Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Rodzinna podróż do Meksyku 15-29.01.2022

San Cristobal


21-01-2022

Miłe i smaczne śniadanie

Po długim dniu wczoraj dzisiaj spokojniej. Najpierw leniwe śniadanie. Spało się nam tak dobrze. Pokoje są dwa, połączone kominkiem, a tak naprawdę dwoma, mimo że napaliliśmy sporo wieczorem, to rano obudziliśmy się na rześko. Śniadanie tylko dla nas. Pysznie, domowo. Widzimy różnicę obsługi w miejscach butikowych. Nas jest piątka, a do naszej obsługi wydobyto niczym spod ziemi aż 6 osób. Dogadzają nam przynosząc stale coraz to nowe specjalności domu.

Robimy pranie

Poddtuczeni pakujemy nasze pranie do torby sportowej i w drodze do miasta udajemy się najpierw na poszukiwanie pralni. Niedaleko od naszego hotelu znajdujemy całkiem profesjonalnie wyglądająca pralnię rodzinną, gdzie nie dziwi pani wcale moja prośba o pomoc i odbiór prania jeszcze tego samego dnia wieczorem. Pani waży całe nasze pranie, wycenia to na 12 zł, a kilogramów było niemal 4 i prosi byśmy odebrali torbę już z czystymi rzeczami przed 19:00. Miałam nosa, by spakować nas na pół pobytu i zrobić pranie w połowie trasy.

Sto lat z Meksyku dla Babć

A prawie bym zapomniała, Dzień Babci dzisiaj z Meksyku, choć tutaj niczego takiego dzisiaj nie świętuje. My o naszych Babciach pamiętaliśmy i śpiewaliśmy gromkie sto lat przy śniadaniu.

Restrykcje covidowe

Na placu głównym ruch umiarkowany, miasto dopiero się rozkręca. Największa różnica z poprzednimi miastami to dużo większy luz z maseczkami i przyzwolenie ogólne na ich nienoszenie. Dystans też nieco mniejszy, choć przy wejściu do lokali nadal myje się ręce i mierzy temperaturę. Jakbyśmy zmienili nie tylko stan, ale i kraj.

Nam noszenie maseczek tak bardzo już weszło w krew, że posłusznie i tu je nosimy.

Na targu z rękodziełem

Tutaj można dostać oczopląsu, wszędzie kolorowe pomponiki, koraliki, kapelusze i inne cudeńka. Nie tylko można napaść oczy, ale należy tu robić zakupy. Ceny niskie, ludzie pomocni i w dużej mierze to producenci lokalnych pamiątek, stąd ruszają one często do innych miast Meksyku.

Jeszcze zostaje nam targ z owocami i warzywami, a tu już ciężko wszystko opisać, bo gdzie nie spojrzeć to jest coś ciekawego i to bardzo.

Popołudnie wyjazdowe

Ruszamy nasze auto z parkingu i jedziemy do San Juan Chamula, na plac główny, gdzie stoi sobie mój ulubiony indiański kościółek. Nigdy nie wolno było robić tutaj zdjęć, także dzisiaj opłacamy wstęp, chowamy telefony i wchodzimy do środka.

Pierwsza zmiana to mało turystów. Poza nami jest tylko jedna para, która wychodzi i zostajemy sami. Na podłodze wysypanej igliwiem kilka grupek rodzin znalazło swoje miejsca na modły. Igliwie rozsunięte, na posadzce mnóstwo świeczek, ludzie modlą się w lokalnym języku, składają ofiary wybranym świętym z coca-coli, alkoholu, a nawet żywych kur. Jest tu niepowtarzalny klimat, a do tego blask płonących dziesiątek, ba nawet setek świec i odór kwiatów, których jest tu całe mnóstwo. Bosko.

Festyn Św. Sebastiana

W drugiej miejscowości nieopodal pakujemy się w sam środek festynu. Jest piątkowe popołudnie i sporo ludzi przyszło tutaj by się pobawić i podjeść. Dowiadujemy się, że to obchody dnia Św. Sebastiana. Robimy ukradkiem zdjęcia, podziwiamy stroje narodowe. Fiesta to fiesta.

W San Cristobal czas na wieczorny spacer pod kościółek Matki Boskiej z Guadelupy. Widok na rozświetlone miasto z góry, a potem już tylko kominek i odpoczynek.

Następny dzień

Pojechali i napisali: