Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Po wyjeździe z Mahabalipuram udajemy się w drogę do Kanchipuram, które jest indyjską stolicą jedwabiu. Zwiedzanie zaczynamy jednak od świątyni poświęconej Śiwie, do której nadal przychodzą wyznawcy. Mamy więc okazję przyjrzeć się jak wygląda modlitwa w tego typu świątyni.
Następna na naszej trasie jest zabytkowa świątynia z VIII w., z czasów panowania dynastii Pallawów. Po zwiedzaniu decydujemy się na lunch w lokalnej restauracji — takiej bardzo lokalnej, gdzie próbujemy masala dosa jedzonej oczywiście rękoma.
Przyszedł czas na obiecaną i wyczekiwaną wizytę w warsztacie, gdzie tkane są jedwabne sari. Jesteśmy w tej dzielnicy Kanchipuram, gdzie praktycznie w każdym domy jest tradycyjny warsztat tkacki. Ten, który odwiedzamy prowadzony jest przez starsze małżeństwo. Wiecie, że jednego dnia — tkając po 8 godzin dziennie, udaje się zrobić zaledwie 30 cm sari? Pod wrażeniem misternej i mozolnej pracy idziemy na zakupy — obok jest przecież duży sklep z jedwabiem — nie decydujemy się co prawda na sari, ale piękne, jedwabne chusty wrócą z nami do Polski.
Przed nami dosyć długi przejazd do Tiruvannamalai, który mija nam jednak szybko na rozmowach o indyjskim systemie kastowym i na drzemce. Po przyjeździe meldujemy się w pięknej eko-lodży, pijemy kawę i ruszamy do potężnej świątyni, do której przybywają pielgrzymi z całych Indii.
W drodze powrotnej do hotelu zatrzymujemy się jeszcze w miejscowym aśramie i przyglądamy się jak funkcjonuje taka pustelnia - możemy zerknąć, jak wyglądają medytacje, a jak stołówka. W hotelu czeka na nas wegetariański bufet z pysznymi, hinduskimi daniami na kolację!
