Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Etiopia 2-21.02.2020

Wizyta w wiosce plemienia Dorze


08-02-2020

Jezioro Chamo

Dziś od rana więcej luzu, nigdzie nie musimy się spieszyć, więc jest czas na spokojne śniadanie z widokiem na jezioro Chamo — jedno z powulkanicznych jezior w Rift Valley, które znajduje się tuż obok jeziora Abaja drugiego co do wielkości w Etiopii (po jez. Tana) i czwartego w Afryce.

Po śniadaniu podjeżdżamy do przystani, gdzie czeka na nas łódź, która zabierze nas na rejs po jeziorze. 

Jest to wyjątkowe miejsce — siedlisko wielu gatunków ptaków — marabutów (zwanych przez miejscowych brudnymi ptakami, ponieważ są jak hieny, które zjedzą wszystko), czapli, pelikanów, bielików afrykańskich i oczywiście krokodyli i hipopotamów. Trafiliśmy na wysoki poziom wody w jeziorze, więc niektóre zwierzęta trudniej będzie wypatrzeć. Nie uciekną przed naszym wzrokiem piękne i wielkie krokodyle nilowe, które leniwie wynurzają się u brzegu jednej z wysp, by wygrzać się w słońcu. Chowająca się przed upałem czapla dostojnie spogląda w naszą stronę spod zielonego parasola krzaków. Niestety hipopotamów nie ma, weszły w trzciny i przybrzeżne zarośla.

Chamo zamieszkuje wiele gatunków ryb, które są odławiane przez miejscowych rybaków. Niestety prócz zajmujących się tym zawodem oficjalnie, jest sporo rybaków, którzy zastawiają sieci bez pozwolenia. Jest to sposób na zarabianie na życie, ale jednocześnie zbyt duży połów ryb wpływa na zachwianie ekosystemu w jeziorze. Krokodyle nie mają wystarczającej ilości pożywienia, dlatego zdarza się, że atakują ludzi, więc jakakolwiek aktywność sportowa czy rekreacyjna w wodach Chamo jest niemożliwa, zdarzają się również zaginięcia rybaków. Jaki los ich spotkał jest chyba jasne…  

Wiatr we włosach, słońce, piękne widoki- to czas na chwile odpoczynku, relaksu, kilka fajnych zdjęć z wycieczki po jeziorze.

Arba Minch 

Wracamy do Arba Minch na lunch. Jak przystało na miejscowość położoną nad jeziorem, w menu restauracji znajdują się ryby w kilku wersjach. Wybieramy grillowaną tilapię. I jest to wybór najlepszy- ryba jest świeża i przepyszna- śmiało można powiedzieć, że najlepsza na tym wyjeździe. Również injera jest bardzo dobra- na razie w rankingu miejscowych specjałów wysuwa się na prowadzenie. Tutaj próbujemy po raz pierwszy dodatku „kitfo”, czyli doprawionego surowego mięsa, poszatkowanego jak nasz tatar.

Po lunchu czeka nas wizyta w wiosce plemienia Dorze.

DORZE

Droga do wioski Dorze wiedzie na wzgórza wznoszące się nad Arba Minch o wysokości ponad 2300 m n.p.m. Jest to część masywu górskiego Guge. Malownicza, zielona, droga, na której dzieciaki widząc przejeżdżające auto tańczą i wykonują przedziwne akrobacje. 

Przed wejściem do wioski wita nas syn wodza (my to mamy jednak szczęście, nie dość, że u Mursi oprowadzał nas syn wodza, na Ukuli Bula mam selfie z tatą Ukuli, to tutaj kolejny miejscowy szef nam się trafia!!). Syn wodza w dredach, który całkiem dobrze radzi sobie z prowadzeniem biznesu w tej wiosce. Prócz turystów odwiedzających to miejsce ma też do zaoferowania kilka tradycyjnych domków Dorze, które można wynająć i w nich spać. 

Niemniej prócz zmysłu typowo biznesowego, trzeba przyznać, że wyjaśnia nam wszystko bardzo szczegółowo i dokładnie — tradycje panujące w wiosce, zasady budowania domów, itp. Zadziwia mnie znowu, jak tradycja plemienna łączy się z ortodoksyjnym chrześcijaństwem — Dorze porzucili swoje wierzenia na rzecz wiary chrześcijańskiej, ale elementy starych wierzeń i obrzędów są cały czas obecne w ich życiu.

Domy plemienia Dorze

Cechą charakterystyczną dla tego plemienia są domy w kształcie głowy słonia (rzeczywiście tak wyglądają!), nowo wybudowane potrafią osiągnąć wysokość ok. 9-12 metrów. Konstrukcja domu opiera się na bambusach, w które wplata się liście z fałszywego bananowca. Domy są stopniowo zjadane są od dołu przez termity, dlatego z biegiem lat są coraz niższe. Uzupełnia się tylko dach, jeśli istnieje taka potrzeba, oraz robi drobne naprawy konstrukcji. Jeśli osiągną wysokość ok. 3 metrów, przenoszone są w inne miejsce -tak właśnie- przenoszone w całości — a na miejscu, w którym stał główny dom buduje się nowy - w ciągu 3 miesięcy. Stary służy za kuchnie albo domek dla nowożeńców, albo po prostu dom dla gości. Domy Dorze mogą stać przez 80-100 lat. Są bardzo przestronne i wnętrze jest podzielone na kilka pomieszczeń, w tym jedno dla kóz i owiec. Mile widziane są tam również pająki, które żywią się termitami…

Czym się zajmują?

Dorze słyną z tkactwa — wyrabiają ręcznie piękne kolorowe tkaniny z bawełny, która rośnie w Etiopii. Kobiety przędą, mężczyźni tkają — taki jest podział ról. Prócz tego uprawiają zboża, pędzą przysłowiowy bimber „Arak” z czego tylko się da- zboża plus kukurydza, pieką chleb KOCZO z  fałszywego bananowca. Najpierw należy zatrzeć miazgę z liści bananowca ostrym patykiem. Potem uzyskaną paćkę poddaje się fermentacji, owijając ją w liście na kilka miesięcy. Podfermentowana masa twardnieje i daje się formować i kroić – z niej piecze się chleb. Swoją drogą przepyszny.

Bananowce fałszywe

Jak wspomniałam powyżej — rosną tutaj bananowce, które nie rodzą owoców, stąd ich nazwa — fałszywe. Wyglądają tak samo jak te normalne, wykorzystuje się je praktycznie do wszystkiego — od wypieku chleba do wyplatania ogrodzeń czy dachów domów. Jest to roślina występująca tylko w Etiopii.

Degustacja Araku i tańce

Po zwiedzaniu wioski „prawie wódz” zaprasza nas do degustacji miejscowego trunku — Araku. Namawia na 3 tradycyjne kieliszki. Nie wie jednak, że po takich 3 kieliszkach białe kobiety będą chciały przywdziać tradycyjny strój Dorze przeznaczony tylko dla mężczyzn — w tym skórę z lamparta — która podobno jest już w tej wiosce od pokoleń. Kilka zdjęć kobiet — wojowniczek i ruszamy na pokaz tradycyjnego tańca.

Niespiesznie wyjeżdżamy z wioski Dorze. Kręta droga z góry z widokami na Chomo i Arba Minch, po drodze mijamy miejscowy autobus, który nie może zabrać tylu pasażerów ilu jest chętnych czyli sceny z etiopskiego życia… 

Przed nami spokojny wieczór w hotelu, z tarasu widać jak księżyc w pełni oświetla wzgórza nad jeziorem.

Żegnamy się z naszymi wspaniałymi kierowcami, dającymi sobie świetnie radę nawet w mało sprzyjających warunkach jazdy nocnej... 

Przed nami kolejny etap podróży.

Pojechali i napisali: