Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Miejsce Mocy Zanzibar 28.09-10.10.2019

Goodbye, Zanzibar!


08-10-2019

Pożegnania nadszedł czas…

Mimo że dopiero jutro wyjeżdżamy z Zanzibaru i kończymy nasz pobyt, dziś po warsztatach z Pauliną zakończyłyśmy już oficjalnie nasze Miejsce Mocy. Nie obyło się bez wzruszeń, uśmiechów, łez i radosnego śmiechu. Wszystko wymieszane jak w kotle, na przemian. Historia zatoczyła koło, a my zakończyłyśmy pewien etap w naszym życiu. Ostatnie dni były pełne wrażeń, emocji, ćwiczeń, cudownych, długich i inspirujących rozmów w kobiecym gronie. Wyjedziemy stąd bogatsze o kolejne doświadczenie i… kolejne przyjaźnie.

Pada, leje, wieje… ale my się trzymamy!

Niebo jakby płakało, że wyjeżdżamy. Leje od rana niemiłosiernie, ale nie zrażamy się. Część z nas wyrusza z lokalnych przewodnikiem na spacer po pobliskiej wiosce, a część mimo rzęsistego deszczu wybiera się… na plażę.

Zaopatrzone w peleryny i parasole jesteśmy gotowe do wyjścia – nic nie jest w stanie popsuć nam świetnego humoru. W naszym wozie dala-dala – wielkiej ciężarówce zaaranżowanej na pick-up śpiewamy wesołe piosenki co jakiś czas przerywane tylko westchnieniem albo krzykiem – bo czasem na olbrzymich dziurach na szutrowej drodze wyrzuca nas aż pod sam sufit.

Zwiedzamy wioskę

Nasz przewodnik, Simba (czyli lew) zabiera nas do swojej szkoły. Poznajemy jego nauczycieli, dzieciaki w szkole, których dziś jest znacznie mnie niż zwykle – nie przyszły do szkoły z powodu ulewy. Trudno się dziwić. Często do szkoły mają po 3-4 kilometry, a trasę pokonują na piechotę szutrową drogą. Początkowo dzieciaki są dość nieśmiałe, ale zaraz już przybijają „żółwiki”, śpiewają, chcą oglądać się w naszych aparatach.

W lokalnej wiosce

Wsiadamy do naszego dala-dala i ruszamy w stronę wioski. Simba pokazuje nam jak mieszka jego brat. Wchodzimy do domu, gospodyni wita nas wraz z trójką dzieci. Pozostała czwórka poszła do szkoły. Pani domu pokazuje nam jak utrzeć wiórki kokosowe, oprowadza po domu, robi mleko kokosowe i poczęstunek. Wszyscy są bardzo dumni, że mogą pokazać nam swoje mieszkanie. Warunki bardzo skromne, przez dziurę w dachu do środka leje się woda, która magazynowana jest w licznych miskach i kanistrach – będzie służyła do gotowania i mycia. Pani domu jest szwaczką, więc w centralnym punkcie izby widzimy piękną, starą maszynę do szycia. Od niedawna w domu jest toaleta. Wcześniej wszyscy musieli korzystać z toalety publicznej – jednej na całą 300-osobową wioskę.

Od domu do domu

Odwiedzamy też dom drugiej żony brata Simby. Na Zanzibarze, wyspie w ponad 90 procentach zamieszkałej przez muzułmanów mężczyźni mogą mieć nawet 4 żony, o ile zapewnią im odpowiedni byt. W tym domu ludzi znacznie więcej. W trzech maleńkich pokojach mieszka 16 osób. Zachwycamy maleńkim noworodkiem i znowu chwilę rozmawiamy z pozostałymi dzieciakami, pytając jak mają na imię i ile mają lat. W tym czasie podgląda nas już chyba cała wioska. Na koniec pobytu w wiosce, dumny jak paw Simba pokazuje nam studnie i lokalny sklepik z bananami. Nie omieszkamy kupić kiści bananów – są przepyszne! Maluteńkie i słodziutkie – wow!

Dodatkową atrakcją tego miejsca jest Mr Banana – sprzedawca, który wesoło pozuje do zdjęcia. Kierowcy i pasażerowie przejeżdżających samochodów bacznie nam się przyglądają i pokrzykują coś do Simby. Ten odwzajemnia uśmiech i ewidentnie coś o nas opowiada. Widać, że jest dumny i zadowolony, że może nam pokazać wycinek życia jego rodziny i znajomych. To była piękna wycieczka.

Goodbye, Zanzibar!

Jutro pakujemy się i ruszamy w długą drogę do domu. Czujemy, że to był wspaniały czas. Pełen inspirujących warsztatów, jogi, kobiecych rozmów, śmiechów i opowieści. Pełen życzliwości i zabawy. Jesteśmy coraz bardziej przekonane, że właściwie to Miejsce Mocy jest po prostu w nas, w sile kobiet!

Pojechali i napisali:

PFR