Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Wakacje w Kostaryce 21.06-8.07.2018

Rejs łodzią po namorzynach


02-07-2018

Z Mundialem w tle

Ależ nam się dobrze spało, wreszcie nie za duszno, bez warkotu wiatraka pod sufitem i ten widok za oknem. Niestety już do śniadania padał deszcz, ale przemknęliśmy tylko pod daszek a potem pod drugi daszek żeby obejrzeć mecz Meksyk – Brazylia. Podzieliśmy się rodzinnie pomiędzy dwie drużyny i było zawzięcie podczas kibicowania.

Rejs po namorzynach

Czas na dalszy etap drogi. Tym razem postanawiamy jeszcze cofnąć się o dosłownie kilka kilometrów bo w jednym przewodników znalazłam wzmiankę o rejsie łodzią po namorzynach.

I rzeczywiście wynajdujemy na mapie wymienioną miejscowość, po dotarciu nad samą rzekę nie ma tu jednak żadnego szyldu ani biura, za to dziarska staruszka wybiega z domku naprzeciwko i wymachuje do nas trzymając w ręce kawałek ulotki. Dogadujemy się w mig, Rosa bo tak ma na imię od razu kieruje nas we właściwe miejsce informując, że zaledwie kilka kilometrów dzieli nas od właściwego miejsca startu i ona już telefonuje by nas zaanonsować i potwierdzić cenę. Ta wydaje się nam wygórowana, ale postanawiamy udać się we wskazane miejsce z ulotką od Rosy i sami ocenić sytuację.

Kapitan jak malowany w czapeczce i z wąsem wita nas gromkim Hola i od razu kieruje do łodzi. Po drodze jeszcze targujemy się odrobinę i wraz z inna trzyosobową rodziną z USA lądujemy w małej łódeczce.

Obserwacje natury i nie tylko...

Zapowiada się dwugodzinna przygoda upstrzona mnóstwem ptaków, zwierzaków i płazów oraz gadów. I rzeczywiście nasz kapitan dzielnie radzi sobie z angielskim i wypatruje coraz więcej stworów. Hitem stają się niesforne kapucynki, które zwabione bananami skaczą po daszku łódki i łobuzują.

Naszą uwagę poza wspaniałą naturą i zwierzętami oraz ptakami przykuwają nasi sympatyczni współtowarzysze. Pierwszy Olek zauważa na nodze pana tatuaż, inny, nietypowy. Pan ma wytatuowanego na łydce hamburgera, wygląda na całkiem świeży, bardzo kolorowy i precyzyjny, kiedy ten się odwraca Olek znowu szepcze mi do ucha, że nad kostką jest jajko łódeczka z majonezem i krewetki  a na drugiej nodze szósteczka sushi pokrojona na kawałeczki… Dla kompletu na ramieniu pani jest aparat fotograficzny marki Canon, co wyraźnie widnieje zapisane na skórze. Nie jestem z tej samej drużyny mając na szyi Nikona, ale do zwady nie dochodzi.

Zachód słońca na plaży

Niedaleko stąd mamy nasz kolejny postój noclegowy, plaża Matalpo jest całkiem pusta, piękna, szeroka, dość ciemna. Woda niesamowicie albo wręcz nieprzyzwoicie ciepła. My jednak jesteśmy głodni, szukając jedzenia docieramy do Plaży Dominical, dobrze się składa, ta plaża słynie z najpiękniejszych zachodów słońca, nie tylko my o tym wiemy, sporo tutaj par i rodzin z dzieciakami, które czekają przycupnięci na konarach albo kamieniach na zachód. Czekamy i my jednocześnie rozglądając się za miejscem do zjedzenia czegokolwiek. Wybór tutaj bardziej surferski, udaje się nam wytropić lokalną bardzo smaczną pizzę.

I tak z akcentem włoskim kończymy dzień.

Pojechali i napisali: