Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Alaska 14-27.05.2022

Lot nad Denali


16-05-2022

Kolejny dzień czas zacząć

Oooo, miało być bezchmurnie a niebo zaciągnięte gęstymi chmurami, co robić, trzeba wystartować i zobaczyć jak sytuacja na lotnisku. Szykujemy się do wyjścia, opuszczamy nasz hotel, oddajemy klucze wrzucając je do…karmnika.

Jedziemy na lotnisko

Już po minach właściciela i załogi widać, że to nie najlepszy czas na latanie. Przekładamy się na 10:30, a tymczasem idziemy na zwiedzanie cmentarza, a potem na śniadanie. Znajdujemy jedyną czynną o tej porze kawiarnię w mieście. Pani kelnerka z fioletowymi cudnymi włosami sprawnie zbiera zamówienia, a potem już wszyscy zajadamy się tutejszymi smakołykami śniadaniowymi. Jajka, kanapki, kiełbaski z renifera, ale Karina zamawia rzecz najdziwniejszą — ciastka, które okazują się bardziej plackami na słono z gęstym sosem z białą kiełbaską, który określa smakiem podobnym do naszego żurku.

Na szczęście są też pankejki i syta owsianka – przeżyjemy.

Mamy pół godzinki do zbiórki na lotnisku, wiec szybko maszerujemy jeszcze nad rzeką, to bardzo dobry punkt widokowy skąd przy dobrej widoczności powinniśmy widzieć Denali. I widać go jak na dłoni, może sam szczyt ciut w chmurach, ale to się jeszcze może zmienić.

Na lotnisku czekają na nas

Zostajemy podzieleni na dwa samoloty, dostajemy karty czerwone i pomarańczowe i za chwilę po włożeniu ochraniaczy na śnieg, bo w planach mamy lądowanie na lodowcu startujemy. Ależ widoki, niesamowity lot, pięknie, pilot wprawnie pokazuje nam góry z bardzo bliska, manewruje awionetką bardzo sprawnie. Pogoda dobra, może nawet bardzo dobra, idealnie błękitne niebo, słońce robi swoje a do tego piękny bielusieńki śnieg. 

Lądowanie na lodowcu

Lądowanie odbywa się w specjalnie przygotowanym miejscu, awionetka delikatnie siada na śniegu — ale widoki, ale frajda, żyć nie umierać. Zgodnie uznajemy, że to była super atrakcja i warto było na nią tak długo czekać.

Po powrocie do miasteczka przerwa techniczna na małe co nieco. Droga do Denali zajmie nam kolejne dwie i pół godziny. Widoki jak z bajki, tu zalega jeszcze sporo śniegu i te pojedyncze chude świerki w tej scenerii a w tle Denali są po prostu niesamowite. Nie możemy powstrzymać się od robienia zdjęć i filmowania trasy w trakcie przejazdu. Cudo.

Nowa miejscówka

Nasza miejscówka na dzisiaj to małe kameralna domeczki pod Białym Łosiem. Zajmujemy pokoje, cieplutko wszędzie i za chwilę ruszamy na kolację. Ja muszę tylko skoczyć do bram parku, by potwierdzić naszą jutrzejszą wycieczkę do Parku Narodowego Denali. I w nagrodę za piękny dzień przechodzi mi drogę, autostradę zresztą, piękna klępa, ale jaka dostojna i wysoka. Po chwili zza krzaków pokazuje się młody łoszak. Gania wokół mamy trzymając się jej w miarę blisko. Miejscowi niewzruszeni widokiem mijają mnie z impetem, ja jak zaczarowana stoję i patrzę. Cud!

Kolacja znowu w restauracji przy browarze. Jest pysznie, na stole króluje yak alaskański, łosoś, pojawia się już pierwszy halibut i oczywiście chowder z ryb i owoców morza. Turlamy się do Łosia na nocleg.

Następny dzień!

 

 

Pojechali i napisali: