Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dzisiaj po zajęciach z jogi i warsztatach miałyśmy okazję wziąć udział w jednej z najpopularniejszych wycieczek na wyspie. Udałyśmy na plantację, na której zobaczyłyśmy jak rosną owoce i przyprawy, z których znany jest Zanzibar. Farma była całkiem spora i przez niemal dwie godziny próbowałyśmy odgadnąć co takiego przypominają nam poszczególne rośliny. Dowiedziałyśmy się jak rośnie pieprz i wanilia. Spróbowałyśmy świeżych goździków, z których znana jest wyspa; widziałyśmy plantacje nie tylko kardamonu, kurkumy, ananasa, bananów czy trawy cytrynowej, ale także rambutanów, pomelo, papai czy guawy.
Tym, co zaskoczyło nas najbardziej była gałka muszkatołowa (jaka to piękna przyprawa!) i szminkowiec, owoc, przypominający wyglądem rambutana, którego ziarenkami kobiety tutaj malują sobie usta. Oprócz praktycznych zastosowań danej rośliny, nasz przewodnik (tak tak, Marcin!) zdradził nam tajemnicę pewnego naturalnego afrodyzjaku, którego używają lokalne kobiety.
Na koniec wycieczki, razem z Panią Aishą miałyśmy okazję ugotować dla nas lunch. Poznałyśmy sposób na szybkie obranie manioku i lokalny przyrząd do tworzenia wiórków kokosowych, co jak się okazuje wcale nie jest takie proste. Najbardziej jednak chyba zaskoczyły nas dania, jakie wspólnie przygotowaliśmy – banan z cebulą (!) i pomidorami; maniok w mleku kokosowym i ryż z ziemniakami.
Chociaż warunki, w jakich gotowałyśmy były raczej mocno prowizoryczne i dość sceptycznie podchodziłyśmy do takich smakowych połączeń – wszystko wyszło przepysznie i baaaardzo nam smakowało!
