Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Portugalia 1-5.10.2020

Bom dia!


01-10-2020

Jesteśmy w Portugalii

Znowu zbiórka o nieprzyzwoitej porze, ale nie ma wyjścia. Wszyscy spaliśmy krótko i słabo, ale wiemy, że to jest wliczone w pakiet podróżowania.

Większość naszej drogi w samolocie odsypiamy. Lot z Modlina do Lizbony trwa cztery godziny. Jest obłożony w 70%. Wszystko odbywa się zgodnie z planem, bardzo punktualnie i bez żadnych zakłóceń.

Na lotnisku w Lizbonie

Nikt nie mierzy nam temperatury, nikt nie zbiera także formularzy. Spotykamy się tutaj z naszym przewodnikiem lokalnym Martinho. Jak On się cieszy, że ma wreszcie upragnioną i wytęsknioną grupę do oprowadzania.

My też wyposzczeni po długiej przerwie spijamy każde słowo z Jego ust. Marcin chce nam opowiedzieć jak najwięcej i nie marnuje czasu. Już na lotnisku rusza z historią Portugalii i wstępem do historii miasta.

Wspomniałam, że nikt nie mierzył nam temperatury na lotnisku, za to przed wejściem do autobusu pani kierowca sprawdza naszą temperaturę i dezynfekuje nasze buty…

Co kraj to obyczaj

Lizbona zakorkowana. W centrum końcówka ruchu porannego. Jest dopiero 9:30. Przesunęliśmy zegarki o jedną godzinę w tył i zyskaliśmy dodatkowy czas na zwiedzanie.

Nasz hotel w Lizbonie

Nasz hotel leży w cichej dzielnicy górnej części miasta. Pani w recepcji mało przygotowana na nasze zakwaterowanie, ale wspólnie radzimy sobie z podziałem zaledwie sześciu pokoi. Nawet te, które jeszcze nie są gotowe szybko aranżujemy drobne zmiany i za chwilę okazuje się, że wszyscy dosłownie na chwilę znikają w pokojach, ale już po kilku minutach spotykamy się dosłownie za rogiem na kawie i ciasteczku.

Szkoda siedzieć w domu, gdy Lizbona czeka. W planach dzisiaj spacer po Lizbonie starej. Przed nami kręte uliczki, zakamarki, dzielnica Alfama, piękne kolorowe fasady kamienic, pomniki, i mnóstwo schodów.

Wszytko przyjmujemy z radością, nic nam nie jest straszne.

Zwiedzanie Lizbony z przewodnikiem

Marcin pięknie przeplata kawałek spaceru z opowieściami o mieście, doskonale wyczuwa momenty, kiedy grupa mu posapuje zza pleców i wtedy przystaje na chwilkę, a my słuchając o kolejnych królach, podbojach, wyprawach łapiemy oddech.

Dzisiaj punkty widokowe, a to zawsze wielka atrakcja, bo przy dobrej widoczności mamy niesamowity widok na niemal całe miasto. To zalety miasta leżącego na różnych poziomach.

Niesamowite — jesteśmy tu zaledwie od godziny, a już czujemy magię tego miasta, jego klimat.

Wreszcie obiecana wiśnióweczka, słodki likier z wiśni. Marcin tak bardzo ją zachwalał, że czas by jej spróbować. I znowu większą atrakcją jest  miejsce, gdzie wiśnióweczka jest podawana i pan za barem niż pewnie sam jej smak.

Kościoły w Lizbonie

Kościoły są zawsze wpisane w zwiedzanie miasta, u Św. Rocha zapamiętamy wszyscy cudny malowany sufit, ale dopiero Św. Dominik nas zachwyci. Kościół, który w 1959 roku płonął, ostał się bez remontu i do dzisiaj można go oglądać z poobtłukiwanymi kolumnami, brakującymi rzeźbami, wybrakowanym ołtarzem. Wszystkim nam się tu bardzo podoba, do tego kontrasty ceglastych ścian z kamieniem tworzą niesamowity klimat jak z filmu z Indianą Jones.

A przed kościołem zupełnie inny klimat, Afryka prawdziwa! Wiele Pań w swych tradycyjnych kolorowych sukniach, turbanach, które sprzedają tutaj niczym w Mozambiku, Gwinei Bissau czy Senegalu fasolę, orzeszki, używane ubrania, buty, zabawki. Niestety za nimi też namioty i materace, czyli miejsce, gdzie większość z nich mieszka na stałe.

Nasz pierwszy lunch w Portugalii

Lunch wypada w tawernie na małym wewnętrznym patio znanym tylko wtajemniczonym. Zamawiamy lokalne przystawki, zupę pomidorową, trochę mięska i głodni łapiemy chwilę oddechu. Ciężki dzień, bo zmęczenie zaczęło nas doganiać, ale teraz posileni szukamy miejsca na espresso.

I znowu pod górę, ale warto, bo z każdym kolejnym metrem mamy coraz piękniejszy obraz i niesamowite widoki na miasto z góry.

Punkty widokowe, tarasy, kamienice, fotografie na ścianach elewacji, kolejne małe knajpki, restauracje, zapach ryb i kawy w powietrzu.

Obiecana kawa pod pomnikiem Wincenta

Ależ widok! Samotna palma, która znalazła miejsce na płycie Anny Marii Jopek, widok hen hen daleko, słońce, kawa – wakacje. A po drugiej stronie ulicy nie mniej atrakcji: słynny tramwaj 28 - żółty, stary, głośny, pnie się stromymi ulicami docierając do najdalszych zakątków starówki. To przed nami ostatni kawałek drogi, najwyżej położony punkt widokowy. Tu już po zachodzie słońca zaczyna robić się chłodno. Jesteśmy przygotowani. Otulamy się w sweterki i schodzimy krętą drogą do naszej restauracji na kolację.

Kolacja po portugalsku

Jesteśmy jak zwykle pierwsi. Portugalczycy o 19:00 to dopiero otwierają lokale, a my zgłodniali już czekamy w gotowości na posiłek.

Spory przekrój dań kuchni portugalskiej: mamy dorsza — obowiązkowe danie tego kraju, jest ośmiornica, próbujemy też dorady. Największą furorę robią przystawki. Wśród nich mamy sercówki z cytryną, krewetki z czosnkiem, czy sałatkę z ośmiornicy na zimno. Mniam.

13 kilometrów w nogach

Czas na powrót do domu, bo oczy się nam zamykają. Że atrakcji nam ciągle mało, to dwójka rusza do hotelu tuk tukiem z przemiłym panem, pewnie z Pakistanu albo Bangladeszu. Maszyna stara, ale nadal na chodzie, kwiaty wokół szyby, odjeżdża z turkotem kół po kostce brukowej. My podejmujemy wyzwanie i wracamy spacerem, dobijając tym samym nasz licznik z kilometrami dzisiaj do 13. Niezły wynik!

Następny dzień

Zapraszamy na następną wycieczkę do Portugalii!

Zobacz!

Pojechali i napisali: