Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Uzbekistan 8-19.06.2021

Docieramy do Chiwy


12-06-2021

Przelot wewnętrzny

Musimy wstać wcześnie, bo przed nami przelot wewnętrzny. Szczęśliwie dla nas przynajmniej ten na odcinku pomiędzy Taszkentem a Urgenczem został przywrócony. Pozostałe loty jeszcze niestety nie weszły z powrotem do rozkładu lotów. Podoba mi się tutejszy spokój. Bez paniki, wywożenia nas na lotnisko w środku nocy, czas przejazdu oszacowany realnie, pan kierowca o czasie, śniadanie na wynos gotowe. Wszystko idzie jak po maśle. Niestety lecimy sami, bo po akcji zmiany przewodnika, kolejny będzie na nas czekał dopiero po wylądowaniu w Urgencz.

Na lotnisku odprawa przebiega bardzo sprawnie, choć zapowiada się pełen samolot, na tablicy jeszcze dwa loty, które wylatują ze stolicy dzisiaj.

My szybko zajmujemy miejsca i zanim samolot wystartuje większość z nas dosypia urwaną noc.

Docieramy do Urgencz 

W Urgencz niebo zachmurzone, a nawet ślady po deszczu. Hmm, trochę mnie to martwi, bo pewnie nawet nikt z nas nie zabrał kurtki na deszcz. Moje wątpliwości niemal natychmiast rozwiewa miejscowy przewodnik Ali, który zapewnia i jednocześnie reklamuje swój region jako ten, gdzie słońce świeci aż 300 dni w roku. I rzeczywiście, zanim dotrzemy do Chiwy, a to zaledwie 30 km, słońce w pełnej okazałości, a temperatura ma docelowo osiągnąć nawet 40 stopni.

Po drodze mijamy sporo pól uprawnych, oczywiście w większości z bawełną, ale nie tylko. Woda rozprowadzona jest tutaj sztucznymi kanałami.

Życie koncentruje się zasadniczo wzdłuż drogi, a po jej obu stronach domki, poletka i praca wre.

Podjeżdżamy pod mury miasta. Już pierwszy widok na Chiwę zapowiada niesamowite doznania za chwilę. Kierowca pomaga nam wyjąć bagaże i dosłownie kilkaset metrów ciągniemy je sami do naszego hotelu, który przyklejony do murów miejskich jest świetnym punktem orientacyjnym całego miasteczka. Nie możemy się napatrzeć, najchętniej od razu ruszylibyśmy na zwiedzanie, by nie marnować ani chwili. Trzeba jednak najpierw rozpakować się na trochę.

Nasz hotel w Chiwie

Mieszkamy w starej szkole koranicznej, która została przerobiona na hotel. Wąskie i kręte schody wiodą na pierwsze piętro, gdzie mieszkamy. Nasz przewodnik umawia nas o konkretnej porze i najpierw zabiera na upragnioną kawę i to z widokiem na całe miasto.

Czuć buchający żar z zewnątrz, ale i tak apetyt na poznawanie miasta nie maleje. Wracamy do bramy miasta i mapy, by ułożyć sobie to zwiedzanie chronologicznie. A potem przed południem i po lunchu czeka nas spacer z przystankami w wielkich i starych meczetach, pięknych szkołach koranicznych, wspaniałych budowlach z XV i XVI wieku. Odwiedzamy harem, mamy czas na mauzoleum, docieramy do wysokiego i smukłego meczetu. Nudy nie ma. Na lunch trafiamy do lokalnej restauracji, gdzie próbujemy tutejszych specjałów, jest zielony makaron z koperkiem, smażone pierogi z mięsem.

W mieście jest niewielki ruch. To podobno nic w porównaniu z tym, co dzieje się tutaj, gdy turyści odwiedzają Chiwę. Delektujemy się brakiem kolejek i pustymi placami. Musimy chwilę odpocząć, wykorzystujemy ten czas na zakupy albo leniuchowanie.

Zachód słońca

Kolację poprzedzamy widokiem na panoramę miasta wewnątrz jednej ze szkół koranicznych. Akurat trafiamy na zachód słońca, nie mogliśmy zaplanować lepszej pory.

Kolacja dzisiaj na wolnym powietrzu, pod wysokim minaretem, mamy już rozstawione stoliki i piękne nakrycia. Siadamy, w tym czasie słońce zachodzi mieniąc się pomarańczową łuną nad miastem, potem rozświetlone budynki tworzą niesamowitą atmosferę. Jedzenie jest smaczne, a umilaczem czasu jest miejscowa orkiestra i dwie tancerki. Cóż tutejsza muzyka jest dla naszego ucha bardzo obca, a tańce trudne, niemniej doceniamy trud i zaangażowanie artystów.

Pojechali i napisali: