Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Kolejny dzień zaczynamy po prostu w dżungli. W piżamach wychodzimy do ogrodu, a tu same cuda, piękne wielkie rośliny, wspaniałe baseny, jeziorko z mnóstwem ptaków wodnych, i butikowy klimat miejsca, który zmusza nas do relaksu i wspaniałej opieki hotelowej.
Śniadanie jemy już w bardzo dobrych humorach. W planach mamy teraz basen. Jesteśmy zupełnie sami. Czwórka Amerykanów, która mieszka w hotelu razem z nami wybiera się na zwiedzanie i zostawia nam całą posiadłość na wyłączność.
Dzieciaki szaleją w basenach, my odpoczywamy po wczorajszym maratonie za kierownicą. Czas jednak, by ruszyć się na zwiedzanie.
Deszcz trochę krzyżuje nam plany. Postanawiamy wybrać się najpierw do pobliskiego eko parku. Po nim znajdujemy z polecenia bardzo przytulne miejsce na jedzenie, a kiedy kończymy uspokaja się deszcz, a nawet wychodzi słońce i mamy niebieskie niebo, akurat na zwiedzanie ruin w Palenque. Uwielbiam to miejsce, pięknie położone wprost w dżungli, w asyście papug i wyjców nie można się napatrzeć na wspaniałe pozostałości miasta Majów.
Jesteśmy w ruinach jako jedni z ostatnich zwiedzających, miasto pustoszeje, mamy je tylko dla siebie, już nawet sprzedawcy zwinęli swoje kramy – tak lubimy najbardziej.
Wyciskamy ile się da i wracamy do samochodu. Szybkie owocowe przekąski i postanawiamy jeszcze pojechać, by zobaczyć jeden z pobliskich wodospadów.
Udaje się nam złapać zachód słońca nad wodą. Super widok i świetna atrakcja z możliwością zwiedzenia wodospadów też zza kurtyny wody.
Kolacja, a nawet dwie, bo jakoś w miarę czytania i grania głodniejemy, a obsługa nas rozpieszcza donosząc nam jedzonko do pokoju.
