Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Indie Południowe 23.03-9.04.2019

W drodze do do Kumbakonam


28-03-2019

Zaglądamy do Auroville

Będąc w Pondicherry aż żal nie zajrzeć do znajdującej się raptem 6km od miasta wioski Auroville. To bardzo ciekawe miejsce założone przez kobietę nazywaną Matką, która była partnerem duchowym guru Aurobindo. To do ich aśramu zaglądaliśmy dnia poprzedniego.

Auroville to eksperymentalne miejsce, gdzie mieszka społeczność kilku tysięcy osób z różnych stron świata, wspólnie wyznająca zasadę ludzkiej jedności. Centrum Auroville to przedziwna konstrukcja o nazwie Matrimandir — potężna złota kula na podporach z czerwonego piaskowca, która symbolizuje kwiat lotosu w rozkwicie. I choć zwiedzającym takim jak my nie można wejść na ścisły teren komuny Auroville, udało się nam zobaczyć krótki film o tym miejscu i zobaczyć to, na czym zależało nam najbardziej, czyli Matrimandir.

Szybki lunch w drodze

Ruszamy dalej w drogę, teraz już w głąb lądu, na zachód. Ponieważ wizytę w Auroville dorzuciliśmy do naszego i tak napiętego programu dodatkowo, wszyscy godzimy się na szybki lunch — ciastko, banana i parothę — czyli smażony przy drodze cieniutki placek z jajkiem i cebulą. I nie wiadomo tylko, kto był większą atrakcją — czy parotha i sposób jej smażenia dla nas, czy my dla lokalnych, którzy śmiali się i kręcili głowami, że chcemy spróbować ich ulicznego jedzenia.

Świątynia Śiwy

Po południu docieramy do Gangaikondachalopuram, gdzie możemy obejrzeć imponująca świątynię poświęconą Śiwie, z czasów panowania dynastii Ćolów. Jest bardzo gorąco i może wygląda to zabawnie, ale wszyscy chodzimy w grubych skarpetkach, żeby nie poparzyć od nagrzanych kamieni stóp — buty musiały przecież zostać przed wejściem do świątyni.

Przejażdżka bryczką

Po zakwaterowaniu w hotelu i szybkiej kawie, podjeżdża po nas bryczka zaprzężona w… bawoły! Ruszamy na przejażdżkę po okolicy, mamy możliwość przyjrzeć się jak wygląda życie w małej i ubogiej hinduskiej wiosce. Nasze bawoły podobno bardzo się lubią, ale nie potrafią ciągnąć powozu, jeśli zamieni się je stronami!

Miłe zakończenie dnia

Zaglądamy jeszcze do maleńkiej świątyni — takiej lokalnej, „swojskiej”, zupełnie innej, niż te majestatyczne, wpisane na listę UNESCO. Po powrocie do hotelu jeszcze przed kolacją czeka na nas niespodzianka — krótki masaż stóp dla każdego z nas! 

Pojechali i napisali: