Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Zosia wymusiła na nas wolniejszy dzień. Nie czuje się najlepiej i dwa noclegi w tym samym miejscu, klimatyzowany pokój, gdzie na zewnątrz 42 stopnie okazały się zbawienne.
Zosia odpoczywa pod okiem jednego z nas, a reszta rodzinki szaleje w basenie. Jest gorąco, bardzo gorąco. Nawet woda w basenie wydaje się być ciepła. Bez wyrzutów sumienia leniuchujemy na całego. Taki dzień też jest potrzebny, tym bardziej że to połowinki naszej trasy.
Wieczorem próbujemy wjechać i to aż dwukrotnie do parku z tutejszą nowością, czyli podkową zawieszoną nad górami, ale jak się okazuje nie jest to aż takie proste, a życzliwości znowu brak. Nie czepiam się, ale to już kolejny raz kiedy spotykamy się z małą uprzejmością Chorwatów, i to niby zaangażowanych w turystów i zwiedzających. OK, nie ma co się rozczulać nad jednym niemiłym panem, spróbujemy po raz trzeci jutro.
Sama Podgora mnie przeraża. To dla mnie kwintesencja miejsca, skąd bym uciekała i to szybko. Kamienista plaża, piękne palmy, deptak i człowiek na człowieku. Jest tak pełno i tak pstro i kolorowo, że ostatni plażowicze z braku miejsca leżą sobie pod parasolami na materacykach wprost na promenadzie, na betonie, pośród tłumów, które przetaczają się nad nimi, a to w prawo, a to w lewo. Zamawiamy tylko jedzenie na wynos, w polecanej przez naszego gospodarza knajpce i wracamy do ciszy i spokoju w naszym apartamencie z widokiem na morze z góry i basenem pod nosem.
