Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna podróż po Indiach 26.01-6.02.2020

Czas na Taj Mahal


30-01-2020

Wyruszamy do Agry

To już czwartek. Rano śniadanie, nadal idzie nam ciężko ze zmianą czasu. To jednak nie takie łatwe szybko się przestawić. Rano śpi się nam szczególnie dobrze. Przed nami kawał drogi do pokonania. Gnamy, bo w piątek Taj Mahal jest zamknięty, i dzisiaj mamy jedyną okazję, by nacieszyć się nim w całej okazałości. Nasz kierowca kilkukrotnie upewnia się, że wolno mu jechać szybciej niż przewidują przepisy. Ponieważ zwyczajowo jeżdżą tu zaledwie 80 km na godzinę, co oczywiście wydłuża niemiłosiernie czas przejazdu, dzisiejsza droga przy 90 km/h mija nieco szybciej. Zresztą trasa przez Radżastan jest bardzo urokliwa.

Jemy w Udupi

Docieramy do Agry około 14:00, mamy świetny czas, ale i jesteśmy głodni. Zwiedzanie zajmie nam dłuższą chwilę dlatego decydujemy się jednak na lunch. To zawsze stres dla polecającego kierowcy, który nie za dobrze orientuje się w miejscowych lokalach, a i stres dla nas, bo nie każdy wybór jest zawsze trafiony. Tym razem podobno kolega poleca miejsce bardzo sprawdzone. Nas bardzo rozbawia nazwa samego lokalu — UDUPI. Cóż, może jednak będzie smacznie.

Jesteśmy tu znowu samiuteńcy, to nie jest dobry znak, za to szalejąca Zośka, która gania się z obsługą po całym lokalu nikomu nie przeszkadza. Jemy typowo lokalnie, tym razem ostro i pikantnie jak w  Indiach Południowych.

Zaczynają schodzić się miejscowi na jedzenie, a to już bardzo dobry znak, warto było dzisiaj zdać się na naszego kierowcę.

Taj Mahal

To za chwilę mamy się przekonać, czy jest to zasłużenie jeden z 7 cudów świata. Dzieciaki znają ten zabytek z licznych gier, puzli, gier memory, tak naprawdę poza nim niewiele innych obiektów kojarzyły z Indiami przed przyjazdem tutaj, a jeszcze opowieść podsycona wielką miłością do Mumtaz Mahal buduje aurę wyjątkowości tego miejsca.

Zmieniło się tutaj od ostatniej mojej wizyty przed kilku laty. Na parkingu należy przesiąść się do małych busików i nimi podjeżdża się pod sam obiekt. Tu kolejka po bilety, potem kontrola z podziałem na płeć. Wbrew zapowiedziom w internecie jak długo się to wszystko ciągnie, nam nie zajmuje specjalnie dużo czasu. Poza tym z dzieciakami i tak mamy fory.

Po prostu WOW

I wreszcie po przejściu bramy, jeszcze kilka kroków, kilkanaście próśb o wspólne zdjęcia, by wreszcie przekroczyć tę wielką bramę wejściową i usłyszeć to głośne WOW własnych dzieci. Ten widok naprawdę robi wrażenie! Taj Mahal to istny cud architektury. Mamy idealne warunki do zwiedzania, nie ma grup turystycznych białych, te zazwyczaj wybierają poranek na zwiedzanie zabytku żyjąc w błędnym przekonaniu, że wtedy wygląda on najlepiej, ja na odwrót wolę go popołudniem, kiedy ociepla go zachodzące słońce i kolorowe sari miejscowych turystów, których ciągną tu zawsze niezliczone tłumy. Dla nich to przede wszystkim miejsce święte, szczególnie idealne na sesje fotograficzne.

Powolutku delektując się widokami przemieszczamy się dalej i dalej, stale jesteśmy proszeni o pozowanie do zdjęć, z czego i my korzystamy mając ciekawe fotki razem z całymi rodzinkami z Indii.

Sam grobowiec jest cudowny, ruch jest tu świetnie zorganizowany. Jako jedni z nielicznych nie nakładamy ochraniaczy na buty, tylko je zdejmujemy, wyłamując się tym samym z trendów. Inni niczym niegdyś w muzeach chadzają po grobowcu w nakładkach na buty.

Śmiesznie to wygląda. Jaki mamy komfort zwiedzania, nikt nas nie pogania, nikt na nas nie czeka, zapominamy o zegarkach i „łazimy” z dzieciakami na prawo, na lewo, jak prawdziwi niefrasobliwi turyści. Kiedy już nacieszymy się zdjęciami przychodzi moment na oglądanie i rozmowy z dziećmi na temat wielkich zabytków naszego świata. Trzy godziny przewidziane w ramach każdego biletu to nic na wyrost, starcza akurat by nacieszyć się zabytkiem w pełnej krasie.

Baby Taj

Nasz kierowca chyba myśli, że już czeka go odpoczynek, ale my mając jeszcze chwilę do zachodu słońca decydujemy się na przeprawę na drugą stronę rzeki, by zobaczyć Baby Taj, czyli mały grobowiec, równie piękny i także z niesamowitą historią.

Nie w smak mu ta decyzja, bo na miejscu wbrew zapowiedziom okazuje się, że zabytek jest nadal czynny i spokojnie możemy się nacieszyć samotnością w cudnym miejscu z zachodzącym słońcem w tle.

Na kolację docieramy do hotelu. Agra, choć znana i odwiedzana przez niemal każdego turystę odwiedzającego Indie nie ma zbyt wielkiego wyboru bazy noclegowej i albo może być bardzo drogo i tak sobie, albo tanio i też tak sobie.

U nas jest akurat, i jedzenie smaczne. Zatem kolejny udany dzień za nami.

 

Pojechali i napisali: