Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wyprawa na Islandię 7-12.05.2018

Chrapka na Islandię


07-05-2018

Pomysł na ten wyjazd narodził się ponad rok temu na wydmach w Mongolii. Najpierw planowaliśmy Afrykę, i ta już za nami, byliśmy razem w Sudanie a teraz przyszła kolej na Islandię. By jednak uniknąć wysokich kosztów podroży, bo nie od dziś wiadomo, że Islandia do tanich to nie należy trzeba było znaleźć inny sposób na wyjazd aniżeli pełna obsługa jednego z miejscowych kontrahentów. I tak też się stało.

Ustaliliśmy trochę odmienną formułę tego wyjazdu, po prostu self drive w oparciu o wypożyczone auta, noclegi rezerwowane z dużym wyprzedzeniem w hotelach lub gościńcach, jedzenie atrakcje opłacane na miejscu.

Nawet tani przewoźnik, który na kilkanaście dni przed wylotem zmienił nam termin wylotu i powrotu nie był w stanie pokrzyżować nam planów, choć wizja lotu z domu na Islandię i z powrotem była kusząca, jednak ostatecznie większość z nas musiała odbyć dłuższą podróż pociągiem lub samochodem niż samolotem by dotrzeć na miejsce.

Byliśmy na lotnisku punktualnie i my i samolot. Nie chcąc zapeszać nikt nie miał śmiałości pytać o pogodę, odpowiedź przyszła z komunikatem kapitana, który zapowiedział 8 stopni i tylko chmury. I rzeczywiście na miejscu nie padało, po wyjściu z samolotu okazało się, że tylko delikatnie mży. Jednak o temperaturze moglibyśmy dyskutować, na 8 się nie zapowiadało, było zimniej.

Widać było od razu reakcję współtowarzyszy, którzy ubierali na siebie ciepłe kurtki, wciągali pospiesznie kaptury a nawet wyciągali czapki.

Jak na złość nam już było zimno, a autobus mający dowieźć nas do wypożyczalni wcale nie chciał przyjechać. Wreszcie się pojawił, w wypożyczalni wykupiliśmy jeszcze dodatkowe ubezpieczenie, odebraliśmy kluczyki, obejrzeliśmy nasze auta i ruszyliśmy do stolicy na nocleg.

Niewielu z nas uwierzyło, że śpimy w ścisłym centrum, tuż z widokiem na bardzo charakterystyczny kościół na deptaku. Jednak kiedy wyszliśmy na wieczorny spacer w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia, byliśmy głodni a wybór ograniczony bo to późny poniedziałkowy wieczór, wreszcie padło na jedną z knajp przy deptaku. W menu o tej porze ostatnia porcja zupy gulaszowej, kilka porcji zupy grzybowej, na wyrost tak nazwano zupę pieczarkową.

I pizza. Szybko składamy zamówienie i staramy się połapać w tutejszej walucie i przeliczamy ją na złotówki. Niestety nie chce nam wyjść inaczej, pizza to koszt ok. 85 zł, a zupka to aż ok. 60 złotych… Piękny i drogi wstęp do Islandii.

Ja z Marcinem jedziemy po nasze dwie Koleżanki, które choć z Gdyni przyleciały z Warszawy, to wynik właśnie zmian lotów i rozkładu lotu w ostatnich dniach.

Mamy już pierwsze awarie auta, jedno z nich strasznie skrzypi i trze a na dodatek słabo hamuje. Jutro musimy coś z nim zrobić. Póki co w Polsce prawie 3:00 w nocy, tutaj 1:00 ale i tak padamy z nóg. Dobranoc.

Pojechali i napisali: