Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Mieliśmy początkowo jechać najpiękniejszą trasą z Anchorage do Seward, wszyscy w klasie z przeszklonym dachem, potem po rezygnacji Eli i niewiadomej Kasi wycofałam tę rezerwację, by odzyskać niemałe pieniądze, ostatecznie obie Panie do nas szczęśliwie dołączyły, ale rezerwacja przepadła bezpowrotnie. Po kilku godzinach rozmów z infolinią udało się nam wreszcie wyprostować całą sprawę.
Śniadanie na wynos, jedno auto zostaje na parkingu w Anchorage, ja i wujek jedziemy dwoma autami do Seward, a reszta grupy zajmuje miejsca w pociągu i od pierwszych kilometrów podziwia widoki.
A my po drodze jemy śniadanie, zatrzymujemy się na punktach widokowych, nie myślę, o tym, że przejadę tę trasę jeszcze dwa razy dzisiaj.
Pociąg dociera na miejsce o 11:15, mieszkamy w hotelu tuż obok, kładziemy bagaże w naszym pokoju, i ruszamy pod lodowiec Exit. Szlak nie jest trudny, ale bardzo przyjemny, robimy całą pętelkę i wracamy na parking.
W miasteczku też jest co zwiedzać, ja z Wujkiem wsiadamy do pociągu z Seward do Anchorage i dopiero też będziemy mieli naszą wycieczkę, zresztą przepiękną, bo sporo czasu spędzamy na platformie widokowej pomiędzy wagonami, albo przy kolacji serwowanej w specjalnym przedziale.
Kilka minut po 22 jesteśmy w Anchorage. Tu odbieramy nasze auto i wracamy do Seward, gdzie czeka na nas reszta grupy. Cóż, zamieszanie spore, ale to jedyny minus podróżowania wypożyczonymi samochodami.
Krótko po północy jesteśmy na miejscu, grupa zajęła się pod dowództwem Kasi organizacją miejsca na kolację, po północy już wszyscy śpią.
