Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Ekwador i Wyspy Galapagos 17.03-1.04.2021

Targ w Otavalo


18-03-2021

Budzimy się po polsku

Mimo tego, że śniadanie umówiliśmy na 8:00 to większość z nas do tego czasu zdążyła już pospacerować po obejściu, znaleźć dodatkowe pokoje i piękne ogrody, odkryć bibliotekę i kolejny pokój z kominkiem. Nieopodal okien restauracji przy krzewie fuksji uwijają się kolibry, jest tu ich bez liku. W ogrodzie czosnek, amarylisy w zupełnie odmiennych kolorach niż u nas, piękne aloesy, agawy.

Laguna San Pablo

Śniadanie niby proste, ale bardzo prawdziwe i smaczne. Ruszamy w świat. Najpierw Laguna San Pablo. Dojście do molo zamknięte, co nam wcale nie przeszkadza, bo przeskakujemy przez taśmy i jesteśmy nad brzegiem pięknego jeziorka. W drodze mijamy jedno z wielu miejsc, gdzie przed wejściem do drewnianej budy wisi cała świnia, oskórowana, a po kolei jej części na zamówienie klienta trafiają albo do garnka albo na patelnię. Ekwador to bardzo mięsny kraj.

Kolejny przystanek to laguna, gdzie możemy popływać łódkami. Na jeziorku są dwie wysepki. Płyniemy pomiędzy nimi po Kanale Miłości. Napotykamy sporo małych białych czapli, a nawet jedną małą kozę. Po rejsie czeka na nas gorąca herbata cynamonowa, dla chętnych wzmocniona tutejszym alkoholem z trzciny cukrowej.

Czas na lunch

Zanim jednak siądziemy przy stole odwiedzamy mały warsztat, gdzie powstają instrumenty muzyczne. Jose, członek znanej grupy muzycznej oprowadza nas po tajnikach poszczególnych instrumentów demonstrując nam ich brzmienie i pochodzenie. Potem mamy tylko dla nas mały koncert wokalno-instrumentalny.

W małym miasteczku słynącym z wyrobów skórzanych mamy obiad. Jako przystawkę jemy kukurydzę z serem, zupę ziemniaczaną z awokado i serem. Potem smażony pstrąg z warzywami, a na deser owoce. Smaczne i zdrowe jedzenie.

Pół godziny na zakupy

Niektórym z nas udaje się zrobić całkiem fajne sprawunki. W Otavalo najpierw idziemy razem do sklepu, gdzie zamierzamy kupić kawę. Okazuje się, że Iwona realizując swoje zamówienie jako pierwsza wykupuje pół sklepu i całą kawę. Nie ma dla nas już nic więcej, zostaje czekolada. Szukamy pocieszenia na placu głównym, gdzie na straganach możemy kupić szaliki, poncho, maskotki z futra alpaki. Pożegnalna kawa i jedziemy dalej. Obkupiliśmy się nieco, ale to tylko prezenty.

Wesoły autobus

Po drodze do Quito robimy sobie postój na ciasteczka z serem i mlekiem kondensowanym. Docieramy do Quito nie nudząc się wcale, Wacek zamienia się w najlepszego DJ’a na świecie i robi nam taki miks utworów, że nie sposób usiedzieć w miejscu. Grupa bawi się i mamy wesoły autobus.

Street food na kolację

W hotelu szybko zajmujemy pokoje i nie tracąc czasu ruszamy do miasta na jeden z placów, gdzie serwowany jest street food. Po raz kolejny przekonujemy się, że nie ma tu opcji dla wegetarian. Po kolei na stoiskach juka i ryba, flaczki, genitalia wołowe, wnętrzności i flaczki, empanady z serem lub z mięsem, sok z białej kukurydzy i grillowane mięso. Większość z nas kusi się na mały posiłek i autobus odstawia nas na miejsce. Kolejny raz padamy nosami w poduszkę i śpimy.

Pojechali i napisali: