Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Nowy Rok w Namibii 30.12.2020-12.01.2021

Walvis Bay i Sandwich Harbour


03-01-2021

Pogoda daje nadzieję

Pewnie każdy z nas budzi się dzisiaj i od razu zerka przez okno sprawdzając pogodę. Na nasze szczęście nic nie zostało z wczorajszych mgieł i deszczu. Choć jest jeszcze wcześnie już widać kawałki błękitnego nieba, co od razu nastraja nas bardziej optymistycznie. Jest ryzyko, że nasz optymizm przygaśnie podczas śniadania, które dłuży się niemiłosiernie. Panie od przyjęcia zamówienia aż po jego wydanie potrzebują dobrze ponad godzinę. Ale jest smacznie i wprawdzie w ostatniej chwili, ale punktualnie spotykamy się przy samochodach. Na dzisiaj zaplanowałam najpierw rejs po zatoce Walvis Bay, a potem Sandwich Harbour – nie do końca wiedząc, co proponuję, bo to będzie premiera także dla mnie.

Ponieważ rejsów pamiętam co najmniej kilka i zawsze zmarzliśmy, teraz odpowiednio uprzedzam grupę, by zabrać ze sobą ciepłe rzeczy. Bambetli mamy więcej niż przy wyprawie na Kilimanjaro, sami jesteśmy ubrani na cebulkę, długie spodnie, po dwie bluzki i polary. Nie wzięłam rękawiczek i czapki, choć właśnie z tej okazji ciągnęłam je przez pół świata.

Walvis Bay

Pogoda, póki co z każdym kolejnym kilometrem w stronę Walvis staje się coraz lepsza. Docieramy do portu. Tu widać trochę turystów. Nasi panowie kierowcy spotkają się z nami dopiero popołudniem, więc powolnie wytaczamy się na ląd z naszym całym bagażem. Jest tego trochę. Mierzenie temperatury, mycie rąk i możemy zając miejsca na katamaranie.

Jest ciepło. Już wiem, że chyba przesadziłam z ilością ciepłych rzeczy, a patrząc na moich podopiecznych musiałam być przekonująca, bo i oni zabrali ze sobą garderobę na minus pięć w Polsce. Nie przeszkadza nam to, a kurtki jednak się przydadzą, bo jak tylko wypłyniemy z portu będzie wiało, a nawet chlapało. Nasz start opóźnia zaprzyjaźniona uchatka, która wskakuje na pokład łódki i dzięki temu mamy sesję fotograficzną z przemiłym zwierzakiem.

To nie koniec atrakcji. Od dwóch dni nasz kapitan nie miał szczęścia, by natknąć się na delfiny butlonose i dzisiaj chciałby przełamać złą passę. Zresztą każdy z obsługi podkreśla, że mamy wielkie szczęście, bo pogoda dzisiaj jak marzenie. Ostatnie kilka dni łącznie z Nowym Rokiem były fatalne i kilka rejsów musiało zostać odwołanych. Tym bardziej cieszymy się, że dzisiaj mamy aż taką super pogodę.

Delfiny butlonose 

Nagle przewodnik krzyczy: delfiny! I wszyscy rzucamy się na burtę, by móc je wypatrzeć. Póki co są daleko, katamaran przyspiesza i chce zwabić zwierzaki do wspólnej zabawy. Delfiny uwielbiają płynąć na wyścigi z łódkami, nie inaczej jest dzisiaj. A my biegamy tylko z przodu na tył i z tyłu na przód, by móc naoglądać się ich jak najwięcej. Są dosłownie na wyciągnięcie ręki, tuż przy katamaranie. Cudo! Kapitan sprawnie manewruje ustawiając się równolegle do kolejnej łódki i teraz obie prują przez zatokę pozostawiając za sobą warkocze wzburzonej wody. Jest moc!

Pelican Point

Cieszymy się jak dzieci. Była uchatka, były pelikany, są mewy, mamy delfiny, czas na kolonię uchatek na Pelican Point. Podpływamy na tyle blisko, że widać je jak na dłoni. Siedzi ich tutaj całkiem sporo na lądzie, ale są i takie, które bawią się w wodzie. Wśród wielu dorosłych osobników mamy także przedszkole, a może nawet żłobek.

Wśród wielu ptaków siedzących na molo wypatrujemy jednego samotnego pingwina — ma sesję jak żaden inny ptak tutaj.

Szampan i ostrygi

Czas na kolejną atrakcję. W Namibii hoduje się ostrygi, a my teraz mamy okazję spróbować takich naprawdę super świeżych ostryg podawanych na pokładzie statku wraz z szampanem. Nie możemy się nimi najeść, a dla tych, którym ostrygi nie są w smak, oczywiście oferujemy inne przekąski. Kawosze dostaną kubeczek kawy z ciastkiem. Cudny rejs. I jest bardzo ciepło, niebo nie ma już ani jednej chmurki i wszyscy jesteśmy zachwyceni.

Nie wiemy, kiedy mijają trzy godziny i dobijamy do brzegu. Choć byłam już kilka razy na takim rejsie, to każdy z nich jest zupełnie inny.

To nie koniec przygód na dzisiaj. Szybka toaleta. Nie możemy już wytrzymać w długich spodniach i długich koszulach, więc korzystając z krótkiej przerwy wskakujemy w letnie rzeczy, które mamy ze sobą.

Sandwich Harbour

Przed nami wycieczka autami 4x4 na Sandwich Harbour. Nasłuchałam się, że to super przygoda, wspaniałe widoki, a przede wszystkim mimo ryzyka bardzo bezpiecznie. Zatem dzielimy się na trzy grupy, i tak ruszamy najpierw do laguny z flamingami. Cudne widoki, ptaków mnóstwo, kolor ich piór wspaniale odcina się na tle niebieskiego nieba. Niezapomniany widok. I choć początkowo przestraszone naszą obecnością zbierają się w gromadkę i przechodzą na bok, to zaraz oswajają się z nami i aparatami i możemy fotografować je z bardzo bliska.

Kolejny przystanek to kopalnia soli. Dzięki napędowi 4x4 udaje się nam wjechać na szczyt jednej z tutejszych górek, a stąd widok jest niesłychany. Przy pierwszej nadarzającej się okazji nasz kierowca pokazuje próbkę swoich umiejętności i po raz pierwszy przechyły wbijają nas w fotele.

Omawiamy sobie proces pozyskiwania soli i oglądamy cały zakład. Choć dzisiaj niedziela i niewiele się tutaj dzieje to i tak widok jest niesamowity, po drodze jeszcze mini postój przy różowym jeziorku i czas na pustynię. Na to czekam najbardziej, bo wraz ze znakiem oznajmiającym, że to początek parku Narodowego Namib Naukluft zaczyna się wielka i nowa dla mnie przygoda. Droga wiedzie najpierw przez małe usypane z piasku wydmy, by przebić się do oceanu. A tu ubity brzeg i odpływ stwarzają idealne warunki, by przez najbliższych kilkadziesiąt kilometrów pruć niczym autostradą pomiędzy wydmami po lewej stronie, a brzegiem oceanu po prawej. To wszystko wygląda niesamowicie, woda zachłannie sięga swoimi długimi jęzorami coraz wyżej i wyżej, my często łapiemy naszymi kołami trochę odchodzących już fal rozbryzgując tym samym grzebienie wody ponad samochód. Jest cudnie. Koniecznie robimy przystanek na zdjęcia. Nie możemy się napatrzeć, a nasi opiekunowie ponaglają nas zapewniając, że będzie jeszcze piękniej. To chyba niemożliwe.

Nagle w miejscu, gdzie wydmy schodzą do wody widok jest tak cudny, że na chwilę odejmuje nam mowę.

Sesja na wydmach

Kolejne dziesiątki zdjęć i zaczynamy wspinać się po wydmach. Teraz dopiero pokaz umiejętności naszych kierowców, bawią się wielkimi maszynami jak samochodzikami zabawkami, a te posłusznie reagują na każdy znak i każdy nawet najmniejszy ruch kierownicy. My piszczymy niczym na szalonych kolejkach w parkach rozrywki, wrażenia są niesamowite. Nie ma jak tego oddać na filmach, bo zabawa jest tak szalona a tempo niesamowite, że nikt nie jest w stanie nawet przez chwilę utrzymać aparatów, czy telefonów w ręce. Ze zdjęciami też kiepsko. I chyba najlepiej po prostu dać się ponieść przygodzie. Nasz kierowca wsłuchuje się nasze ochy i achy i im głośniej piszczymy, tym bardziej kręci piruety na piasku. To niesamowite!

Widoki z góry obłędne. Mamy sesję na stojąco, na leżąco, ladies only, z całą grupą, z samochodami i bez. Każde ujęcie tutaj to dzieło sztuki. Pasiemy oczy widokami. Niesamowite wrażenia po raz kolejny. Na kolejnym postoju dostajemy czas wolny, a nasze auta zjeżdżają na plażę, by tam przygotować dla nas poczęstunek. My za to leniwie wykładamy się na wydmach ciesząc się jak dzieci. Nagle nasi kierowcy machają wesoło — to znak, że powinniśmy schodzić.

Ale jak? Ano tak – na wprost. Zbiegamy po gładkim piasku wprost do oceanu. Na stoliczkach wspaniałe przekąski, schłodzone wino musujące, zimne piwo i inne napoje. Po raz kolejny wznosimy toast noworoczny. Jesteśmy tacy szczęśliwi.

Posileni i gotowi na więcej ruszamy na nowo. Teraz ma się zacząć prawdziwy popis umiejętności kierowców. My krzyczymy nadal jak szaleni. Każdy kolejny podjazd i zjazd to wielka frajda. Tak chcemy żyć.

Na sam koniec jeszcze mini wykład na temat melonów nara, a na zupełnie koniec wypatrzyliśmy stado oryksów, które teraz chcemy zobaczyć z bliska. Zwierzaki są tuż obok.

Czas na powrót do portu. Jesteśmy oczywiście po czasie, nasi kierowcy czekają na nas, w nieco zmienionym składzie wracamy do hotelu. Jedno z naszych aut wymaga naprawy i nie ma go dzisiaj z nami.

Kolacja przed godziną policyjną

Zatem szybka kąpiel i biegiem na kolację, bo złapie nas godzina policyjna, która pokrzyżować nam może plany. Jemy w eleganckim hotelu na końcu promenady. Niestety zgodnie z najnowszym rozporządzeniem prezydenta w niedziele i święta nie można dostać w knajpach i restauracjach żadnego alkoholu. Nawet piwo bezalkoholowe zostaje zaliczone do napojów objętych zakazem. Cóż, pozostają nam lemoniady, soczki i inne wody i napoje gazowane. Ale i tak jest bardzo smacznie. Robimy po kolacji odprawę i wracamy do hotelu częściowo samochodem, a częściowo pieszo. Piękny ciepły wieczór kończy dzisiejsze przygody. Jesteśmy gotowi na jutro.

Pojechali i napisali: