wyprawy nie przeczyta tego wpisu przed jej zakończeniem śmiało mogę napisać czym smarowano kozy, otóż i tu mam wiedzę zasłyszaną od naszego mongolskiego przewodnika, w wiadereczku pani miała gówienka kozie już nie bobki ale pastę.
Mirek, który jest specem od zwierząt stał obok mnie i jest świadkiem. Oboje zresztą podziwialiśmy jak właściciele zwierząt i to wielkich stad koni, owiec, kóz i wielbłądów oraz koni są nie tylko ich posiadaczami ale także a może nawet przede wszystkim ich przyjaciółmi i lekarzami. Świetnie radzą sobie, wiele zwierząt widać że było zaopatrzonych, inne znakowane przyjmowały jakieś ziołowe leki.
Wszystko się dobrze składa, kozy wydojone, auta naprawione, panowie po raz kolejny uskutecznili jakieś triki by odpalić jedno auto wymienili akumulator przekładając go z drugiego auta i teraz test czy ruszą i czy na pewno oba.
Udało się, jedziemy.
Krajobraz zmieni się dzisiaj kilkukrotnie. Z wydm i pustyni przejdzie we wzgórza i to skaliste by za chwilę wypłaszczyć się i być magiczną płaską jak patelnia równiną, potem zupełnie nagle pofałdowana powierzchnia zmusi naszych kierowców do wywijasów, zakrętów, ostrych podjazdów i zjazdów.
Na sam koniec pojawią się piękne czerwone klify.
Po drodze wart wspomnienia jest sklepik. Kilka straganów pośrodku niczego, kiedy podjedziemy tam nie ma nawet sprzedawców, tylko towar. Wyłożone kamienie oraz różne minerały. Ale za chwilę na motorach przyjedzie cały kwiat sprzedawców z całej okolicy i dwójka chłopców pogrążonych w zabawie jako dodatek.
Kupujemy oczywiście różne skamieliny, kamienie, minerały.
Na lunch zmierzamy w stronę kolejnej rodziny nomadów. Tuż przed ostatecznym postojem zatrzymujemy się na chwilę w małym miasteczku. Poza pełnym zasięgiem w naszych telefonach nie ma tu nic. Obserwujemy przez chwilę życie w sobotnie południe i jesteśmy zaskoczeni ile się tu dzieje, choć wcale nie wygląda. Sporo osób zmierzających zapewne na jakąś uroczystość bo odświętnie ubranych, działające sklepiki przy głównym placu, przejeżdżający kolejni turyści.
Jest na co popatrzeć. Podobno tylko chwila dzieli nas od lunchu. Dzisiaj smażony ryż, ślinka nam leci na samą myśl, jak to może wyglądać a przede wszystkim smakować. Na miejscu okazuje się, że gospodarze maja tylko jedną jurtę z dwoma łóżkami i nie mają lunchu. Zatem jedziemy kawałek dalej do kolejnych jurt, tu rzeczywiście lepiej. Mamy dość jurt by się podzielić na pokoje a i lunch gotowy. Choć na początek przyniesiony w wielkim garze ryż z drobinkami mięsa i ziemniakami pokrojonymi w tyci kosteczkę nie zapowiada się zbyt dobrze, po spróbowaniu okazuje się, że to całkiem dobry i treściwy posiłek.
Teraz dla nas chwila przerwy i wieczorem tak by trafić na zachód słońca wybieramy się na płonące klify.
Jednak przyjemniej nam mieszkać razem u jednej rodziny. O 17:30 niekompletni, bo część z nas wybrała się na klify pieszo jedziemy naszymi terenówkami pod skały. Póki co słońce jeszcze dość wysoko i nie zapowiada się na szybki zachód.
Mamy akurat dość czasu by powspinać się na poszczególne skałki, obejść je dookoła. Niesamowicie wyglądają nagle rude, nagie skały, kruche i łamliwe wyłaniające się wprost z gładkiego niczym stolnica stepu. Powoli nabierają coraz bardziej wyrazistego czerwonego koloru. Im później i im słońce niżej tym skały bardziej wyraziste a tym samym zgodne z nadaną im nazwą Płonące Klify.
