Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Indie Południowe 23.03-9.04.2019

Rejs łodzią i kolacja u rodziny


03-04-2019

Ależ dziś był dzień!

Wycisnęliśmy z tego dnia chyba maksimum! Zaczynamy od spaceru po starej części Kochin, w której jest też nasz hotel, czyli po Forcie Kochin. W cieniu mangowców i w otoczeniu domów pamiętających czasy Portugalczyków i Holendrów idziemy na nabrzeże do słynnych chińskich sieci rybackich, które są swoistą wizytówką i znakiem rozpoznawczym Kerali.

Udaje się nam nawet pomóc pracującym tu rybakom w wyciąganiu sieci, w którą złapało się kilka rybek! Chińskie sieci są już coraz mniej efektywnym sposobu połowu ryb, ale na pewno są malownicze. Przy wąskim chodniku wzdłuż wybrzeża ciągną się stragany, na których rybacy prezentują swój poranny połów, mamy więc szansę pooglądać, co żyje w tutejszych wodach. Naszym następnym przystankiem jest niewielki kościół Św. Franciszka, zbudowany przez Portugalczyków. Ciekawostką jest fakt, że w kościele jest grobowiec Vasco da Gamy, który — zanim trumnę przeniesiono do Lizbony, spoczywał właśnie tutaj.

Przemieszczamy się do dzielnicy żydowskiej — Fort Kochin to prawdziwy tygiel kulturowy! Zaglądamy do malutkiej synagogi, która nadal służy nielicznej już, raptem kilkuosobowej społeczności żydowskiej. 

Zakupy!

I wyczekiwany czas wolny na buszowanie wśród licznych sklepików, które pachną przyprawami, mienia się orientalną biżuterią i kuszą kolorowymi materiałami — wełnianymi szalami i jedwabnymi sari we wszystkich kolorach tęczy. Wystarczyły dwie godziny i do naszego samochodu wracamy w większości obładowani torbami. Trudno się oprzeć genialnym, hinduskim sprzedawcom!

Backwaters

Wracamy na małą chwilkę do naszego hotelu — akurat na tyle, żeby zmyć z siebie kurz i wilgoć poranka i ruszamy dalej. Godzinę drogi od Fortu Kochi czeka już na nas niewielka łódź, nawigowana przez pana sternika tylko za pomocą długiego kawałka bambusa. Zabierają nas na słynne rozlewiska Kerali, czyli backwaters.

Backwaters to potężna sieć kanałów — wielkich i tych całkiem malutkich, które łączą 35 rzek i 5 jezior w głębi lądu z wodami Morza Arabskiego. Jest piękne światło, akurat zachodzi powoli słońce, dookoła nas cisza przerywana tylko śpiewem ptaków. Na terenach nad rozlewiskami są całe wioski, a ludzie tutaj trudnią się połowem ryb i rolnictwem. Palmy kokosowe odbijają się w wodach kanały dając wrażenie wszechogarniającej zieleni. Dobijamy na chwilę do brzegu, gdzie przy mocnej, czarnej kawie z kardamonem i kuminem przyglądamy się jak powstają sznury z włókien kokosowych. Możemy nawet sami ukręcić taki powróz!

Domowa kolacja

Wracamy do Kochi już po zmierzchu, a to jeszcze nie koniec atrakcji! Nie jedziemy do hotelu, tylko do domu lokalnej rodziny, gdzie czeka na nas pokaz gotowania kilku typowo keralskich potraw i oczywiście kolacja. Świetne doświadczenie — mamy możliwość wejść do czyjegoś domu, zobaczyć jak wygląda kuchnia i pomóc pani domu w przygotowaniu kolacji. Pod jej dowództwem robimy appam — czyli drożdżowe placuszki z surowego ryżu i fasolki urd i warzywne curry z mlekiem owocowym. Dostajemy nawet zeszyty z przepisami więc kto wie, może po powrocie do domu zaserwujemy znajomym typową indyjską kolację?

Pojechali i napisali: