Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wspaniale jest odwiedzić Armenię w październiku. Mimo delikatnego załamania pogody kilka dni przed naszym wyjazdem, po przybyciu na miejsce do Erywania wita nas bezchmurne niebo i ciepłe promienie jesiennego słońca.
O tej porze nie trzeba się przed nim chować tak, jak w czasie letniej spiekoty, ale można odważnie wystawić do niego twarz i ogrzewać się w jego blasku.
Zaczynamy od zwiedzania religijnego centrum kraju w Eczmiadzyniu i Zwartnoc, a kończymy degustacją wspaniałych win w klimatycznej winiarni pod Erywaniem. Było przy tym tyle emocji, ciekawych dyskusji i wrażeń, że ani się obejrzeliśmy kiedy przyszła pora kolacji.
Restauracja, w której jedliśmy nazywała się tak, jak tradycyjny ormiański chleb, czyli lawasz, który, jak z dumą podkreślał nasz lokalny przewodnik, został wpisany na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Położona centralnie, tętniąca życiem, z eleganckim wnętrzem i oczywiście...absolutnie pysznym jedzeniem. Z kilku tradycyjnych lokalnych potraw warto zdecydowanie polecić ghapamę, pieczona dynie nadziewaną farszem mięsno-warzywno-owocowym lub apetyczny khurjin, będący rodzajem zapiekanej sakwy z ciasta wypełnionej nadzieniem. Mniam.
