Estera Hess — podróżnik, traveler, pilot wycieczek zagranicznych, explorer, lingwista. Smakosz kuchni świata, amator sportów motorowych. Łowca przygód egzotycznych, ekspert w planowaniu indywidualnych wyjazdów zagranicznych. Doradca przy wyborze kierunku wakacji.
Po śniadaniu i kieliszku szampana, ruszamy na zwiedzanie miasta. Tak! Był szampan, nawet trzy butelki, była też wielka bombonierka, przyniesione nam przez obsługę hotelu w zamian za to, że po naszym przyjeździe kilka z pokoi dla naszej grupy nie było posprzątanych.
Nasze zwiedzanie rozpoczynamy od dzielnicy żydowskiej i synagogi. Potem wspólnie decydujemy, że chcemy przejść się również do oddalonego od centrum cmentarza żydowskiego. Kolejny punkt na naszej trasie to czarująca, malutka medresa Czor Minor i prawie równie ciekawy sklep z antykami zaraz obok, który szczyci się olbrzymią kolekcją artefaktów z czasów ZSRR, łącznie z popiersiami Lenina.
Po lunchu mamy czas wolny, który część z nas wykorzystuje na wizytę w hamamie. Ten w Bucharze jest najstarszy na świecie - pochodzi z XIVw. Hamam, który zazwyczaj przyjmuje głównie mężczyzn, na kilka godzin dziennie zamyka się i gości tylko panie.
Dostajemy pareo, żeby się owinąć i kierujemy się najpierw do tej części hamamu, gdzie mamy się porządnie spocić. Siedzimy na gorących kamieniach, a panie obsługujące hamam od czasu do czasu sprawdzają, czy jesteśmy gotowe na następny etap czyli ścieranie martwego naskórka ostrą rękawicą. Po peelingu nakładają nam na plecy i nogi maskę z imbiru, miodu i kurkumy, która bardzo grzeje. Potem jeszcze mycie włosów i porządny masaż.
Wychodzimy pachnące i różowiutkie, a na zewnątrz czeka już na nas pan, który spryskuje nas wodą różaną i podaje herbatę.
