Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Ostatni dzień naszej portugalskiej misji. Opuszczamy Porto i udajemy się na południe do miejscowości znanej z kanałów przecinających miasto, wyrobu soli i słodkości o nazwie „ovos moles”. Aveiro zwane Wenecją Portugalii kiedyś było ważnym portem, obecnie to spokojne miasteczko odwiedzane przez turystów. Przesiadamy się do moliceiros czyli tradycyjnych łódek pływających kanałami miasta i zaczynamy podziwianie kolorowych fasad budynków. Moliceiros to długie kolorowe łodzie, które tradycyjnie służyły do wydobywania wodorostów, a obecnie przewożą turystów odwiedzających Portugalię.
Po rejsie zagłębiamy się w wąskie uliczki i ruszamy do sklepów by zakupić pamiątki. Większość z nas decyduje się na zakup mydełek, sardynek i soli, z wyrobu której słynie Aveiro. Podobno być w Aveiro a nie spróbować soli, to tak jakby nas tu nie było. Po zakupach zatrzymujemy się jeszcze w kawiarni by spróbować tutejszego specjału Ovos moles, czyli ciasteczek wypełnionych słodką masą z żółtek i cukru. Po relaksującym poranku udajemy się jeszcze w kierunku Costa Nova, gdzie zatrzymamy się na obiad w lokalnej restauracji znanej z przyrządzania węgorzy i owoców morza. Przepyszny obiad, przystanek na plaży i zdjęcia na tle kolorowych domów w paski, z których słynie miejscowość i powoli ruszamy w drogę powrotną do Porto. Część z nas musi już udać się na lotnisko, a pozostała grupa ma jeszcze czas, by nacieszyć się Porto, wrócić do ulubionych miejsc, zajrzeć w nieodkryte do tej pory zaułki.
Wszystko co dobre szybko się kończy i także nasza misja dobiegła końca. Czy spotkamy się ponownie w takim składzie? Jak na znawców zwyczajów portugalskich przystało, możemy odpowiedzieć „Calma, calma” – „spokojnie”. Zobaczymy, co życie nam przyniesie :)
