Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wakacje w Kostaryce 21.06-8.07.2018

Czas na canopy tour


30-06-2018

Basen od rana

Budzimy się leniwie wyglądając za okno, słońce, zatem zaraz po śniadaniu decydujemy się na basen.

To, że pogoda bywa zmienna już nas nie dziwi, a że jest gorąco to nawet ulewa nam nie przeszkadza. Nie rezygnujemy z planów basenowych, wręcz przeciwnie odkrywamy, że kąpiel w deszczu jest super, a jacuzzi i deszcz to już w ogóle kompozycja idealna.

Leje jak z cebra.

Być jak Tarzan!

Maciej i Basia szykują się na canopy tour. To wielka atrakcja, która rozsławiła Kostarykę i podbiła w ostatnich latach cały świat. Teraz śmigać na zipach i linach w uprzęży można już w wielu magicznych miejscach, ale te tutaj pozostaną dla mnie numerem 1. Pamiętam pierwszy zip sprzed 9 laty, ponad koronami drzew na wysokości kilkunastu pięter z widokiem na Jezioro Arenal i wulkan. Udało mi się ich odnaleźć, nazywają się tak samo, usprawnili swoją organizacje, dołożyli kolejnych atrakcji, teraz można także skoczyć niczym Tarzan na linie i dyndać nad ziemią, można też mieć przyjemność bujania się na linie jak na wahadle, my jednak zostajemy przy najciekawszej według mnie propozycji czyli samych zjazdach na linach. Olek dobrowolnie rezygnuje, mi nie wolno, zatem Basia i Tata dołączają do grupy, wcześniej upewniamy się, że ośmiolatki mogą zjeżdżać na linach i siup. Najdłuższy przejazd ma ponad 700 metrów i najciężsi zawodnicy mogą sunąc nawet do ok. 60 km/h. Basia potrzebuje dociążenia, ale sprytnie w grupie znajduje się jej amerykańska rówieśniczka i teraz we dwie radzą sobie wybornie ważąc pewnie razem ok. 50 kg.

Kiedy wracają do hotelu oboje są wyraźnie zadowoleni i przyznają, że warto było spróbować jak to jest na prawdziwych zipach w Kostaryce.

Pamiątki i wieczór z bajkami

Na popołudnie zaplanowaliśmy tour po plantacji czekolady i kakao, ale po dotarciu na miejsce szybko rezygnujemy, gdyż spacer po ogródku obsadzonym kilkoma kakaowcami i krzewami kawy jakoś nas nie przekonuje, ma się to nijak do plantacji kawy, które mijaliśmy na północ od stolicy. Odwiedzamy raz jeszcze Włocha, kupujemy pamiątki, lody, odbieramy pranie, finalizujemy zakup obrusów. Wcześniej jesteśmy w hotelu i przy akompaniamencie kolejnej ulewy oglądamy sobie bajki.

Pojechali i napisali:

PFR