Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru 8-23.11.2021

Z Puno do Cusco


16-11-2021

Droga do Cusco

Znowu musimy rano wystartować. Przed nami droga do Cusco, ale po drodze mamy kilka punktów, które chcemy zobaczyć. Już na sam początek niespodzianka — blokada drogi pomiędzy Puno a Juliacą, czyli dokładnie na naszej trasie przejazdu. Zatem objazd. Kierowca, który dotarł po nas z Cusco jedzie tak pewnie i zdecydowanie, jakby na co dzień prowadził busy po polach i łąkach. Nie tylko my znamy ten objazd, ciągnie się tutaj cały sznur samochodów, ale i ciężarówek oraz autobusów i to z nimi jest największy problem, bo drogi jako takiej nie ma i mijanki są bardzo trudne.

Ale docieramy do głównej asfaltowej trasy. Ciągniemy do Pucary, gdzie można kupić byczki na szczęście, wypić pyszną kawę. Nasz przewodnik bardzo pilnuje czasu, bo wie, że przed nami kolejna przebudowa drogi i wahadło, i jeśli dotrzemy za późno, to utkniemy na dobre dwie godziny. Nikt nie dyskutuje i jedziemy.

Mimo tego, że dotarliśmy o odpowiedniej porze, dzisiaj obowiązują inne zasady i inne godziny i droga jest już dla nas zamknięta, a pani pilnująca i zarządzająca ruchem informuje, że już za półtorej godziny zostanie otwarta na nowo. O nie!

Znowu kombinujemy i tym razem okazuje się, że jest nieformalny objazd przez góry. Nie mamy wyboru, tu jest prawdziwy off road, koleiny. Wąskie przejścia, droga zupełnie po polu. Szaleństwo, ale docieramy wreszcie do asfaltu. Teraz jeszcze musimy wywalczyć prawo, by wjechać do wioski, w której chcemy odwiedzić przedszkole. Z darów, które przywieźliśmy do Peru zostało nam sporo przyborów szkolnych, zeszytów, trochę słodyczy i zabawek.

Wizyta w przedszkolu

Enrique zna na trasie przedszkole, które akurat tak się szczęśliwie złożyło, że mimo pandemii, która zamknęła dzieciaki w domach na dobre, dzisiaj akurat pięciolatki są wraz ze swoimi rodzicami w przedszkolu na sesji zdjęciowej na zakończenie roku szkolnego. Ale przypadek.

Jesteśmy wyczekiwani od samego progu. Rodzice przyglądają się nam badawczo, nie mniej niż dzieciaki, które być może po raz pierwszy widzą gringo z tak bardzo bliska. Po chwili atmosfera staje się bardzo rodzinna, dzieciaki zaczynają rozrabiać, niektóre ciekawsko zaglądają mi przez ramię co jest w wielkim worku. Częstujemy dzieci słodyczami. Wszyscy bardzo zadowoleni, są oczywiście zdjęcia, wspólne śpiewy i podziękowania.

Kolejna atrakcja przejazdu to przełęcz na 4390 metrów, kilka straganów z pamiątkami, wspaniałe widoki.

Nieopodal lunch i świątynia Raqchi. Pięknie tutaj, bardzo pusto, poza nami nie ma nikogo. Oglądamy poszczególne  pomieszczenia.

No i najważniejszy odcinek przed nami, czas wyliczony co do minuty. Kościółek nazywany Kaplicą Sykstyńską Andów. Pięknie malowany, odnowiony w ostatnich latach. Udaje się nam wejść do środka, a za nami drzwi się zamykają. Hurra! Zdążyliśmy.

Teraz już ze spokojem mamy czas, by nacieszyć się widokami.

Przed kościołem na placu zajadamy lokalne peruwiańskie pączki z syropem klonowym.

Do Cusco żabi skok

Przepakowujemy się z wielkiego busa do mniejszego busa, potem pieszo kawałek do naszego hotelu, który leży w dzielnicy San Blas, bardzo niedaleko Plaza de Armas.

Ale pięknie wygląda podświetlone miasto. Cudo!

Krótka przerwa i wspólnie ruszamy do miasta na kolację. Wybieramy jeden z bardzo smacznych lokali, jemy małe przekąski i wracamy po 22 do hotelu. Plaza de Armas o tej porze jest jeszcze piękniejszy niż za dnia.

Pojechali i napisali: