Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś jest dzień, na który czekało wielu z nas! Wyjeżdżamy z Arequipy wcześnie rano w kierunku Kanionu Colca. Po drodze przerwa na Mate Inka – lokalny napar ziołowy na bazie liści koka i munia, który pomaga nam oswoić wysokość. A potem najwyższy punkt na naszej trasie – prawie 5 tys. m n.p.m.!
Lekko bolą nas głowy i szybko łapiemy zadyszkę, ale oprócz ziołowych naparów wspomagamy się tutejszym specyfikiem soroche – tabletkami, które są mieszanką aspiryny i kofeiny. Powoli i spokojnie przygotowujemy się do zjazdu w dół rowerami. TAK! ROWERAMI! Mamy przed sobą 25 km pięknego równego asfaltu, tylko z górki aż do Chivay – miasteczka, które jest bramą do Kanionu Colca. Ciepło ubrani, w ochraniaczach i kaskach ruszamy za przewodnikiem, a nasz busik jedzie z tyłu jako auto techniczne. Po drodze wspaniałe widoki, praktycznie nie trzeba pedałować. To był fantastyczny zjazd.
Wieczorem czeka na nas piękny hotel położony nad górską rzeką o gorące źródła, w których oczywiście się kąpiemy.
A na sam koniec dnia, jakby mało było wrażeń, kolacja z lokalną muzyką i tańcami.
