Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Wspólnie okrzyknęliśmy to miasteczko wisienką na torcie naszego wyjazdu. Jest magiczne!
Mieszkamy w medresie, zaraz przy zachodniej bramie. Bo stare miasto Chiwy jest otoczone potężnymi murami, za które można dostać się jedną z czterech bram.
Po śniadaniu zwiedzamy spacerem najważniejsze miejsca w obrębie murów - wszystko jest tu zaraz obok siebie. Medresy, meczety, cytadela z komnatami chanów i haremem a nawet więzienie i mennica, ściśle do siebie przylegają.
Na lunch decydujemy się spróbować lokalny specjał, czyli shivit oszi - zielony makaron z dużą ilością koperku, podawany z mięsem i śmietaną.
Potem czas wolny na ostatnie zakupy, zaopatrujemy się głównie w skarpety z wielbłądziej wełny, które mają grzać nawet przy -30 stopniach.
Każdy z nas ma ochotę na niespieszne, samodzielne spacery po miasteczku, na kawę pitą w cieniu minaretów.
Spotykamy się ponownie przed kolacją i idziemy raz jeszcze do cytadeli Ark, żeby zobaczyć zachód słońca nad Chiwą.
To nasz ostatni wieczór w Uzbekistanie, jutro rano po śniadaniu samolot powrotny.
