Relacje z podróży ESTA Travel - ESTA Travel
Biuro Podróży ESTA Poznań

Papua Nowa Gwinea 11-27.09.2022

Wejście na wulkan Tavurvur


24-09-2022

Zdobywamy wulkan

Wakacje wakacjami, ale my przyjechaliśmy tutaj zwiedzać, i dlatego jeszcze po ciemku bo o 4:30 ruszamy pod wulkan z nadzieją na jego zdobycie. Rzeczywiście droga zajmuje nam 1,5 godzinyz a gdy podjedziemy pod wulkan to właśnie budzić się będzie dzień.

Tu małe zamieszanie z przewodnikami, których nasz kontrahent zamówił aż 15 czyli po jednym na osobę, zupełnie niepotrzebnie, bo wulkan nie wydaje się ani zbyt wysoki ani wejście na niego zbyt trudne. Ruszamy pełni zapału wśród gorących źródeł, zapach siarki gwarantowany. Widoki super, stożek odsłonięty, żadnych innych ludzi dookoła.

Wspinamy się, każdy w swoim tempie, zdobywamy szczyt w zaledwie godzinę, pamiątkowe zdjęcia i zejście do busa.

Tu śniadanie na wynos w asyście przewodników, kobiet i dzieci. Jedziemy na punkt widokowy, do starych tuneli wydrążonych tutaj przez Japończyków, którzy mieli tu 70 lat temu swoją bazę wojskową. Wracamy do hotelu na lunch, ale walczymy ze zmęczeniem, nie ma jak powstrzymać opadających oczu.

A dzień wcale się nie kończy.

Wizyta w wiosce

Popołudniem wybieramy się do pobliskiej wioski, gdzie po raz pierwszy zorganizowano pokaz tańców dla nas białych turystów. Kilka grup wśród nich najbardziej wyczekiwani tancerze z plemienia duk duk prezentują się po raz kolejny specjalnie tylko dla nas.

Przygotowano nam tu widownię pod daszkiem, wspaniałe występy z pełnymi zaangażowania tancerzami. Wymalowani, w pięknych strojach zostali zaproszeni i opłaceni przez naszego kontrahenta, a jechali tutaj ciężarówkami nawet po 2 godziny w jedną stronę. Jesteśmy pełni uznania i jest nam bardzo miło, tym bardziej, że występy są pełne energii i pasji. Specjalnie dla nas po raz kolejny momo, czyli obiad z ogniska,  tym razem tuńczyk i kokos i znowu gorące kamienie wprost z wulkanu.

Jest czas dla nas na zdjęcia, wspaniałe występy. Na koniec czas na przemówienia, i to też bardzo ciekawe.

Ojciec naszego przewodnika mówi naprzemiennie i w lokalnym języku i po angielsku, jak się okazuje zwiedził kawał świata mając swojego brata ambasadorem Papui w Stanach, był także w Europie.

Zachęca swoją wielką rodzinę do dbania o nasze bezpieczeństwo, ma nadzieję, że ta wizyta jest dopiero początkiem przygody z turystyką we wsi i wszystkim bardzo dziękuje. Potem przemawia nasz kontrahent, i nas przewodnik. Jest bardzo uroczyście, my też dorzucamy swoje trzy grosze.

Wracamy do hotelu

Przed kolacją jeszcze raz wypuścimy się tym razem na plażę, ale musimy do niej dojechać. Marzyło się nam spotkanie z plemieniem, które ma piękne stroje i wielkie maski ze świdrującymi oczami. Udało się taką grupę zaprosić na występy u nas, bo droga do nich zajęłaby nam po 3 godziny w każdą stronę. Znowu mamy krzesła ustawione pod małym namiotem i wszyscy czekamy na występy.

Czekanie się straszliwie wydłuża, czekamy i czekamy, tancerze szykują się za ciężarówką, orkiestra z bambusami siada na podeście i zaczyna śpiewać i grać. Ponaglamy grupę wreszcie udaje się ich zaprosić na piasek. Sceneria bajkowa, wielkie ognicho na plaży, ciemna noc, za naszymi plecami wiedzeni ciekawością miejscowi. Próbujemy zrobić dobre zdjęcia, ale nijak nie można zatrzymać tancerzy, wpadli w trans i nie chcą przestać podskakiwać. Jednak udaje się nam ich wyhamować chociaż przez chwilę i zrobić kilka statycznych ujęć.

Wracamy na późną kolację.

Następny dzień!

 

Pojechali i napisali: