Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Miejsce Mocy Zanzibar 28.09-10.10.2019

Jest cudnie!


02-10-2019

Poranna rutyna

Powoli przyzwyczajamy się do naszej porannej, słodkiej rutyny. Pobudka, wspólna szybka kawka przed zajęciami, a potem już marsz wzdłuż plaży i wyciszenie podczas warsztatów i jogi. Jakże cudne są takie poranki! Wakacje, trwajcie dłużej! Po warsztatach i jodze z Pauliną jesteśmy wprost naładowane dobrą energią. Teraz trzeba będzie to wykorzystać, bo znowu wybieramy się na wycieczkę.

Dziś, razem z naszym przewodnikiem, „Marcinem”, ruszamy znowu w kierunku Stone Town. Tym razem jednak dojeżdżamy do maleńkiego portu i wsiadamy na przepiękną, tradycyjną zanzibarską łódź. Z perspektywy oceanu stolica prezentuje się najlepiej. Podziwiamy ją z coraz większej oddali i zbliżamy się powoli do słynnej tu Prison Island, czyli więziennej wyspy.

Wyspa więzienna

Wybudowane przez Brytyjczyków zabudowania więzienne nigdy nie zostały użyte w celu swojego przeznaczenia. Na kartach historii wyspa zapisała się jako kwarantanna dla wszystkich przybywających do Zanzibaru oraz później hotel. Dzisiaj wyspę zamieszkuje ponad 100 żółwi olbrzymich, które zostały podarowane Zanzibarowi przez władze Seszeli w 1919 roku. Zwierzaki zrobiły na nas ogromne wrażenie, mogłyśmy je też nakarmić liśćmi sałaty – wtedy mozolnie poruszające się olbrzymy dostawały prawdziwego powera. Najstarszy żółw żyjący na wyspie ma 194 lata – był więc świadkiem największych przewrotów w historii Zanzibaru.

Bezludna wyspa – pojawia się i znika!

Wsiadamy na naszą piękną łódź i płyniemy już do kolejnego punktu naszej wycieczki – bezludnej wyspy, sandbanku Nakupenda nieopodal Stone Town. To taka łacha piasku, która uwydatnia się podczas odpływu, a maleje w czasie przypływu, by w końcu zupełnie zniknąć pod wodą. Rozkoszujemy się tu pływaniem w krystalicznie czystej, szmaragdowej wodzie, podczas gdy załoga naszej łodzi przygotowuje dla nas obiad.

Jak wszystko tutaj – obiad „robi się” pole pole, więc kiedy panowie podają nam nasz królewski lunch wyspa jest już całkiem malutka i zostajemy na niej zupełnie same. Teraz sandbank jest tylko nasz!

Wyobraźcie sobie ten widok – siedzimy na maleńkiej wysepce pośród Oceanu Indyjskiego i zajadamy się przepysznymi grillowanymi owocami morza. Jest ryba, krewetki, ośmiornice, kalmary, homar, sałatka i frytki, których chyba nie jadłyśmy od lat. Czy może być lepiej? Na koniec dnia oglądamy piękny zachód słońca popijając kawę w Stone Town i kupujemy ostatnie pamiątki. Jest cudnie!

Pojechali i napisali: