Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 7-23.06.2019

Owocny dzień w Parku Etosha


15-06-2019

Safari to gra

Przed nami kolejny dzień w Parku Etosha, jesteśmy umówieni, że do południa jeździmy w autach otwartych, a potem przesiadamy się do swoich aut terenowych. Dwójka z nas wymarznięta po wczorajszym całodziennym jeżdżeniu po parku decyduje się na safari w terenówkach od samego początku. Ruszamy opatuleni niczym babuleńki, mamy wszystko, co możliwe na sobie i do tego podwójne koce. Nasi kierowcy nie kryją drobnego uśmieszku, ale grunt, że jest nam cieplej od razu na starcie.

Jak to zwykle na początku tylko wielkie stada impali i springboków, potem pojawia się mała gromadka ptaków. My apetyty mamy jednak bardzo konkretne, chcemy kotów i słoni, i nosorożców. Nasz kierowca dwoi się i troi, by sprostać naszym oczekiwaniom, ale safari to gra, raz widzisz wszystko, a raz nic.

Wspaniała lwica

Nagle po kilku pustych oczkach wodnych jedziemy do kolejnego, tu już z daleka jakiś niepokój. Widać uciekające perliczki, nawet zebry pierzchły od wody, rozglądamy się, ale nie widać nic niepokojącego. Nasze trzy auta stoją rozstrzelone po zupełnie przeciwległych stronach. I nagle zza krzaków wyłania się ona: cudna lwica. Piękna, majestatyczna, cudowna, śledzimy jej każdy krok, a ona śmiało mierzy na wprost nas. Jest bardzo pewna siebie, rozglądamy się, co zrobi i dokąd pójdzie, a ona idzie idealnie wprost na nasz samochód, by przeparadować tuż przed nami. Cudo! Odprowadzamy ja klikając cały czas zdjęcia, kolejne auta ustawiają się przytulając do nas, bo to nam trafiły się dzisiaj vipowskie miejsca. Lwica idzie do wodopoju, ten zupełnie opustoszał, nie widać ani jednego zwierzaka, co jakiś czas rozlega się ostrzegawczy skrzek dzioborożców przelatujących nad oczkiem wodnym. Lwica chłepce wodę, robi przerwy, rozgląda się po okolicy i dalej pije. Nagle podnosi się, zmienia pozycję, potem spokojnie odchodzi układając się za konarami ciut ponad oczkiem wodnym. My zmierzamy kawałek dalej, by móc ją obserwować z góry.

Spotkanie z hieną

Wydaje się, że wszystko powoli wraca do normy, pierwsze zebry i impale wyłaniają się zza krzaków, by przejść do wodopoju, pojedyncze ptaki przysiadają w ciszy na gałęziach, nie ma powodu do niepokoju, a może tylko tak się nam wydaje.

Z daleka widzimy charakterystyczną sylwetkę hieny. Ale skąd hiena w środku dnia nad wodopojem, coś się nam nie zgadza. Nie dowierzając przejeżdżamy z powrotem na stare miejsce nad wodopojem, okazuje się, że to naprawdę hiena cętkowana, która przyszła się napić. Oglądamy ją z bardzo bliska, a kiedy i ona opuszcza to miejsce decydujemy się jechać dalej.

Kolejne oczka wodne obfitują w wiele innych zwierząt, ale powtórki z lwa i hieny już nie będzie.

Przerwa na lunch i niezwykłe widowisko

Na lunch robimy sobie przerwę w jednym z tutejszych obozowisk, z kucharzem ustalamy menu spoza karty. Po jedzeniu przesiadamy się do naszych samochodów i ruszamy na ostatnie safari w Parku Etosha.

Jedziemy jako pierwsze, nasz kierowca wypatruje z daleka kilka słoni, niektóre stoją wprost na drodze, inne w pobliskich krzewach. Po kilku minutach obserwowania jedziemy nad najbliższe oczko wodne i tego widoku nie zapomnę nigdy. Nagle zza drzew i niskich krzaków wyłania się wielkie stado słoni, stoją nad wodą, jest ich 10, 30, 50, 70, 90. A może nawet więcej niż sto? Nie sposób ich zliczyć tak od razu i tak szybko. Powoli zaczynamy sobie układać i dzielić obraz na sekcje. Jedna rodzinka bawi się w wodzie, inna turla się na trawie, mamy maluszki, które chowają się pod nogami mam, są i waleczne młodziki, które ganiają się nawzajem, cudnie prezentują się starszaki, które obsypują się piaskiem. To wszystko stanowi tak niesamowitą scenerię, że nie zamierzamy w ogóle się stąd ruszać.

To prawdziwy spektakl z mnóstwem wzruszeń. Słonie trąbią, pochrząkują, przeganiają się, gonią, przesuwają na prawo i na lewo. Cudnie. Stoimy przed oczkiem ponad 55 minut i pewnie nikt nie ma dość, większość stada już przesunęła się za drzewa i krzaki, ale staramy się wyczekać do ostatniego zwierzaka nie chcąc zaburzyć tego widoku. Jest wspaniale! Nasi kierowcy dzielą z nami ten zachwyt.

Jesteśmy bardzo zadowoleni z dzisiejszego safari, nigdy nie widziałam tylu słoni z tak bliska. Niektóre  z nich wprost ocierały się o maski naszych samochodów.

Wieczorna niespodzianka

A wieczorem czeka na nas kolejna niespodzianka. Mieszkamy za parkiem w lodży. Dzisiaj jednak zamiast domków mamy namioty stacjonarne. Lodge przygotowała dla nas ognisko, wspaniałą kolację przy świecach pod księżycem. Mamy wybornie podane dania, wspaniale dopasowane do nich wina i mnóstwo specjałów tutejszej kuchni. Obsługa dba o każdy szczegół, a my czujemy się wyjątkowo zaopiekowani.

Oczywiście i dzisiaj nie obyło się bez niespodzianek — nasz kierowca tak zaangażował się w kwaterowanie i rozdawanie nam namiotów, że zapomniał wypakować nasze bagaże z samochodu i pojechał wraz z nimi poza Lodge do innego obozowiska. Jakże zdumiał się, kiedy zapytany o walizki musiał szybko zorientować się, że są nadal w jego w samochodzie.

Rozchodzimy się do łóżek około 21, jest chłodno, a zaraz będzie zimno, na szczęście w namiotach mamy puchowe kołderki.

 

Pojechali i napisali: