Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Namibia 7-23.06.2019

Safari w Parku Etosha


14-06-2019

Śniadanie przy lampach naftowych

Wstajemy bardzo wcześnie, śniadanie gotowe, za oknami jeszcze ciemno. Na chwilę staje się nawet bardzo romantycznie, bo wyłączają prąd i kończymy śniadanie przy lampach naftowych. Na dzisiaj mamy w planach całodzienne safari w Parku Etosha, by skrócić czas przejazdu otwartymi samochodami, jedziemy do bramy parku naszymi czterema autami. Tu przesiadamy się do dwóch otwartych pojazdów.

Zimna Afryka

Jest rześko, ale dopiero niemal natychmiast wraz z pierwszymi metrami w otwartych pojazdach wiemy, że jest bardzo zimno. Kierowca rozdaje nam wprawdzie koce a my jesteśmy ciepło ubrani, to jednak wszystko za mało. Marzniemy i to do szpiku kości, pierwsze minuty mijają w wielkim zdziwieniu jak bardzo można marznąć w Afryce. U nas w aucie jest zimno, ale wyjmujemy dodatkowe polary, kurtki, mamy nawet legginsy i czapki. Koleżeństwo w aucie obok słabiej przygotowało się na niskie temperatury w Afryce. Cienkie bluzeczki i sweterki a na to kocyk nie starczają i zimno daje nam popalić. A zwierzaki jakby wiedziały, że chwilowo nie mamy głowy do wypatrywania dziczyzny w krzakach, walczymy z wiatrem i zimnem.

Obserwacja zwierząt

Jednak po kilkunastu minutach oswajamy sytuację i zaczynamy rozglądać się chciwie dookoła wypatrując springboków, pierwszych oryksów, nad źródełkiem są też zebry, potem strusie i kudu. Przejeżdżamy z miejsca na miejsce szukając oczywiście Wielkiej Piątki i kotów. Niewielki ruch dzisiaj w parku, jest dość spokojnie. Poza naszymi autami spotykamy inne otwarte auta i pasażerów tak samo zakutanych w koce i ciepłe kurtki, jak u nas. Potem podczas przystanku na toaletę wymieniamy wrażenia, nie dajemy za wygraną, robi się cieplej, mamy już prawie południe jednak w aucie temperatury odczuwalne są zupełnie inne niż na lądzie.

Stado słoni

Na lunch zmierzamy do pierwszego obozu w parku, ogrzewamy się w słońcu, jest na tyle już ciepło, że zdejmujemy kilka warstw ubrań. Nasi przewodnicy odciągają nas od jedzenia kierując nad tutejsze źródełko, gdzie podobno pojawiło się wielkie stado słoni. I rzeczywiście jak dotrzemy na koniec campu giganty nadal stoją nad brzegiem oczka, są tutaj także inne zwierzaki. Fundujemy sobie godzinny spektakl z udziałem wymieniających się aktorów. Czas mija niepostrzeżenie, po przerwie dzielimy się na grupę wracającą do naszego następnego obozowiska i tych, którzy postanawiają kontynuować safari. Mimo zimna staramy się skupić na zwierzakach.

Nosorożec i gepard

Warto było, po długiej złej passie, udaje mi się wypatrzeć pod drzewami nosorożca, i kiedy my zachwyceni przyglądamy się nosorożcowi, mijają nas kolejne auta pędzać do oczka wodnego. Wreszcie i my ulegamy presji i podjeżdżamy bliżej, okazuje się, że w oddali widać jakiegoś kota, z daleka okrzykujemy go lwicą, jednak po bliższym przyjrzeniu się okazuje się, że to gepard, który upolował jakąś antylopę i właśnie się z nią rozprawia.

Ale mamy radochę, to bardzo trudne do wypatrzenia zwierzę w parku, tym bardziej cieszy nas gepard z pyskiem umorusanym krwią na kilkadziesiąt metrów przed nami. Nie możemy się oderwać, tym bardziej że kociak wstaje i kilkukrotnie zmienia pozycję, podziwiamy go także za cierpliwość, bo niemal przy samym pysku krąży także szakal chcący wyskubać coś dla siebie, ale gepard je nadal nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na małego kolegę. W drodze odwrotu znowu mamy nosorożca, potem nawet kilka, a zwieńczeniem dnia jest cudny nosorożec czarny nieopodal nas, ukryty w trawie z małym może kilkudniowym nosorożcem. Cudny i rozczulający widok, jesteśmy urzeczeni sytuacją.

Tuż przed samą kolacją docieramy do obozowiska, gdzie zatrzymujemy się na jedną noc. Po posiłku maszerujemy nad tutejsze oczko wodne, które słynie z nosorożców i rzeczywiście jak dojdziemy na miejsce to nad brzegiem zobaczymy jeszcze pięknego dorodnego nosorożca białego.

Ależ cudny dzień!

Pojechali i napisali: