Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Mauritius 7-12.12.2019

Mauritius – bardziej Afryka czy może jednak Azja?


12-12-2019

Afryka czy Azja?

Miałam się o tym przekonać podczas najbliższych pięciu dni na rajskiej wyspie. Wraz z gronem specjalistów ruszyliśmy na podbój wyspy.

Najpierw przesiadka w Rzymie, długa z nadzieją na wyjazd do miasta, jednak ciekawsze okazało się zwiedzanie centrum zarządzania i kontroli naziemnej lotów, wraz z podglądaniem pracy tutejszego centrum sytuacji trudnych i kryzysowych.

Wreszcie przyszła pora na lot nocny, całe 12 godzin w powietrzu i trzy godziny do przodu. Wylądowaliśmy w sobotni poranek na Mauritiusie, a tu od razu wakacje w powietrzu. Już przy wyjściu z lotniska powitano nas girlandą żółtych i pachnących kwiatów w rytmach muzyki, skoczna, delikatna porwała nas do tańca.

Mauritius po królewsku

By nie marnować czasu, popłynęliśmy na jedną z tutejszych wysp. Aż nie przystoi mi wspominać, że od samego początku byliśmy goszczeni w królewski sposób, wytworne napoje, wspaniałe jedzenie oparte głównie na bazie ryb i owoców morza oraz najświeższe owoce i warzywa.

My jednak potrafiliśmy także docenić to co wokół, wspaniały kolor wody, cudnie mieniące się lazury i błękity, przyjemną bryzę znad wody. Temperatura jak to w lecie wysoka, pory roku układają się tu dokładnie na odwrót w porównaniu z Polską.

Nasz hotel

Popołudniem dotarliśmy do naszego hotelu, położony na południu wyspy ujął nas od razu za serca, cudny ogród, wspaniałe spa, niesamowity basen i przepiękne pokoje. To idylla dla osób szukających spokoju, ciszy, relaksu.

Koktajl wieczorem wprowadził nas w nastrój elegancji i luksusu, mimo pełnego obłożenia kilkudziesięciu pokoi wcale nie było ani głośno, ani tłocznie.

Kolacja urzekła nas smakiem i wytwornością serwowanych dań, a kąpiel w wielkim basenie przed restauracją, poprawiona wejściem do oceanu a na koniec ostatnią kąpielą we własnym prywatnym basenie przed pokojem, była najpiękniejszym zwieńczeniem naszego pierwszego dnia na Mauritiusie.

Rejs katamaranem

Kolejnego dnia wyruszyliśmy na wodę, najpierw do pobliskiej rzeki, gdzie zaokrętowani na mniejszą łódkę wypłynęliśmy w morze na poszukiwanie tutejszych dzikich delfinów, z którymi można popływać ścigając się w falach.

Nie byliśmy sami, to dość popularna atrakcja na Mauritiusie, szczególnie na południu.

Udało się nam zobaczyć całe stado delfinów, a niektórzy z nas mieli na tyle szczęścia, że widzieli je także w wodzie.

Przesiadka na katamaran odbywała się bezboleśnie na wodzie i resztę dnia zamierzaliśmy spędzić na pływaniu, nurkowaniu, tańcach, lenistwie.

Niestety zgubne dla niektórych z nas okazało się tutejsze słońce. Mimo bryzy, wiatru i pływania, filtry ze zbyt niskim faktorem, lub te nakładane tylko raz od razu pokazały gdzie należało zadbać bardziej o własne ciało.

Ale piec będzie dopiero jutro, póki co wszyscy relaksujemy się na katamaranie. Przygotowany na pokładzie lunch, tylko przekonał nas o słuszności wyboru tej atrakcji na dzisiaj.

Wieczorem powtórka uczty, tym razem ze smakami azjatyckimi.

Interior

A następnego dnia zmieniamy lokalizację, by poznać także wnętrze wyspy. Okazuje się, że przesiadka z busa do samochodów otwartych to świetna alternatywa. Mamy zadania i realizujemy trasę od punktu do punktu, na szlaku najbardziej znane miejsca z widokówek Mauritiusa. Można połączyć to z trekkingiem, należy jednak pamiętać, by latem wybrać się tam jak najwcześniej.

Docieramy krętami drogami nad wybrzeżem do kolorowych piasków, potem do plantacji trzciny cukrowej i pól herbacianych. Dzieje się, jest wesoło i znowu bardzo ciepło.

Na nocleg tym razem przejeżdżamy na północ, Mauritius to wcale nie mała i nudna wyspa plażowa. To wspaniały wybór wielu atrakcji rozrzuconych po całej wyspie. Ponieważ mierzy się od jakiegoś czasu z ilością samochodów, a co za tym idzie korków, o czym możemy przekonać się na własnej skórze, lepiej zaplanować pobyt tak, by móc zwiedzić część wyspy z bazy na południu a drugą część z bazy położonej bardziej na północ.

Hotel, który podejmuje nas na jedną noc na północy, jest zupełnie inny od poprzedniego, ale i on proponuje wspaniałą plażę i mnóstwo kojącej zieleni.

Nurkowanie na Mauritiusie

Następnego dnia w planach mamy dalsze zwiedzanie wyspy i wybieramy się tym razem pod wodę. Schodzimy w łodzi podwodnej aż 35 metrów pod wodę, by tam obserwować rafę koralową i wrak zatopionego statku. Dla wielu z nas to rekordowa głębokość, na której jesteśmy. Widoki całkiem dobre, udaje się nam wypatrzeć żółwia i płaszczkę.

Lunch na pływającej platformie, jesteśmy tu sami. Mimo upału jest tu bardzo przyjemnie, wskakujemy do wody, jemy pyszny lunch, odpoczywamy na wygodnych poduchach. Z daleka widać brzeg, palmy i góry przecinające Mauritius na pół.

Trzeci i ostatni hotel na wyspie, znowu rzuca na kolana, dbałość o każdy szczegół, wspaniałe pokoje, cudna kuchnia, baseny, plaża, niesamowite drzewa i krzewy. Jesteśmy przekonani, że nikt nie wróci z Mauritiusa niezadowolony.

Północny Mauritius

By jednak nie oddalić się zbytnio od realiów wyspy, na ostatni dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie północnej części wyspy, odwiedzamy manufakturę, w której powstają miniatury statków, obserwujemy misterną pracę dziesiątek osób, pochylonych nad wielkimi modelami statków, tu pomniejszonymi do miniaturek. Potem na polu trzciny cukrowej czujemy jak naprawdę bywa tu gorąco. Pot leje się nam ciurkiem po plecach i czołach, ale miejscowi dzisiaj też wyjątkowo odczuwają wysoką, podobno rekordową w tym roku, temperaturę 36 stopni.

Domowe jedzenie

Na lunch trafiamy do bardzo lokalnego miejsca prowadzonego przez mamę i córkę, które obie w swoim żywiole nie tylko smaczni gotują, ale i zajmują się swoimi gośćmi. Każdy, kto tu przychodzi, tak naprawdę odwiedza je we własnym domu, już od progu witany jest bardzo serdecznie i zapraszany do środka. Na stole jedno menu, zgodne z tradycją kreolską, a jada się tu jak u mamy. Na stole ryż, obowiązkowa soczewica na wzór naszej gęstej zupy, mamy też kiełbasę w sosie pomidorowym, wspaniałe kapusty z rybą i piklowaną, poza tym surówkę z ogórka i pastę z bakłażana. Na deser ciasto kokosowe, taka nasza gruba kokosanka i tarta bananowa.

Oczywiście filiżanka mocnej gęstej kawy a na sam koniec kieliszek tutejszego rumu. Objedzeni, ugoszczeni wracamy do naszego hotelu, by spędzić tu ostatnie, niestety już popołudnie.

Mauritius to na pewno propozycja dla tych, którzy chcieliby zarówno pozwiedzać, jak i poodpoczywać. Plaże są niesamowite, kilka atrakcji na wyspie pozwoli nam urozmaicić sobie pobyt w hotelach.

 

Zapraszam na wakacje na Mauritiusie!

Zobacz!

 

Pojechali i napisali: