Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Dziś program dość napięty. Najpierw – jak co dzień – warsztaty i joga z Pauliną, a potem większość z nas postanowiła wyjrzeć trochę poza obręb naszego hotelu, a mianowicie udać się do położonej o 2 godziny jazdy przepięknej świątyni Tanah Lot.
Zanim jednak pojechałyśmy, zrobiłyśmy niespodziankę naszej Paulinie, która dziś obchodzi urodziny i podczas wczesnego lunchu zorganizowałyśmy dla niej małe przyjęcie. Był tort ze świeczką, życzenia, prezenty i mnóstwo uścisków.
To jedna z najpiękniejszych i najbardziej malowniczo położonych świątyń na Bali. XVI wieczna budowla znajduje się na wielkim klifie, dosłownie oderwanej skale i w zależności od poziomu wody w oceanie co jakiś czas, a to stapia się lądem, a to zostaje zupełnie odcięta. Mówi się, że to jedno z najpiękniejszych miejsc na wyspie do oglądania zachodu słońca i to właśnie sprawdzałyśmy. Zdecydowanie zgadzamy się z tą tezą. Zachód był cudny!
A zaraz po zachodzie udałyśmy się do małej świątynki, w której odbywa się barwne przedstawienie, tzw. kecak dance. Wspaniale ucharakteryzowani tancerze odgrywają bohaterów jednego z najważniejszych hinduistycznych eposów – słynnej Ramajany.
Na scenie działo się naprawdę dużo. Byli mężczyźni tworzący podkład muzyczny, synchronicznie powtarzając słowo „kecak”. Były instrumenty, które im akompaniowały. Byli tancerze, ogień… prawdziwe widowisko.
Zrobiło na nas olbrzymie wrażenie!
