Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś przed nami dość długi przejazd — udajemy się do prywatnego rezerwatu, gdzie czeka na nas wieczorne safari. Żeby urozmaicić drogę, wybieramy najpierw przejazd przez góry i dopiero potem wracamy na krajową autostradę. Po drodze zatrzymujemy się w malutkim miasteczku, które przypomina trochę Dziki Zachód.
Popołudniem docieramy do naszej lodży — piękna, położona na wzgórzach, z prywatnym rezerwatem na powierzchni ponad 5 tysięcy hektarów.
Jesteśmy zakwaterowani w ekskluzywnych namiotach stacjonarnych z łazienkami i tarasami widokowymi. Śmiejemy się, że każdy z nas ma przy swoim namiocie w gratisie antylopę gnu!
Po lunchu mamy chwilę na odpoczynek i popołudniem ruszamy na nasze pierwsze spotkanie z dziką przyrodą. Pakujemy się do dwóch samochodów terenowych, każdy z nas ma swojego przewodnika, który w trasie opowiada nam o spotkanych zwierzętach.
Podczas pierwszego safari spotykamy trzy zwierzęta z afrykańskiej wielkiej piątki — nosorożca, bawoła i słonia. Teren rezerwatu jest piękny i bardzo zróżnicowany.
Nasi przewodnicy mają dla nas niespodziankę — zatrzymują samochody na wzgórzu i wypakowują schłodzone wino! Możemy się więc delektować winem lub likierem amarulla przy świetle zachodzącego słońca i z widokiem na pasące się w dole nosorożce!
fot. M.Borys
