Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
„Czy i dzisiaj dopisze nam szczęście?” – z takim pytaniem ruszamy rano z hotelu. Szczęście to dzisiaj synonim słońca i błękitnego nieba. W planach mamy jedną z głównych atrakcji północy Portugalii, czyli rejs po rzece Douro. Rzeka przepływa przez najstarszy oficjalnie wytyczony region winiarski świata. Tafla wody doskonale komponuje się z zielonymi wzgórzami, na których od lat uprawiane są winorośla, oliwki, migdały i pomarańcze. Widok ten uznano za tak interesujący, że wpisano go w 2001 roku na listę światowego dziedzictwa Unesco. Z niepokojem obserwujemy więc sytuację na niebie i wypatrujemy końca tunelu, po którym jak zapowiedział nasz kierowca, wszystko będzie jasne: słońce lub deszcz. Chwila niepewności i znowu się nam udaje! Po drugiej stronie góry, tam gdzie przepływa rzeka Douro, świeci słońce.
Szczęśliwi ruszamy najpierw do winnicy Quinta do Filoco, gdzie oczekuje nas przesympatyczna Marta, która oprowadzi nas najpierw po piwnicach i opowie o produkcji wina i historii rodzinnej firmy, a następnie przy obiedzie pozwoli nam degustować wina dopasowane do serwowanych nam dań. Po posiłku żegnamy się z Martą dziękując za gościnę i ruszamy do Regua, gdzie rozpoczynamy nasz rejs.
2-godzinna podróż statkiem do Pinhao to prawdziwy spektakl natury. Podziwiamy zieleń wzgórz i błękit wody oraz nieba, słońce nad nami, mijane mosty, posiadłości, przepływamy przez śluzę. W Pinhao krótki przystanek na dworcu kolejowym udekorowanym ponad dwudziestoma płytkami azulejos przedstawiającymi sceny z winobrania i ruszamy w kierunku Porto, gdzie dzisiaj zjemy kolację w jednej z lokalnych restauracji specjalizujących się w przygotowywaniu ośmiornicy.