Wszyscy po spacerze z prawej i lewej strony spotykamy się na szczycie by stąd za namową naszego przewodnika przejechać na jeszcze lepszy punkt widokowy skąd ma być widać je w całości i do tego jak na dłoni.
I rzeczywiście sugestia była bardzo zasadna, widać to z najlepszej strony. Klify płoną.
Wracamy na kolację. Cudów kulinarnych się nie spodziewamy, zaczyna się od półgodzinnej obsuwy czasowej. Czyli spóźnienie. Wreszcie Pani wnosi wielki gar z dymiącą zupą. A w niej wszystko, gruby makaron, trochę warzyw, osobno wymienię ziemniaki bo tych najwięcej i mięsko, ale drobinki jak zwykle. Nasze dwie ekspertki od kuchni kiwają po raz kolejny głowami, bo jak się ma to w garze do tego o czym one czytały? Miało być mięso, mięso i mięso a tymczasem więcej tu makaronu, warzyw i zup.
Jemy do końca, niektórzy nawet dokładkę. Wspólnie decydujemy także o daniu na śniadanie, jako że ryż na mleku nie znalazł uznania w naszej grupie, jutro eksperyment z zapowiedzi przewodnika małe kulki z mięsa wymieszane z mąką w mleku. Brzmi groźnie, ale może okazać się smacznym daniem.
Mirek zaprasza dzisiaj do swojej jurty, opowieściom nie ma końca. Od Mongolii, poprzez bezdomne i porzucone psy, różne rasy psów, koty, jaszczurki te z ogonami i te bez ogonów po przeróżne elementy polityczno-historyczno-kulturalne.
Noc bardzo gwieździsta i wyjątkowa ciepła. Dopiero co na klifach wiało straszliwie, teraz spokojnie i cicho.
"Chciałam w imieniu całej rodziny podziękować za super safari. Kierowcę mieliśmy bardzo sympatycznego. Lodge tez była świetna. Wielkie dzięki!"
"Dzień dobry Pani Estero. Chciałbym bardzo podziękować za wspaniałą wycieczkę. Muszę przyznać, że Pakistan zrobił na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się, że to akurat z Pani biurem i Anią "przetarłem szlak". Nie będę się rozpisywał na temat programu, hoteli itp. ponieważ Ania zna moją opinię na te tematy i na pewno Pani przekaże (nie było na co narzekać). Jeśli chodzi o Anię, to napiszę tylko, że z taką kobietą aż chcę się podróżować. Mam nadzieję, że to nie ostatnia wyprawa z Pani biurem. Jeszcze raz dziękuję za super spędzony czas. Pozdrawiam"
"Serdecznie dziękujemy ESTA TRAVEL za zorganizowanie niesamowitej wyprawy do Ugandy. To była absolutnie niezapomniana przygoda, która przyniosła nam wiele radości, emocji i niezwykłych doświadczeń. Wszystko od samego początku było perfekcyjnie zorganizowane, od transportu, zakwaterowania w malowniczych klimatycznych loggiach, po sam program wycieczki. Doceniamy Pani pasję i zaangażowanie w organizację wyprawy wyjątkowej i niepowtarzalnej. Dopracowanie wszystkich szczegółów sprawiły, że była to podróż magiczna - komfortowa i bezpieczna. Jesteśmy bardzo wdzięczni. Specjalnie podziękowania dla Pani za wsparcie na samym początku podróży kiedy nasze bilety lotnicze raz za razem były anulowane, a my przerażeni… ale co źle się zaczyna, dobrze się kończy. Pani spokój był dla nas wybawieniem."
"Safari fantastyczne! Naprawdę super. Kierowca ekstra, park przepiękny, super warunki. Wszystkim nam BARDZO SIĘ PODOBA !!! Dziękujemy"
"Chcielibyśmy serdecznie podziękować za zorganizowaną wycieczkę do Apulii, a w szczególności podziękować Martynie za perfekcyjną opiekę i organizację. Udało nam się nawet wspólnie odkryć nieznany dotąd akcent polski w Apulii, więc w trakcie wyjazdu staliśmy się nawet odkrywcami. "
"Właśnie wróciłam z drugiego wyjazdu z Waszym biurem w tym roku. Nie jestem osobą zbyt otwartą, opisując wrażenia i odczucia, ale nie mogę, nie wyrazić swojego zachwytu z tych pobytów. Jesteście niesamowicie profesjonalnym, rzetelnym biurem podróży. Już po pierwszym wyjeździe czułam się niesamowicie zaopiekowana, dopieszczona i zadowolona, ale pomyślałam, że to może przypadek, miałam szczęście, ale po drugim wyjeździe stwierdziłam, że to nie przypadek. Wy jesteście po prosu ŚWIETNI !!! Bardzo dziękuję za wspaniałe wakacje. Były to wyjazdy do Pauliny Młynarskiej, którą uwielbiam i na pewno jeszcze nie raz skorzystam z takich wyjazdów. Polecam biurko Esta Travel znajomym, bo wiem, że warto. Obserwuję Was w mediach społecznościowych i razem z mężem planujemy wyjazd z Esta Travel w jakieś ciekawe miejsce na Ziemi, może Azja ? Do..."
" Wyprawa do Peru to była niesamowita przygoda, pełna wrażeń i wyzwań. Wracamy zadowoleni, z tysiącem zdjęć i głowami pełnych wspomnień. "
"Chciałam gorąco podziękować z możliwość poznania Madagaskaru. Wyprawa, choć trudna absolutnie niezwykła i niezapomniana Podróżowanie z Anią to czysta przyjemność; nawet w absolutnie ekstremalnych warunkach. Cieszę się bardzo z tego czasu i mam nadzieję, że niedługo znowu wyruszę z Esta Travel. Pozdrawiam serdecznie"
"Dziękuję Ci bardzo za ostatnie cudowne, dwie wyprawy. Spełniłaś moje młodzieńcze marzenia poznania Egiptu i zabrałaś mnie w przepiękne góry, o których śniłam przez ostatnie miesiące, pozwoliłaś mi uciec od stresu i pooddychać światem; wspaniały czas! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! "
"Chciałabym serdecznie podziękować za wspaniałą keralską przygodę! Dziękuję za wszelką pomoc okazaną przed i w trakcie wyjazdu, dziękuję za wspaniałą opiekę pięknie uśmiechniętej, pomocnej i świetnie zorganizowanej Karoliny, dziękuję za inspirujące warsztaty z Pauliną w niezwykle urokliwym Kondai Lip. To był piękny czas!"
"Chciałbym podziękować w imieniu swoim i żony za super wycieczkę, najlepsza do tej pory, na jakiej byliśmy, wszystko dopięte na ostatni guzik. No i wielkie dzięki za Izę i super przewodników!"
"Dziękujemy za wspaniały program, znakomitą oprawę - pilotka i przewodnicy, znakomicie dobranych uczestników (może to przypadkowa selekcja, ale wyszła znakomicie pomimo dużej rozpiętości wieku). I oczywiście za świetną organizację wyjazdu „ku chwale Ernesta Malinowskiego”. Świetny i program i godny polecenia! "
"Dziękujemy! Było bardzo bardzo bardzo trudno. To była dla nas najtrudniejsza rzecz w życiu. Wiatr był potężnie silny, wiele osób zrezygnowało. Generalnie bardzo dobra organizacja podczas trekingu jak i poza. Dziękujemy serdecznie za te niesamowite wakacje. Tanzańczycy to świetni ludzie. Świetnie przeżycie! "
"Chciałabym bardzo podziękować za cudownie zorganizowany wyjazd. Wszystko było dopracowane i zapięte na ostatni guzik."
"Chcieliśmy jeszcze raz wyrazić nasze zadowolenie z udziału w ekspedycji pod hasłem "Wielka włóczęga po Egipcie". Jest nam bardzo miło, że poznaliśmy się osobiście. Pełen szacunek za szeroko rozumiany profesjonalizm."