Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
To nasz pierwszy prawdziwy dzień na Madagaskarze, nie licząc wtorku, kiedy to po długim i dość męczącym locie starczyło nam sił już tylko na kolację w hotelowej restauracji.
Poranek wita nas bladym słońcem i śpiewem ptaków znad niewielkiego jeziorka tuż przy naszym hotelu. Po śniadaniu jedziemy przez tłoczną i głośną stolicę wyspy z powrotem na lotnisko, bo chcemy dostać się na południowy zachód, do miejscowości Tulear.
Tu czeka na nas lokalny przewodnik, który będzie nam towarzyszył podczas całego pobytu na Madagaskarze. I to w Tulear właśnie rozpoczynamy przygodę z wyspą.
Po zakwaterowaniu w hotelu i lunchu pierwszy punkt naszego programu, czyli założone nieopodal miasta arboretum – prywatny ogród botaniczny, gdzie na stosunkowo niewielkim obszarze rosną najważniejsi przedstawiciele endemicznej flory Madagaskaru. Jest więc „złote drzewo”, jest „octopus tree” i oczywiście baobaby.
Ale najważniejsze jest chyba dla nas tego dnia spotkanie z kameleonem. Nasze pierwsze!
Kameleon jest blisko, prawie niewidoczny wśród gałęzi, fotografowany przez nas zaczął zmieniać kolor na zielony!
Po spokojnej kawie wracamy do Tulear, gdzie odwiedzamy stragan z pierwszymi pamiątkami. Żegnamy się z przewodnikiem i spacerem wracamy do hotelu na kolację.
