Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 7-23.06.2019

Safari i żywy skansen


17-06-2019

Idziemy na łódki mokoro

Nie dajemy za wygraną i wczesnym rankiem umawiamy się na łódki mokoro. Tylko dwie nasze koleżanki decydują się na oglądanie hipopotamów z lodży, a reszta dzielnie rusza najpierw na śniadanie, a potem do brzegu rzeki. Tu na razie lekki chaos i choć byliśmy umówieni na 8:00 godzina startu się przesuwa. Udaje się nam jednak rozsiąść w łódkach i ruszamy w poszukiwaniu ptaków i zwierzaków. Mamy cudowne niebo, chmury odbijające się w toni rzeki i świergot ptaków dookoła. Nasi łódkowi dwoją się i troją szukając wygodnych przesmyków pomiędzy kamieniami i głazami. Wracamy wprawdzie o czasie, szybko pakujemy nasze walizki i ruszamy do parku obok na safari przedpołudniowe.

W drodze na safari

Przy głównej drodze zupełnie spontanicznie zatrzymuję nasze samochody, bo widać maluszki siedzące przed budynkiem szkoły. Okazuje się, że to przedszkolaki, które akurat teraz mają swoją długą przerwę śniadaniową. Pani nauczycielka pozwala nam obejrzeć klasę i chwilę poprzeszkadzać w zajęciach. Maluchy obserwują nas bacznie, a po chwili życzliwie pozdrawiają i uśmiechają się serdecznie. Zostawiamy tutaj przybory szkolne oraz buty, te zawsze się przydadzą. Częstujemy dzieciaki żelkami. Na wszystkich buziach maluje się wielki uśmiech.

Są zwierzęta!

Przed bramą parku robimy krótką przerwę i wjeżdżamy, choć osobiście nie wiążę z tą porą wielkich nadziei na zobaczenie wielu zwierząt. Jak się okazuje, mylę się i to mocno, bo wzdłuż rzeki spotykamy całe stada kobów, na drodze pokazują się pawiany i koczkodany, chwilę później mijamy zabawne rodzinki guźców, nad wodą brodzą gęsi i sporo impali. Po przeciwnej stronie drogi dumnie przechadzają się strusie i słonie. A po Etoshy, gdzie było pustynnie i sucho, zielone drzewa, wspaniała rzeka i cudne kolory oraz baobab to bardzo miła odmiana.

Zupa na lunch

Jesteśmy głodni. W pierwszej lodży, gdzie próbujemy zatrzymać się na zupę okazuje się, że skorzystamy tylko z toalety, bo bar w czasie remontu i jedzenia nie będzie. Próbujemy jeszcze kawałek dalej i tu okazuje się, że lunch jest, ale w karcie nie ma zupy. Jednak po krótkiej rozmowie z kelnerką okazuje się, że szef zgodził się przygotować dla nas danie spoza karty. Siadamy zatem z widokiem na wodospady i czekamy na zamówienie. Trwa to trochę, ale nie czujemy presji czasu. Nie wiemy kiedy, a robi się 14 i musimy spiąć się, bo przed nami kawał drogi.

Wizyta w żywym skansenie

Za chwilę zrobi się zbyt późno, by zdążyć na wizytę w kolejnej wiosce – żywym skansenie. W ostatniej chwili wpadamy do wioski, wita nas jej szef, który grając na zwłokę przy bramie, pozwala przebrać się swoim dziewczynom. Po chwili jesteśmy zaproszeni na główny plac, gdzie odbywać się będą występy taneczno-wokalne, a potem pokaz tutejszych wyrobów, demonstracja izb w małych domkach i na sam koniec wizyta w tutejszym sklepiku z rękodziełem.

Łódką do lodży

Wyjeżdżamy żegnani serdecznie przez całą wioskę łapiąc ostatnie promienie zachodzącego słońca. Widać, że kierowcy spieszą się coraz bardziej. W trasie dowiadujemy się, że ostatnie metry do naszej lodży będziemy musieli pokonać łódką, bo nie da się do niej dojechać lądem. I właśnie wtedy wstaje cudny księżyc, który zamienia naszą podróż w nierzeczywistą bajkę. Kiedy dotrzemy do przystani, czekający na nas kapitan i bagażowi śmieją się, widząc, jak spieszyliśmy się, by zdążyć. Zasiadamy wraz z walizkami na pokładzie łódki, która najpierw nieśmiało i cichutko sunie po wodzie, by za chwilę wcisnąć nas w krzesła po odpaleniu silników.

Jesteśmy oczarowani miejscem

Z daleka widać małe światełka. Na miejscu okazuje się, że mimo tego, iż ośrodek jest pełen, to wszyscy już są po kolacji i odpoczywają, tym samym mamy lodge tylko dla siebie. Umawiamy się na kolację. Z bagażami idziemy do pokoi, które oczarowują nas nawet po ciemku. Są przedsmakiem tego co zobaczymy jutro od rana. Urządzone w stylu skandynawskim podobają się nam bardzo.

A przed kolacją ognisko, potem kolacja niczym degustacyjna, a na sam koniec tańce i śpiewy połączone z degustacją Amaruli i likieru kawowego. Przecudny wieczór okraszony sporą dawką śmiechu. Niebo jak zwykle cudowne, a księżyc towarzyszy nam dzisiaj całe popołudnie i wieczór.

Pojechali i napisali: