Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna wyprawa do Egiptu 12-26.01.2019

Aktywnie zwiedzamy Luksor


22-01-2019

Dzień Dziadka

Ale tylko w Polsce, tutaj nie ma dzisiaj żadnego święta. Za to dla nas kolejny dzień, który zaplanowaliśmy na zwiedzanie. Tym razem o 9:30 podjeżdża po nas kierowca, by zabrać nas na Brzeg Zachodni. To skupisko wszystkich bardzo istotnych zabytków w Luksorze. Już po drodze dowiadujemy się niestworzonych historii z życia naszego kierowcy/przewodnika, z drugiej strony wszystko układa się jak po sznurku.

Zwiedzamy Dolinę Królów

Amar zna tutaj wszystkich i dzięki niemu mamy spokój od naganiaczy, nikt nas nie napastuje, nie zaczepia, stajemy się niewidzialni dla chmary sprzedawców. Co za dziwne uczucie. Zaczynamy nasze zwiedzanie od Doliny Królów, tu się nic nie zmieniło, w ramach biletu każdy turysta ma możliwość wejścia do trzech grobowców, za dodatkową opłatą zwiedza się kilka wyjątkowych grobowców, np. Tutanchamona czy Setiego I. Dzieciakom się podoba, szczególnie te długie grobowce ze stromym zejściem i malowidłami na ścianach robią wielkie wrażenie.

Jest ciepło, ale nie za ciepło, choć po raz pierwszy rozkoszujemy się dzisiaj latem w Egipcie, klapki, sandały, krótkie spodenki, wreszcie wydobyłam z dna walizki strój na lato.

Świątynia Królowej Hatszepsut

Kolejny zabytek zaplanowany na dzisiaj to Świątynia Królowej Hatszepsut, tu się nam też bardzo podoba. Już sama jazda wagonikami do miejsca zwiedzania jest interesująca, tym bardziej, że na siedzonku obok kierowcy zasiada Olek i z dumą prowadzi cały skład pod zabytek. Tu odnajdujemy  ślady misji polskiej, dzieciaki są żywo zainteresowane odnajdywaniem polskich napisów na pomieszczeniach naszych archeologów.

Na zakupach u znajomego

Obiecałam zakupy alabastru i innych figurek, mam tutaj z dawnych lat znajomego, który wraz z braćmi prowadzi wielki sklep z alabastrem. Zaskakujemy go wizytą niezapowiedzianą, zostajemy przyjęci po królewsku, dzieciaki buszują wśród półek, my przysiadamy na herbacie i soku z prawdziwych pomarańczy. Jak się okazuje Ali też ma małego synka Adama, więc wspólnym tematom nie ma końca.

Domowy obiad w Egipcie

Obkupieni, najedzeni ruszamy na lunch. Miał być w naszym hotelu, później postanowiliśmy zjeść go w lokalnej restauracji po tej stronie Nilu, aż wreszcie zostaliśmy zaproszeni do naszego kontrahenta do domu.

I to są te bezcenne chwile, które rzadko można przeżyć podróżując w wielkiej grupie.

Z kuchni wydobywa się zapach zapiekanych warzyw i kurczaka – przynajmniej tak obstawiam. Dzieciaki są już głodne, my czując aromaty też. Póki co jednak gaworzymy sobie oglądając typowy dom egipski, potem jeszcze chwila na uprzejmości, oglądanie pamiątkowych zdjęć rodzinnych i wreszcie zasiadamy do stołu. Panowie muszą przełknąć moją obecność, żona i mama nie jedzą razem z nami, jestem jedyną kobietą przy stole. Nie mogę przyzwyczaić się do tej sytuacji, ale tak to już jest.

Po lunchu jest jeszcze pyszna herbata egipska i owoce.

Wieczorem nie zwalniamy tempa

Wreszcie później niż zakładaliśmy wracamy łodzią do naszego hotelu. Zdążymy jeszcze przed zachodem słońca wejść do wody. Łapiemy ostatnie promienie i za chwilę robi się chłodno.

My ruszamy do miasta, oczywiście konno, Olek nie odpuszcza, znowu powozi. Mamy pamiątkowe zdjęcia, zakupy na suku i obowiązkową herbatkę w naszej ulubionej kawiarni.

Pojechali i napisali: