Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna podróż po Indiach 26.01-6.02.2020

To są dopiero Indie!


31-01-2020

Ptaki w Indiach

Piątek. W Agrze powinno być dzisiaj ciszej i spokojniej, bo to dzień wolny w Taj Mahal. Na ulicach jednak w ogóle nie widać różnicy. Od rana jak zwykle zgiełk, hałas klaksonów, mnóstwo ludzi napierających na riksze, rowery, samochody, autobusy. My podejmujemy decyzję, by w drodze do Gwalioru zboczyć z trasy, a mówiąc szczerze wrócić kawałek, by zobaczyć Park Narodowy słynący z ptaków, a potem miasto duch Fatehpur Sikri.

Naszego kierowcę przyprawiamy o ból głowy. Ptaki w Indiach – kto to widział, a że jego angielski jest za słaby by z nami podyskutować dzwoni na skargę do szefa, który chyba nie chce albo boi się z nami omawiać plan naszej trasy.

Kaladeo

Niezadowolony wiezie nas 50 km do parku. Tutaj dzięki życzliwości naszych Przyjaciół Ani i Krisa mamy namiary na sprawdzonego przewodnika, który pojawia się dość szybko wraz ze swoją lunetą i zabiera nas dorożką na zwiedzanie parku. Dzieciaki odkrywają w sobie żyłkę ornitologa, ale niestety tylko przez chwilę, a potem jak zwykle trochę marudzą, bo nudno. Cóż zwiedzanie z dzieciakami nie zawsze jest łatwe. Sytuację ratują na szczęście ptaki, których jest tu bardzo dużo. Kaladeo to urokliwe rozlewiska skupiające mnóstwo gatunków ptaków, z których bardzo wiele przylatuje tutaj tylko na kilka miesięcy w roku.

Przechadzamy się z lunetą i podglądamy z bardzo bliska kolejne rzadkie gatunki ptaków.

Kierowca zdziwiony naszym zachwytem wiezie nad dalej.

Miasto widmo jest prawie puste. Zwiedzamy w spokoju kończąc wizytą w meczecie. Bardzo lubię to miejsce, szczególnie kiedy nie ma tu tłumów turystów, którzy podobnie jak Taj Mahal i to miasto zwiedzają zawsze o określonej porze przewalając się tłumami wszyscy naraz.

Jedzenie. Nie ma mowy byśmy ruszyli w dalszą drogę na głodniaka. Nieopodal znajdujemy restaurację, tym razem polecaną przez Karolę, która Indie zna jak własną kieszeń. Jest smacznie i różnorodnie.

Gwalior

To nasza kolejna miejscowość na trasie. Tylko 120 kilometrów, ale droga ciągnie się niemiłosiernie. Indie w budowie, główna trasa pomiędzy większymi miejscowościami jest całkowicie przebudowywana. To znaczy, że zamiast sunąć po wygodnym asfalcie cały czas zjeżdżamy na prawo i na lewo, by ominąć kolejne wykopy. Fatalne warunki, trzęsie nami z prawa na lewo, dziury, tumany kurzu i piachu. Nasz kierowca jakby odżył na nowo, ściga się z motorami, zajeżdża drogę rikszom, trąbi jak oszalały, wychodzi na to, że asfalt go nudził i dopiero teraz zaczyna się przygoda na całego.

Wesele!

I tak zamiast dwóch godzin, robią się cztery. Jesteśmy wymordowani. Ale to nie koniec niespodzianek na dzisiaj. Mamy hotel w samym centrum miasta, właściwie to pomiędzy dwiema głównymi ulicami jakby na łasze piachu. Mamy apartament okolony szybami z trzech stron, wystarczy rozsunąć story, by mieć panoramiczny widok na miasto. Nagle do okien przyciągają nas krzyki, głośna muzyka, dzwonki. Okazuje się, że jak zwykle mamy wesele w naszym hotelu i właśnie orszak weselny zmierza do hotelu. Pan młody na koniu, przed nim tańczące młode dziewczyny. Nagle na środku jezdni, z oczywiście normalnie funkcjonującym ruchem ulicznym, czyli jednym wielkim korkiem, wprost na jezdni zaczyna się pokaz strzelających fajerwerków. Nie do pomyślenia u nas, cały sztos motorów i riksz zblokowany nagle przez wybuchające przed nimi fajerwerki.

To są dopiero Indie!

 

Pojechali i napisali: