Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna podróż po Indiach 26.01-6.02.2020

Zwiedzanie Gwalioru


01-02-2020

Miasto od kuchni

Zaczynamy zwiedzanie Gwalioru od spaceru do fortu. Z okien naszego hotelu widać było wysoki mur. Nasz kierowca jedzie według gpsa i dociera do fortu, ale od tyłu. Okazuje się, że brama wjazdowa jest po drugiej stronie. I dzięki tej pomyłce mamy okazję zobaczyć kawał miasta od kuchni. Życie budzi się dopiero, na ulicy psy, krowy, małpy, dzieci i ich matki kąpiące maluchy w baliach przed domem, starcy wygrzewający się w porannym słońcu, krzykliwe kilkulatki bawiące się przed domami wprost na ulicy. Ale folklor! Przy takich widokach sam fort wydaje się być już mniej interesujący.

Wybieramy się na zwiedzanie z nosidłem. Dobrze, że nie braliśmy wózka. Chociaż przez chwilę mieliśmy taki pomysł — byłby to pewnie jedyny wózek w Indiach.

Fort jest bardzo okazały. Piękne zdobienia na zewnątrz, my decydujemy się na wejście do fortu zewnętrznego. Widać, że ta część nie jest zbyt często pokazywana turystom. Brudno tu i niezbyt zadbany zabytek, za to w pałacu, gdzie zwiedza się wnętrza, budowla jest już dużo bardziej zadbana.

I tu szalejmy wewnątrz odkrywając tajemne przejścia, komnaty, pokoje, tunele.

Kolejni turyści robią nam zdjęcia, proszą Zosię i nas do wspólnych fotografii. W ostatniej świątyni przed wyjściem odkrywamy jakieś magiczne miejsce do sesji ślubnych, są tu przynajmniej 4 pary w trakcje zdjęć i filmowania, a kolejne dwie pary jeszcze czekają.

Brak rezerwacji

Docieramy do hotelu w miarę szybko, ale tu okazuje się, że recepcja nie ma naszej rezerwacji. Obywamy się smakiem, jemy na miejscu lunch i jedziemy dalej. Dziwna ta sytuacja, rezerwację zakładałam w hotelu przed ponad 7 miesiącami. Wydaje się, że recepcjoniści nie odnaleźli naszych danych na czas.

W samej Orchhy, gdzie zostajemy na noc objeżdżamy dwa hotele i wybieramy ten, który wydaje się nam wygodniejszy. Basen znowu z zimną wodą. Dlatego po krótkiej przerwie idziemy na spacer do miasta. Fajne klimaty, sporo miejscowych na ulicach. Jest na co popatrzeć, a wieczorem czekamy na modły w tutejszej świątyni. Niewielu tu białych, dlatego znowu tłoczno wokół nas.

Orchha jest urokliwa, gości nas gorącą i bardzo aromatyczną herbatą masala, dzieciaki odkrywają w sklepiku miejscowe słodkości, doszukujemy się smaku naszych krówek w ulepkowatych rolkach i kuleczkach.

Do hotelu wracamy już tuk tukiem, młody chłopak gna jak szalony, pokrzykując po drodze i rozpychając się na drodze.

W pokoju zimno, musimy poprosić o piecyk.

 

Pojechali i napisali: