Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Aż trudno nam uwierzyć, że wyjazd upłynął nam tak szybko i już jutro wracamy do domu. Kończąc i podsumowując te dwa tygodnie spędzone razem bardzo się wzruszamy. Rozmawiamy trochę w kole, a potem rozpalamy ogień, by do niego wrzucić… ciii, to już zostanie naszą słodką tajemnicą.
Jeśli kiedykolwiek widzieliście zdjęcia z Tybetu, na pewno zwróciliście uwagę na piękne wzory – mandale, które mnisi tybetańscy miesiącami układają z różnobarwnych ziarenek piasku. My postanowiłyśmy stworzyć swoją własną mandalę w stylu balijskim – z kolorowych kwiatów. Miałyśmy ich kilka kilo, więc nasza mandala powstała wielka i piękna, dosłownie niesamowita, a nasza idealna współpraca zdziwiła nawet nas same.
Tworzenie mandali wymaga czasu, skupienia i cierpliwości, ale żeby pokazać, że w życiu nic nie jest wieczne – mnisi jednym ruchem ręki niszczą swoje wypracowane miesiącami dzieło. Tak samo zrobiłyśmy i my – po ukończeniu mandali w pewnym momencie po prostu przypomniałyśmy sobie nasze najpiękniejsze dziecięce zabawy i radośnie zaczęłyśmy obrzucać się płatkami kwiatów. Obudziłyśmy w sobie dziewczynki i oddałyśmy się beztroskiej zabawie. Ależ to cudowne uczucie. Po sesji zdjęciowej natomiast udałyśmy się na uroczystą kolację z winem i homarem przy akompaniamencie szumu fal… ajjjjjj
