Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Egipt 16-27.10.2021

Świątynia Izydy


19-10-2021

Budzi nas stukot kół pociągu

Noc już dawno się skończyła, a my stale w podróży. Za oknem stale się coś dzieje, przejeżdżamy przez małe miejscowości pomiędzy Luksorem a Asuanem. Poletka, meczety, małe domki, dzieci idące do szkoły, rodzice poganiający osiołki, ruch na peronach, gdzie ludzie czekają na odjazd swoich pociągów. Można siedzieć z nosem przy szybie i obserwować Egipt za oknem.

W Asuanie na peronie wita nas miła bryza, choć podążając za prognozą pogody spodziewaliśmy się dużo wyższych temperatur. Oddajemy nasze bagaże na statek, który będzie naszym domem przez najbliższe cztery noce, a sami jedziemy na zwiedzanie Wielkiej Tamy Asuańskiej.

Po drodze znowu korki, choć dużo mniejsze niż w Kairze. Naprawiają tu drogę, a że jest jedyną, którą można dotrzeć do tamy, to musimy swoje odczekać. Tama robi na nas wrażenie i musimy ją zobaczyć, bo za chwilę oglądać będziemy ocalone spod wód Jeziora Nasera zabytki.

Świątynia Izydy na wyspie File

To nasz kolejny cel. Zanim jednak zwiedzanie to najpierw gęste soki i mocna kawa po turecku serwowana z cukrem i kardamonem. Potem zwiedzanie — nawet w południe to sama przyjemność. To dla nas pierwsza świątynia ptolomejska, po  kolei poznajemy kolejne pomieszczenia i odnajdujemy piękne reliefy zdobiące ściany świątyni.

Jesteśmy niemal sami, nie pamiętam takich pustek przy świątyni. Wygląda to bosko. I mamy dziesiątki zdjęć w zupełnie pustych murach świątyni.

Wracamy motorówką na nasz statek, czekają na nas z lunchem, a my wskakujemy do kabin jak po ogień, i choć każdy z nas marzy o prysznicu, a może i chwili na popołudniową drzemkę, wybieramy wszyscy zgodnie kolejne atrakcje, które zresztą okazują się bardzo przyjemne.

Feluka czy motorówka?

Najpierw przeprawiamy się łódką na drugi brzeg Nilu. Mieliśmy żeglować, i wsiedliśmy na felukę, jednak ta jest dość powolna i stąd pojawiła się obok nas motorówka, w zamyślę to ona miała nas zabrać na drugi brzeg, panowie się jednak nie dogadali, zapakowali nas na felukę i efekt jest taki, że my rozsadzeni na feluce jesteśmy ciągnięci przez motorówkę. Podwójna robota, ale nie czas to wyjaśniać.

Na drugim brzegu Nilu mamy ochotę wsiąść na wielbłądy, które mają nas zabrać pod grobowce dostojników. Póki co na brzegu czeka na nas camel boss jak się sam mianuje, a my musimy najpierw znaleźć sposób, by na brzeg się wydostać, bo zaparkowała przy brzegu feluka, ale wcale nie motorówka. Nasi łódkowi wskakują do wody, manewrują, przepychają łódki i za chwilę suchą stopą schodzimy na ląd.

Na wielbłądach

Pod palmami na parkingu czekają już na nas wielbłądy. Jak się okazuje, dla kilkorga z nas to będzie pierwszy raz w życiu na wielbłądzie. Najtrudniej jest zawsze na tego zwierza wejść, a potem zejść, ale wszystkim udaje się to z wielką gracją, choć miny miewamy zaskakująco różne, co widać potem na zdjęciach.

Wjeżdżamy na górę. Najlepsza pora na zdjęcia, tzw. złota godzina. Nil mieni się w słońcu, piasek wybarwia się na ciepły pomarańczowy kolor, palmy są bardziej zielone niż zwykle. A my docieramy do grobowców, które nieprzerwanie od 3800 lat kryją tutaj tajemnice osób w nich pochowanych.

Tu jesteśmy sami samiuteńcy. Pan strażnik uproszony przez telefon został po godzinach, by wpuścić nas do wszystkich grobowców. Jest pięknie. A wielbłądy spodobały się nam tak bardzo, że z chęcią wsiadamy na nie raz jeszcze i nawet maszerujemy kawałek w głąb pustyni, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.

Czas na felukę

Tym razem już bez łodzi motorowej, której nie ma. Rozwijamy żagiel, my wygodnie zajmujemy miejsca, częstujemy się figami, guawą i daktylami, choć te twarde i cierpkie wcale nie smakują nam szczególnie.

Zapada zmierzch, niebo wybarwia się na pomarańczowe, powoli miasto i rzeka zaczynają mienić się światełkami, bryza staje się coraz bardziej wyraźna. Podpływamy pod hotel Old Cataract i robimy pętelkę wokół wyspy Elefantyna.

Schodzimy na statek korzystając z wolnej godziny przed kolacją, by umyć się wreszcie i wyciągnąć na łóżku.

Po kolacji, choć plany były zacne niewiele z nich wyszło. Większość z nas zapada w głęboki sen niemal natychmiast.

Pojechali i napisali:

PFR