Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna wyprawa do Egiptu 12-26.01.2019

Dzień w drodze


14-01-2019

Ambitny plan na dzisiaj to piramidy

Ponieważ chciałabym, aby dzieciaki mogły wejść do wnętrza piramid, a dodatkowo wśliznąć się także do grobowca to poza Gizą planujemy odwiedzić także Majdum i Dahszur oraz Sakarę. Nasi opiekunowie nie są zachwyceni pomysłem, bo liczyli, że uwiniemy się w kilka godzin z programem, a tu zapowiada się dość długi dzień.

Przejazd pod eskortą

Z Kairu ruszamy w stronę Majdum, sporo policji dzisiaj na trasie, przez pierwszy odcinek od samego hotelu aż do krzyżówek miasta jesteśmy eskortowani przez policję, od czasu do czasu nawet na sygnale. Oczywiście dodam, że nikt tutaj z tego sobie nic nie robi, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że może jakby bardziej drogę blokował i ją tarasował.

Zatem po eskorcie, kiedy zostajemy sami wjeżdżamy na trasę wzdłuż kanału Nilu i jedziemy do piramid. Bardzo lubię tę trasę bo tu dzieje się codziennie coś innego to przegląd codziennego życia w Egipcie, ich kuchni, szkół, poranków, modłów, lekarzy i rolników. Z zaciekawieniem przyglądam się  temu, co dzieje się za oknem. Jednak czas mija i mimo wielkiego planu już po kolei póki co w myślach rezygnuję  z kolejnych atrakcji, nie tak miało być.

Majdum

Po dotarciu na miejsce, Majdum robi ogromne wrażenie, to pierwsza piramida dla dzieciaków, dzisiaj zupełnie pusta, jesteśmy jedynymi zwiedzającymi, poza naszą piątką nie ma tu nikogo. Fenomen, tak nie było tutaj jeszcze nigdy.

Policja za to ma więcej okazji, ale i odwagi, by prosić o bakszysz, czyli takowy napiwek, tyle, że nie uznaniowy, a przymusowy. Mało tego, zdarza się, że potrafią przeliczyć otrzymane pieniądze i wprost powiedzieć, że za mało, bo tu jest pustynia i należy się więcej. Nie daję sobie popsuć humoru, już nawet nie dociekam dla kogo to i ile, trzeba to daję i już. Jak przeliczę to są to naprawdę bardzo symboliczne kwoty i dodaję je do ceny biletów, która też nie jest zbyt wygórowana.

W Majdum po zdobyciu w komplecie piramidy, ja z dzieciakami wpełzamy, dosłownie, bo wejście nie należy do łatwych do mastaby nr 17. Po wizycie w Muzeum Kairskim jest już mi dużo łatwiej wytłumaczyć dzieciakom na czym polegała idea grobowców i piramid.

Mamy sporo śmiechu, trochę z atmosfery Indiany Jonesa. Zosia po wejściu do piramidy odpoczywa na zewnątrz oglądając zgromadzone tutaj zabytkowe sarkofagi.

Droga do Dahszur

Do Dahszur zaledwie godzinka drogi, niestety nasi opiekunowie mają rozbieżne zdania jak jechać i trasa się trochę wydłuża. Jak dodamy kontrole policyjne i hopki, którymi usiana jest trasa robi się cudna pora na zdjęcia ale niestety i bezwzględnie zbliżający się zachód słońca, co oznacza, że za chwilę wejście do wszystkich pozostałych piramid zostanie zamknięte i tyle by było na dzisiaj.

Najpierw jednak czas na Dahszur, dzieciaki i Maciej wchodzą do piramidy po raz kolejny, My z Zosią spacerujemy wokół piramidy szukając miejsc osłoniętych od wiatru.

Potem jeszcze podjeżdżamy do ostatniej na dzisiaj piramidy łamanej i zarządzamy odwrót. Akurat by zdążyć coś zjeść przed show, jakie na dzisiaj zaplanowałam. Mamy ustalone miejsce spotkania na jedzenie z naszym kolegą pracującym w turystyce, nasi panowie zabierają się za dość głośne narady, potem okazuje się, że ustalali trasę przejazdu. Szkoda, że nie skonsultowali tego z nami.

W efekcie zamiast 1 godziny spędziliśmy w busiku 3 godziny, zamiast dotrzeć na czas na kolację byliśmy bez jedzenia aż do 21, mało tego przepadło i show, na które najzwyklej w świecie nie zdążyliśmy. Oj zawrzało między nami. Dzieciaki spisały się na medal, najpierw zasnęły potem cichutko siedziały i nie zamęczały nas pytaniami w stylu: daleko jeszcze? ale jestem głodny!

Miasto nas przerosło

A może bardziej niż nas to kierowcę i opiekuna, którzy niczym dzieci wydawali się zaskoczeni i sytuacją i strasznymi  korkami, a najbardziej tym, że chce się nam jeść.

Takie dni zawsze na trasie się też zdarzają, mam nadzieję, że limit na Egipt został wyczerpany.

Po krótkim pit stopie w hotelu ruszyliśmy jeszcze w poszukiwaniu restauracji. Przygotowałam sobie ściągę z lokali serwujących smaczne dania tuż w pobliżu. Przy pomocy miejscowych udało się nam znaleźć restaurację z pyszną kuchnią. Przynajmniej koniec dnia był smaczny.

Pojechali i napisali:

PFR