Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna wyprawa do Egiptu 12-26.01.2019

Ferie czas zacząć


12-01-2019

Ruszamy do Berlina

Z niepokojem śledzę doniesienia o ataku zimy na południu Niemiec, jednak w Berlinie temperatura plusowa i samoloty odlatują bez żadnych zakłóceń. Wszystko ładnie się nam składa, sam dojazd, potem parking tuż przy lotnisku, miła i szybka odprawa.

Oczywiście zgodnie z założeniami, Zośka nam pomaga, tu docieramy do odprawy bez kolejki, gdzie indziej puszczają nas szybką kolejką obok długo oczekujących zwykłych pasażerów.

Lot do Kairu

Na pokładzie samolotu równie sympatycznie. Specjalne jedzonko, dodatkowa poduszka i kocyk. Sam lot trwa bardzo krótko, po zaledwie po 4 godzinach nadlatujemy nad Kair, którego łuna świateł za każdym razem robi na mnie ogromne wrażenie, tym razem chcę ją pokazać także dzieciakom i się udaje, niebo jest czyste, morze światełek niesamowite.

Zmiana czasu minimalna, zaledwie o godzinę przesuwamy zegarki. Na lotnisku dzięki wizom online i szybkiej obsłudze przy bagażach w kilkanaście minut jesteśmy gotowi do wyjścia, jeszcze tylko wypłacamy pieniądze by mieć coś na dzisiejszą kolację i ruszamy do miasta. Sobotni wieczór to leniwy wieczór, dużo mniejszy ruch na ulicach głośnego i zatłoczonego zazwyczaj miasta.

Jedziemy do hotelu

Patrząc na zegarek oceniamy realnie szanse na naszą kolację, jesteśmy głodni, jednak o tej porze wyjście jeszcze na jedzenie z dzieciakami, raczej się nie uda. Ale po co mamy tutaj przyjaciół, odebrali nas z lotniska, teraz bezpiecznie manewrując po ulicach stolicy wiozą nas do naszego hotelu.

Przy okazji zbaczają na chwilę by w jednej z tutejszych bardzo lokalnych restauracji zamówić na wynos szisz kebaby, czyli posiekane mięsko kurczaka i wołowinę z warzywami, świetnie doprawione i zapakowane do różnych bułek albo naleśników przypominających meksykańskie tortille. Ale pachnie nam w samochodzie, na pokuszenie. Staramy się jednak powstrzymać żądze i dopiero po dotarciu do pokoju zabrać się za jedzenie.

Hotel w samym centrum miasta, przy głównym placu El Tahrir, który był świadkiem wielu najważniejszych dla Egiptu wydarzeń, ostatnio wielkiej rewolucji i licznych demonstracji.

Czym podpadł rowerzysta?

Na jednym ze skrzyżowań nasz spokojny i bardzo opanowany kierowca przez uchylone okno wymierza dosłownie policzek rowerzyście. Dzieje się to zbyt szybko byśmy dokładnie zanotowali o co chodzi. Podniesione głosy, machanie rękami, stoimy na czerwonym świetle; rowerzysta wraca i zaczyna się gorąca dyskusja przez okienko naszego busika. Zosia płacze, my przysłuchujemy się nie rozumiejąc nic, ostatecznie chłopak na rowerze zresztą wyglądający bardzo profesjonalnie, w kasku, specjalnym stroju odsuwa z twarzy maskę chroniąca go przed pyłem i spalinami i uśmiecha się szczerze do naszego kierowcy. Już nic nie rozumiemy, dopiero co dostał od niego przez okno niemal w twarz, a teraz się razem śmieją.

Okazuje się, że kolega wjechał w jednokierunkową drogę w pełni  świadomie, naszemu kierowcy puściły nerwy, a teraz w dyskusji panowie ustalili, że ten młody mógłby być synem naszego kierowcy i stąd ten uśmiech. Nas najbardziej rozbawił komentarz naszego opiekuna, który zapytany o to co się stało, powiedział krótko: rowerzysta jechał pod prąd, kierowca się rozzłościł i teraz rowerzysta wrócił, żeby go przeprosić. W wiele rzeczy mogę uwierzyć, ale tak się chyba nie przeprasza nigdzie na świecie…

Dotarliśmy do hotelu

Szybko nas zakwaterowano. Mamy pokój rodzinny deluxe, muszę Wam pokazać rozmieszczenie naszych miejsc do spania. Zresztą śledźcie je uważnie, bo pisząc to drugiego dnia wieczorem robię zdjęcie na dowód, że prawdopodobnie każdego dnia będziemy spać w innej konfiguracji.

Dzieciaki wyskakują jeszcze nocą na rekonesans, najbardziej zależy im na basenie, znajdują go na II piętrze i planują już jutro rano, jeszcze przed zwiedzaniem, wskoczyć do wody… ta wydaje się podgrzewana i bardzo przyjemna ale na zewnątrz dość rześko.

Pojechali i napisali: