Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wakacje w Kostaryce 21.06-8.07.2018

Żółwice lubią deszcz


26-06-2018

Ulewa jakiej do tej pory nie było

Wow, ta noc była jeszcze bardziej mokra niż ostatnio. Ależ lało, mimo zmęczenia i snów o zwierzętach, które widzieliśmy wczoraj to dopiero były hałasy, i ta nagła moc, która rozpędzała ten deszcz by go potem nagle jakby zakręcić, niczym kurek przy zlewie, a za chwilę znowu lać jak z wiadra. Niesamowite uczucie.

Niestety skoro mokro i ciepło to i owadów nie brakuje, najwięcej jest komarów, ale tej nocy pokąsały nas też pchły. Do listy krajów, skąd przywiozłam przygody z pchłami poza Indiami, Egiptem i USA dołączam Kostarykę. Niestety Oliś też pogryziony, a Tatuś i Basia ani jednego ukąszenia, łatwo się domyślić jaki był rozkład w łóżkach.

Egzotyczne towarzystwo do śniadania

Erica mimo naszego wczesnego wyjazdu przygotowuje nam śniadanie już o 6:00, miłe to z Jej strony. To idealna pora by śniadaniowały z nami kapucynki, które przyglądając się nam ostrożnie zbliżają się do stolika, tuż obok mamy kajmana, którego oczy wczoraj świeciły w poświacie latarki naszego przewodnika, nadal leży sobie w tym samym miejscu i ani drgnie. Mamy też ciekawskie ptaki przypominające zadziory z irokezem na głowie, które wyglądają na dość zaprzyjaźnione z Ericą bo wcale nic nie robią sobie z naszej obecności.

Wreszcie spakowani, najedzeni ruszamy do parku Tortuguero. By tam dotrzeć musimy pokonać kawałek drogi do miejsca, gdzie zostawimy nasze auto, przesiądziemy się do autobusu zorganizowanego przez nasz hotel, który zbiera turystów z San Jose i okolicznych mniejszych miejscowości i najpierw kawałek trasy pokonuje się wspólnie autokarem by potem przesiąść się na godzinną podróż łodzią. By mieć jak najmniej bagaży przepakowujemy się na trzy dni do jednej małej walizki. Najpierw jednak śniadanie, rekonesans i jedziemy.

Leniwiec na drutach

Po drodze mijamy wielgachne plantacje bananowców i ananasów. Nagle nasz kierowca zatrzymuje autokar pokazując na pobliskie druty elektryczne, okazuje się, że na jednym z nich wisi najprawdziwszy leniwiec, nie w żadnej dżungli, na koronie trzydziestometrowego drzewa, nie, po prostu dynda na drucie elektrycznym tuż przy drodze, a że obok jest wjazd na plantację bananów, to mamy wiele atrakcji za jednym przystankiem.

Po kolejnych kilkunastu minutach jazdy docieramy na miejsce do portu. Tu szybciutko przenosimy bagaże do łodzi i płyniemy wąską rzeką o pięknej nazwie Suerte czyli szczęście do Tortuguero.

W Parku Tortuguero

Droga wodna przypomina zwykłą, rozstawione na poboczu znaki drogowe, drogowskazy, tablica informująca o początku Parku Narodowego. Piękna pogoda, niebieskie niebo, zapowiada się wreszcie na cudny dzień. Na miejscu od razu jesteśmy zaproszeni na lunch i dostajemy klucze do naszych małych domków, znowu dość mroczne pokoje ale za to duże. Wokół niesamowita zieleń i cudne kwiaty. I basen z całkiem ciepłą woda. Nie mamy już wątpliwości jak zagospodarować czas do spaceru popołudniowego po ośrodku. Podczas lunchu wypatrujemy nieopodal nas gigantyczną iguanę, cudna, z wielkimi pomarańczowymi polikami, grzebieniem na grzbiecie i na głowie i wielkimi łapami pozuje z nadzieją na łakomy kąsek ze stołu, a potem leniwie wchodzi na drzewo i tyle ją było widać.

Basen to świetny pomysł, woda jest przepyszna i relaks znakomity.

Spacer po niezwykłym ogrodzie

Spacer po lodży wraz z przewodniczką to istny raj dla fotografujących, na każdym niemal listku siedzi jakiś stwór, tu mamy żaby Gaudiego, tam ich skrzek, nieopodal jaszczurki, gekony, żuki, świerszcze, ptaki, żabki blue jeans, motyle, wiele egzotycznych roślin i krzewów, pieprz, liany, orchidee, marakuję papaje, mangostany, wszystko po prostu w ogrodzie okalającym nasze domki. Spacer kończymy na plaży, bardzo zmyślnie leży nasz ośrodek, z jednej strony łodzie cumują od strony rzeki słodkowodnej Suerte, a wąski pas kończy się po drugiej stronie z czarną plażą nad morzem słonowodnym. Kiedy nagle mijamy ścianę drzew i znajdujemy się na szerokiej pięknej i niemalże pustej plaży wszyscy jesteśmy zadziwieni.

Oczyszczanie plaży

Z naprzeciwka widzimy kilka osób ze skrzynkami, które czegoś szukają. Pani przewodnik tłumaczy, że właśnie startuje sezon lęgowy żółwi i wolontariusze oraz miejscowa ludność codziennie przeczesuje w ciągu dnia tutejsze plaże oczyszczając je ze śmieci, wyrzuconych butelek, papierków, torebek foliowych, to nie turyści ale morze wyrzuca wraz z silnymi falami mnóstwo śmieci i te zagrażając życiu żółwi są zbierane przez wolontariuszy.

Naszą uwagę przykuwa jednak grupka chłopców, która przemieszcza się wypatrując wyraźnie czegoś w wodzie. Kiedy i my staramy się podążać za ich wzrokiem okazuje się, że nieopodal brzegu w słonej wodzie płynie sobie leniwie krokodyl. To nie żarty, do tej pory myślałam, że krokodyla spotkać można tylko w słodkiej wodzie, i to był błąd. Widać go jak na dłoni, kiedy mniejsze fale odsłaniają jego grzbiet wyraźnie wykończony charakterystycznymi trójkątnymi wyrostkami.

Krokodyl w kąpieli

Hmm, już wiem, dlaczego nikt nie kąpie się na tutejszej plaży. My też nie zamierzamy. Wieczorem kolacja, przedtem gofry, bo lodów nie ma, zamrażarka się zepsuła i czeka na naprawę, a drugiej brak.

Po kolacji jestem umówiona na indywidualną wyprawę nocą właśnie na te samą plażę w poszukiwaniu lęgnących się żółwic. To fenomen, zjawisko, które w sezonie, niestety przypadającym na porę deszczowa legną się żółwie zielone, szylkretowe, skórzaste . Poza Australią to drugie takie miejsce na świecie, dzięki temu, że plaża jest spokojna, cicha, niezamieszkana i nieoświetlona panują tu idealne warunki dla żółwi, które co roku wychodzą tutaj na brzeg by złożyć swoje jaja.

Podglądanie żółwich jaj

Jesteśmy umówieni na 21:30, jednak około 20 rozpętuje się tak wielka burza, że z trudem przychodzi nam otworzyć drzwi i dotrzeć do lobby by poinformować pana przewodnika, że zmieniamy plany i podejmiemy próbę ponownie jutro bo dzisiaj naprawdę mija się to z celem. Pan szanuje naszą decyzję, choć wydaje się zaskoczony, bo żółwice uwielbiają taką pogodę i im większy deszcz tym bardziej ochoczo wychodzą na brzeg składać jaja. Co za dziwne stworzenia…

Pojechali i napisali: