Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Peru 8-23.11.2021

Zwiedzanie Limy


09-11-2021

Zmiana czasu

Sześć godzin różnicy robi swoje. Kiedy dotrę na  śniadanie, większość grupy już jest po. Nie można tak po prostu przestawić się raz-dwa. Dzisiaj w planach zwiedzanie miasta.

Lima nie jest porywającą stolicą, do tego garua, czyli szaro-bura mgła, która otula miasto przez większość dni w roku. Ale my w  świetnych humorach zaczynamy zwiedzanie najpierw od Placu Jose Martin. Tu wymieniamy pieniądze i pieszo maszerujemy na Plac Główny. Tu większy ruch, choć więcej tu miejscowych niż turystów.

W samolocie poza nami była tylko jedna grupa z Czech albo Słowacji. Zwiedzamy najpierw najważniejsze budynki w mieście z zewnątrz, a potem wchodzimy razem do katedry.

Kolejny punkt programu to Kościół Św. Franciszka z piękną biblioteką, cudnym dziedzińcem wewnętrznym i pięknie zachowanymi malowidłami i płytkami.

Jest południe

Niektórym zdarza się ziewać, inni już marzą o jedzeniu, tym bardziej że z klasztornej kuchni dobiega nas nęcący zapach obiadu klasztornego dla mnichów stale zamieszkujących to miejsce.

I na to mamy rozwiązanie — nieopodal w najstarszym barze w mieście zajmujemy dwa stoliki i próbujemy lokalnego koktajlu na bazie tutejszej brandy, czyli pisco sour. Koktajl przygotowany z pisco, soku z limonki, odrobiny cukru i spienionego białka z kropelką angostury smakuje wybornie. Tylko pojedyncze głosy negują smak pisco sour, większości jednak smakuje. Jest też przy okazji kawa, by podnieść trochę ciśnienie i dotrwać do końca dnia. W Polsce już noc, a tu dopiero popołudnie.

Lunch w Limie

Aperitif był udany, to teraz nasz lokalny przewodnik po opisie moich oczekiwań cały dumny z siebie zaprasza nas do lokalnej restauracji słynącej z ryb i owoców morza. Jesteśmy jedyną grupą turystów pośród trzech pięter gości swojskich. Mamy zarezerwowany stolik i przekrój najbardziej typowych dań dla tego miejsca. Ceviche od razu podbija nasze serca, surowa ryba z cebulką, sokiem z limonki, kukurydzą i słodkimi ziemniakami smakuje wprost wybornie. Równie smaczne są kalmary, smażona ryba, ryż z owocami morza. Zajadamy się z wielką przyjemnością. Nawet osoby, które do tej pory bywały niechętne surowej rybie robią wyjątek i wcale nie żałują tej decyzji.

Po lunchu kontynuujemy zwiedzanie, ruszamy do Muzeum Larco, w którym zachwycają nas przepastne zbiory ceramiki datujące na 5000 lat. Nas urzeka także sam budynek muzeum, który obrośnięty jest wspaniałymi kwiatami. Roślinność tutaj jest cudna.

W drodze do hotelu mamy przystanek na klifie nad oceanem w Parku miłości. Robimy zdjęcia i jedziemy do hotelu.

Kolacja nad oceanem

Po krótkiej przerwie ruszamy na wspólną kolację do centrum handlowego położonego nad samym oceanem. Gościem specjalnym jest zaprzyjaźniona Polka — Monika, z która od lat pracuję w Peru, i której zawdzięczam tak naprawdę całą moją znajomość tego kraju z jego największymi smaczkami. Nie możemy się rozstać. Podczas kolacji wypytujemy Monię o bieżące sprawy w Peru. Dowiadujemy się o zaskakujących metodach zdalnego nauczania, staramy się wypytać o nastroje polityczne, ale Monia dyplomatycznie chce przemilczeć ten temat. Nie drążymy go zbytnio.

Wracamy pieszo do hotelu. Czas na krótką noc, bo jutro ruszamy bardzo wcześnie.

Pojechali i napisali: