Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Nad ranem dojeżdżamy do La Paz, gdzie czeka na nas już transport do hotelu. Do południa mamy czas na śniadanie, leniuchowanie i odpoczynek w hotelu.
Dopiero w południe ruszamy na zwiedzanie - w pierwszej kolejności kolejką linową do Moon Valley czyli Doliny Księżycowej pod La Paz. Nie możemy wyjść z podziwu nad tym rodzajem komunikacji miejskiej – widok na La Paz i oświetlony szczyt Illimani górujący nad miastem robią ogromne wrażenie. Z Doliny Księżycowej wracamy do centrum miasta, żeby zobaczyć m.in. główny plan, katedrę oraz Targ Czarownic. Tak, dokładnie! Targ Czarownic. Jest to ulica przy której skupiły się sklepiki z wszelkiej maści talizmanami i artefaktami służącymi do odprawiania czarów, modłów, uzdrawiania, przepowiadania przyszłości. Spacerujemy po tej i okolicznych kolorowych uliczkach, a sklepy kuszą wyrobami z alpaki, barwnymi szalami, ponczami, czapkami i najróżniejszymi pamiątkami.
Spacerem wracamy do hotelu, po drodze zatrzymując się na kolację przy budce, przy której stała gigantyczna kolejka. Okazało się, że w budce serwują za 11 bolivianos bułkę z warzywami, stekiem i frytkami. Naśladując miejscowych zjedliśmy po bułce stojąc na ulicy i obserwując wieczorny chaos na ulicach La Paz.
